Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Nasz synek" spod hałdy. Zawsze cichy, spokojny. Ale kibice go kochali. Antoni Skupień, wyśmienity zawodnik ROW-u Rybnik kończy 65 lat!

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Materiały z książki "Czarny sport-czyste emocje"
Antoni Skupień - były wyśmienity żużlowiec rybnickiego ROW-u, a dziś trener pierwszej drużyny z Rybniku, 10 marca, czyli w dokładnie dziś świętuje 65 urodziny. Z tej okazji, oprócz życzeń sto lat, sukcesów, prezentujemy także sylwetkę Antoniego Skupienia, która znaleźć można na kartach książki "Czarny sport - czyste emocje", która ukazała się jesienią ubiegłego roku z okazji 90-lecia sportu żużlowego w Rybniku.

Antoni Skupień - zawsze cichy spokojny, stroniący od awantur

Ponad dwie dekady temu rozpalał wyobraźnie fanów speedway'a na Śląsku – zawsze koleżeński, zaangażowany, stanowiący wzór do naśladowania dla młodszych zawodników. A przy tym dobry chłopak z sąsiedztwa. Taki, który zawsze się ukłoni, uśmiechnie, a gdy trzeba to nawet starszej sąsiadce zakupy podrzuci. Do bólu skromny, nie szukający rozgłosu, uwielbiający stanie w drugim rzędzie i małomówny, a przy tym piekielnie konsekwentny i skuteczny w tym co robił. Tak zostało do dziś. Takim właśnie zawodnikiem i człowiekiem jest Antoni Skupień, wychowanek rybnickiego ROW-u, znakomity zawodnik, a dziś szkoleniowiec młodych żużlowców. Choć nigdy nie jeździł w mistrzostwach świata, nie święcił triumfów na arenie międzynarodowej, to kibice do dzisiejszego dnia wspominają go z nostalgią i sentymentem. Cichy, stroniący od awantur i konfliktów. Kiedy trzeba pomóc, on zawsze jest pierwszy. Czy to na torze, czy w życiu prywatnym.

Pierwsza "kółka" kręciła na hałdzie

Antoni Skupień pochodzi z Rybnika, z dzielnicy Niedobczyce, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu z okna każdego domu spoglądało się na górującą nad okolicą kopalnię Rymer. To właśnie tam na kopalnianych hałdach stawiał pierwsze kroki. „Po szkole rzucało się plecak w kąt i na komarkach, motorowerach czy rowerach jeździliśmy po hałdach” - wspominał w wywiadzie video zrealizowanym w ramach Rybnickiego Magazynu Żużlowego w 2021 roku. Do szkółki żużlowej ROW-u dostał się dość późno – jako 17-latek. Wcześniej zapisali się tam jego koledzy z podwórka – Szymański, Brachmański, Frost. - Trenerem był wtedy pan Jerzy Gryt, który zebrał nas, kandydatów na adeptów na jakieś łące pod lasem. Dał im motorek klubowy, żebyśmy pokazali czy potrafimy w ogóle jeździć. Do szkółki dostali się ci którzy w określonym czasie pewien wyznaczony dystans przejechali – wspominał Antonii Skupień w jednym z wywiadów. Po jednym z pierwszych treningów zakończonym złamaniem jego mama powiedziała stanowcze: dość jeżdżenia. Ale zakochany w czarnym sporcie Antek wyczekał kilka miesięcy do momentu kiedy skończył 18 lat i dopiero wtedy zdał żużlową licencję. Na początku zamiast w „skórze” jeździł w wysłużonej „kufajce”, ale nie narzekał. To owa kufajka wkręcona w kosz sprzęgłowy była przyczyną pierwszego, poważnego wypadku starszego z barci Skupieniów.

Miał pecha, bo święcił triumfy w czasach, gdy cała dyscyplina leżała

Niestety Antoni Skupień miał pecha. Lada jego kariery przypadały na czas, kiedy żużlową sekcję ROW-u dopadł kryzys. Odszedł Tadeusz Trawiński - prezes z który ROW święcił największy triumfy, zmieniały się zasady finansowania żużla, a zawodnicy w poszukiwaniu dobrego zarobku uciekali na Zachód. Zostawali ci najbardziej zawzięci i zakochani – i w żużlu i w Polsce. Pan Antoni miał jeszcze jeden powód, by z ofert zagranicznych klubów nigdy nie skorzystać. W wieku 22 lat ożenił się. Pani Bożena, wybranka jego serca, pracowała wówczas na rybnickim stadionie w jednym z biur. To ona musiała dbać o dom, kiedy mąż był w ciągłych rozjazdach. Antek odwdzięczył się za to żonie już na sportowej emeryturze, gdy wspólnie z nią prowadził niewielką, ale dobrze prosperującą firmę dowożącą leki do lokalnych aptek.
Przez całe lata mówił się, że Antoniego Skupienia uwielbiali wszyscy – zawodnicy jego drużyny, bo po ojcowsku prowadził ich zawsze na torze i rywale, bo nigdy nie był zawodnikiem rozpychającym się łokciami, zamykającym przeciwników przy płocie. Zawsze elegancki, wyważony, dżentelmen na owalu i w życiu. To jego zamiłowaniu do jazdy zespołowej rybniccy kibice zawdzięczają ostatnie medalowe zdobycze w ekstraklasie żużlowej, w latach 1980, 1988, 1990 (srebro DMP) i 1989 (brąz). Także indywidualnie Antoni Skupień w tych latach był w ścisłej krajowej czołówce, otrzymywał powołania do kadry. Niestety miał pecha – kontuzje zawsze stawały mu na drodze do wielkości, glorii i chwały. „Dzwona” zaliczył nawet na kilkanaście dni przed własnym ślubem. - To było chyba w Rzeszowie. Narzeczona była wtedy ze mną. Zaliczyłem upadek no i… była kaplica – wspomina pan Antoni z uśmiechem. Na wesele na szczęście wydobrzał.

Antek i Egon - dwaj bracia w żużlowych kewlarach

Miał ogromny wpływ na karierę swojego młodszego brata – Eugeniusza, którego powoli wprowadzał do świata wielkiego żużla. To na sprzęcie pożyczonym od Antka popularny „Egon”pokonał potem jako pierwszy Polak w polskiej lidze słynnego „profesora z Oxfordu” - Hansa Nielsena. Bracia uwielbiali jeździć razem, często mówiło się, że tak świetnie współpracującej ze sobą pary nie było nigdy przedtem, ani też nigdy potem w rybnickim klubie.
Jako młokos, jeszcze przed licencją, skończył górniczą szkołę zawodową i pracował krótko w kopalni. Na dół wrócił potem jeszcze jako czynny żużlowiec na początku lat 90-tych. Wcześniej, jako lider ROW-u prowadzony był przez kopalnię w Pawłowicach, gdzie pojawiał się tylko w dniu wypłaty. W chwili, gdy złote czasy „prowadzenia” sportowców przez kopalnie chyliły się ku końcowi, on wrócił do normalnej roboty w Kopalni Chwałowice w Rybniku, ale wciąż mógł liczyć na wyrozumiałość dyrekcji kopalni. Kiedy w 1993 roku zdecydował się na zmianę barw klubowych i przejście do Częstochowy, pracować na kopalni musiał już normalnie. Wstawanie o 5 rano i szychta na dole, to była norma. Początkowo dostał się na wydobycie, potem na oddział maszynowy. Pozwalano mu kończyć pracę nieco szybciej, by zdążył na trening.

Jeszcze w czasach kariery żużlowej, zrobił papiery instruktora sportu żużlowego i w tej roli spełnia się najlepiej. Od początku istnienia klubu mini żużlowego Rybki Rybnik trenował młodziutkich żużlowców i czuł się w tej roli wyśmienicie. Chłopcy marzący o wielkiej karierze widzieli w nim drugiego tatę, mentora i wzór do naśladowania. To pod jego czujnym okiem pierwsze kroki stawiał m.in. Kacper Woryna, wnuk legendy rybnickiego ROW-u Antoniego Woryny, który dla młokosa Skupienia był dekady wcześniej idolem. Historia zatoczyła koło.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto