W piątkowe popołudnie kilkadziesiąt osób protestowało na popularnej Wiślance. Blokowali ruch na drodze
Wychodząc na popularną trasę mieszkańcy podkreślali, jak bardzo są zdesperowani, by zablokować inwestycję, czyli budowę kolei dużych prędkości z Katowic do Ostrawy.
Każdy z protestujących opowiadał co dla niego i jego rodziny oznacza poprowadzenie nitki kolei dużych prędkości do CPK przez ich rodzinną wieś, czy miejscowość. Każda z tych historii to ludzki dramat.
Urszula Hajduk mieszka w Bełku. Od 60 lat jest właścicielką domu.
Domu, który jeśli do realizacji wybrany zostanie żółty lub pomarańczowy wariant budowy torów, zniknie z powierzchni ziemi. W czasie demonstracji w rękach trzymała własnoręcznie zrobiony baner z napisem „Brońmy naszej małej ojczyzny”. - Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Gdzie się na stare lata podziejemy? Na bloki pójdziemy. Od 28 grudnia ja w zasadzie mam wrażenie, że to co nas otacza, to jest jakiś horror – mówi kobieta. Dokładnie w takiej samej sytuacji jest jej siostra – Teresa Sładek.
- Ja mieszkam w sąsiednich Palowicach, niedawno skończyliśmy remont starego domu. Gdyby człowiek wiedział, że trzeba będzie się wynosić, to nie ładowałabym w ten pieniędzy – mówi pani Teresa. - Początkowo myślałam: trudno, przeniosę się do siostry, ale gdzie… I jej i mój dom jest na trasie linii, ona do wyburzenia. Nawet jedna drugiej nie może poratować. Obie zostaniemy bez dachu nad głową – dodaje palowiczanka.
W tym samym czasie co protest w Orzeszu, taka sama demonstracja odbywała się w Mikołowie, w sołectwie Mokre. Protestujący mieszkańcy Palowic nie wyobrażają sobie sytuacji, że koeli dużych prędkości przetnie ich wieś na pół. Drugi argument to kwestie przyrody – popularne wśród mieszkańców całego Śląska pojezierze palowickie też po przeprowadzeniu torów ucierpi. A to ulubione miejsce wypoczynku mieszkańców regionu.
- To nasze zielone płuca. Oaza spokoju, zieleni, dzięki której zimą jesteśmy w stanie oddychać, a nie dusimy się od smogu – podkreślają mieszkańcy. - Dla nas budowa linii kolejowej do CPK oznacza, że nasza wieś przestanie istnieć - mówią.
Inwestor, czyli zarząd CPK, o protestach w całej Polsce, wie. Ale podkreśla: my walczymy z wykluczeniem komunikacyjnym. - Zadajmy sobie pytanie, czy protestujący występują w imieniu wszystkich mieszkańców. Czy reprezentują ludzi także z tych licznych, często całkiem miast, które dziś są pozbawione transportu kolejowego, a dzięki CPK wyjdą ze strefy wykluczenia transportowego, jak np. Jastrzębie-Zdrój, Łomża czy Kutno? - mówi w rozmowie z nami Konrad Majszyk, rzecznik prasowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. - Czy działają także w imieniu większości pasażerów z tych miast, którym inwestycje CPK dadzą dwukrotne skrócenie czasów przejazdu, np. Wrocławia, Rzeszowa, Zamościa, Giżycka, czy Kielc? Jestem pewny, że nie i że nasze inwestycje są potrzebne.
Przedstawiciele CPK podkreślają, że w ostatnich 12 miesiącach w całej Polsce odbyło się ponad 240 spotkań z mieszkańcami, zarejestrowano też ponad 60 tysięcy uwag od społeczności lokalnych. Będą one analizowane w trakcie prac nad projektem.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?