Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbierają pamiątki po Hucie Silesia. Ten zakład wyprodukował milion lodówek, pralek i garnków emaliowanych. One przetrwały w byfejach babć

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Pani Krystyna, rybniczanka podarowała muzeum w Rybniku piękne, ręcznie malowany wazon w kolorze chabrowym. I popielniczkę, nieużywaną. Pan Józef przyniósł szklany kielich podarowany zakładowi na 230-lecie jego istnienia. Pierwsza, symboliczna zbiórka pamiątek po Hucie Silesia nie zakończyła się spektakularnym sukcesem, bo też wystawa z tej ilości przekazanych muzeum darów, na pewno by nie powstała. - Ale to jest pierwiosnek, taki pierwszy zryw, symboliczne rozpoczęcie akcji - mówił Jerzy Natkaniec, pasjonat historii jednego z najstarszych zakładów w Rybniku - Huty Silesia, długoletni pracownik zakładu. To on przekonał urzędników, z naszą niewielką pomocą, że artefakty po Hucie należy zebrać, ocalić od zapomnienia i w przyszłości pokazać pokoleniu młodych rybniczan.

Na początku wydawało się, że akcja zakończy się fiaskiem. Jedni nie zdążyli odszukać pamiątek na strychu, inni nie podjechali do rodzinnego domu, by z garażu rodziców wyciągnąć komplety garnków. W miniony weekend rybnickie Muzeum im. o. Emila Drobnego przeprowadziło zbiórkę pamiątek po Hucie Silesii, kultowym zakładzie, jednym z najstarszych w mieście, zlikwidowanym ponad trzy dekady temu. To odpowiedź na prośby byłego, długoletniego pracownika Huty, pasjonata historii zakładu, autora kilku publikacji na temat zakładu – Jerzego Natkańca. To on od lat stara się ocalić od zapomnienia spuściznę po hucie, która produkowała wiadra z blachy, emaliowane garnki, hełmy wojskowe, miliony lodówek i pralki. Te sprzęty do dziś stoją w wielu, polskich domach. Huta w szczytowym okresie zatrudniała ponad 5,5 tys. pracowników.

Zbiórka to dobry początek, ale....

- Taką akcję traktuje jak swego rodzaju eksperyment, pierwiosnek. Dobrze, że coś się w ogóle ruszyło – mówił nam Jerzy Natkaniec. To od od dawna starał się pozyskiwać artefakty, po to by cenne pamiątki zachować do kolejnych pokoleń. I to on zwrócił się do nas – dziennikarzy DZ – kilka tygodnie temu z prośbą o pomoc. - Byłych pracowników Huty, która zlikwidowana została ponad trzy dekady temu, jest coraz mniej. Potrzebujemy miejsca, gdzie moglibyśmy składować pamiątki, które byli pracownicy zgromadzili. Mowa o zdjęciach, dokumentach, produktach użytkowych, które po śmierci moich kolegów często lądują w koszu na śmieci – mówił nam pan Jerzy. I jego prośbę udało się zrealizować. Miasto zadeklarowało, że takie pomieszczenie na magazyn znajdzie. Co więcej pracownicy Muzeum zdecydowali się wyjść do ludzi i poprosić ich o podarowanie pamiątek, tak by te, wraz z zgromadzonymi już w placówce eksponatami, być może kiedyś posłużyły jako podstawy do stworzenia niezwykłej wystawy poświęconej Hucie.

W Muzeum mają już zestawy garnków, serwisy kawowe i bransoletki

A tych artefaktów zgromadzonych na przestrzeni ostatnich lat w Muzeum im. o. Emila Drobnego jest już całkiem sporo. – Mamy okolicznościowe talerze produkowane przy przeróżnych okazjach, mamy sporo artykułów codziennego użytku. Mamy też kobiece bransoletki, które były efektem ubocznej produkcji – mówi dr Ewa Kulik z działu historii i kultury regionu w rybnickim muzeum. Większych produktów – tych uznawanych za kultowe – pralek czy lodówek nie ma póki co gdzie gromadzić, bo też możliwości lokalowe muzeum są skromne. Co warto podkreślić nie wszystkie zgromadzone już w muzeum przedmioty mają charakterystyczny znaczek z literką „S” czy „Koziołkiem” czyli nie są oficjalnie oznaczone jako produkty Silesii. - Czasem to były produkty, które nie schodziły z oficjalnych linii produkcyjnych – słyszymy od muzealników. Tak było na przykład, gdy Huta produkowała np. 50 okolicznościowych talerzy z okazji żużlowych mistrzostw świata w Rybniku czy na jubileusz 50-lecia istnienia szkoły. Czasem cenne pamiątki były efektem „fuch” wykonywanych przez pracowników, na przykład na prośbę kierownika. - Pamiętam, że jechałem kiedyś na delegację do zaprzyjaźnionego zakładu w NRD, który świętował jubileusz. Pracownicy mieli mi przygotować pamiątkowy puchar. Każda kolejna wersja pucharu była jednak coraz gorsza. Ostatecznie do NRD pojechałem bez pucharu, bo okazało się, że pracownicy zbyt dużo rozpuszczalnika wlali, ale w szyję – śmieje się Natkaniec.

Wazon z Silesii stał na honorowym miejscu w salonie

Te pamiątki, które w czasie zbiórki przynieśli rybniczanie – a nie było tego dużo - też były interesujące. Pani Krystyna Sulska w bagażniku swojego auta przywiozła piękny granatowy, ręcznie zdobiony wazon. Był w świetnym stanie. – To pamiątka rodzinna. Rodzice, babcia, ciocia, wujek pracowali w Silesii. Wazon stał na honorowym miejscu w pokoju, teraz niech służy dalej – mówiła dziennikarzom. Do pięknego wazonu dołączyła jeszcze małą popielniczkę, też wyprodukowaną w Silesii. Z zainteresowaniem na wazon patrzyli dwaj panowie, którzy też z Hutą mieli wiele wspólnego. Teść Józefa Cycuły w Hucie był na jednym z kierowniczych stanowisk. W domu zachował się m.in. Puchar z okazji 230-lecia rybnickiego zakładu podarowany dyrekcji przez zaprzyjaźniony zakład pracy. Pamiątka należały do Tadeusza Pachowicza, byłego dyrektora Silesii. Kryształowy wazon wyprodukowany z tej samej okazji przekazał muzealnikom znajomy pana Józefa – Lech Zakrzewski, który sam w Hucie pracował 30 lat. Był mistrzem w tłoczni i brygadzista na krajalni. On sam z przywieziony przez panią Krysię wazon spoglądał z ogromnym zainteresowaniem. – Takie wazony robiło się w ramach tzw. fuch. Składano je z kilku elementów, spawano, malowano, później dawano w prezencie, np. na urodziny – tłumaczył.

Potrzebne dokumenty, katalogi wystawiennicze, prasa zakładowa

Czego jeszcze szukają muzealnicy, by uzupełnić swoje zbiory? Dr Bogdan Kloch, zastępca dyrektora Muzeum podkreślał, że najbardziej pożądane są produkty tzw. niezwykłe, nietypowe, związane z obronnością. Mowa jest także o dokumentach, pieczątkach, katalogach tworzonych na targi, katalog produktów. - Wiemy też, że w Hucie była zakładowa gazeta. Potrzebujemy przedmiotów, które były w każdym zakładzie, a o których zachowaniu nikt nie myślał. Dla nas ważne są nie tylko artefakty, ale też ludzie, którzy pracowali w Silesii, dokumenty, pamiątki z nimi związane. Kilka lat temu w portalu aukcyjnym Allegro wypłynęły księgi pracownicze z Silesii. Kupiliśmy kilka przedmiotów, kilka nam przepadło, bo ktoś wycofał się ze sprzedaży. Dokumenty pochodziły z archiwum zakładowego. Pytanie, jak trafiły do sprzedaży – mówi dr Bogdan Kloch.
Zbiórka artefaktów związanych z Hutą Silesia trwa przez cały czas. Kto chce podzielić się jakąś pamiątką, może się zgłosić do rybnickiego muzeum. – Nie wszystko przyjmujemy – albo ze względu na stan zachowania, albo dlatego, by nie dublować zbiorów, bo już coś mamy – przyznaje dr Ewa Kulik.

Chociaż z zorganizowanej zbiórki Jerzy Natkaniec był zadowolony, to jednak podkreśla on, że akcja nie do wszystkich osób dotarła, nie wszyscy mieli czas i chęci, by pamiątek po Hucie poszukać. - To jest jakiś krok do przodu, ale ja mam inną propozycję. Muzeum mogłoby zatrudnić osobe, na przykład na 1/3 etatu, która zajęłaby się w sposób profesjonalny pozyskiwaniem pamiątek po Hucie Silesia. Taka osoba musiałaby mieć wiedzę o różnych wyrobach produkowanych w Hucie Silesia, a trzeba pamiętać, że huta produkowała nie tylko emaliowane garnki czy lodówki i zamrażarki, ale też m.in. wirówki do bielizny, prodiże i sokowniki, konwie mleczarskie, grzejniki, beczki na paliwo, hełmy i inne wyroby wojskowe – wylicza Jerzy Natkaniec. – Ekspertami mogą być byli pracownicy Huty Silesia – podkreśla.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto