Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Huta Silesia przetrwała w naszych byfyjach i na strychu w domu babci oraz w naszej pamięci. Ocalmy ją! W sobotę zbiórka pamiątek

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
ARC Zbiory Muzeum w Rybniku, ARC DZ
W najbliższą sobotę w Rybniku odbędzie się zbiórka pamiątek po Hucie Silesia. Od dawna zabiegał o to Jerzy Natkaniec, który próbuje ocalić od zapomnienia historię najstarszego na ziemi rybnickiej zakładu. Z prośbą o pomoc kilka tygodnie temu zwrócił się do nas - do Dziennika Zachodniego. I udało się! Będzie magazyn w którym gromadzone będą pamiątki po zakładzie, z myślę, że być może kiedyś stanowić będą one zaczątek muzeum Huty.

Zobacz te zdjęcia -kliknij TUTAJ!

Huta Silesia przetrwała w naszych byfyjach i na strychu w domu babci

Jerzy Natkaniec z uśmiechem spogląda na okazały budynek biurowca. Potem zerka szybko w stronę pięknej kamienicy po drugiej stronie drogi – tutaj chodziło się do kina. Tam dalej – wskazuje dłonią – była emaliernia, a tam przedszkole i żłobek dla dzieci pracowników – wskazuje. Na terenach w rejonie ulicy Przemysłowej w dzielnicy Paruszowiec-Piaski czuje się jak w domu. Nic dziwnego, kilkadziesiąt lat przepracował w rybnickiej Hucie Silesia, którą zawsze traktował jak drugi dom. Nawet, gdy na bramie wjazdowej do zakładu, zawisła już gruba kłódka i napis „likwidacja”. On od wielu lat dbał o to, by pamięć o zakładzie, produktach i ludziach tam pracujących, nie zginęła. A dbać jest o co. To miejsce, które na dobre wpisało się w historię Rybnika, regionu. I tym dzisiejszym mieszkańcom pan Jerzy przypomina na każdym kroku. Jest autorem pięciu książek o historii zakładu. A dziś zabiega o to, artefakty pozostałe po najznakomitszym, rybnickim zakładzie, przetrwały i miały godne miejsce.

Pamiątki po najstarszym zakładzie walają się po śmietnikach...

- Kilka lat temu w muzeum w Rybniku przygotowano wystawę poświęconą hucie. To było fajne wydarzenie, przyszło sporo osób, wielu byłych pracowników. Cały czas chodzi mi jednak po głowie, że te najcenniejsze rzeczy, pamiątki po hucie można by zebrać w ramach wystawy stałej poświęconej temu zakładowi. Ale małymi kroczkami, bo mam świadomość, że nie od razu da się wszystko zrobić – mówi nam Jerzy Natkaniec. - Dawni pracownicy Huty to dziś seniorzy, wielu z nich ma kłopoty ze zdrowiem, ludzie odchodzą, taka kolej rzeczy. Ja staram się do wielu z nich dotrzeć i zbieram co cenniejsze pamiątki. Czasem są to jakieś zapiski, czasem zdjęcia, spisywałem wspomnienia dawnych pracowników. Ale wiele takich rzeczy przepadło. Po śmierci pracownika, rodzina robią porządki pamiątkowe talerze wybite przy jakieś okazji w Hucie, czy cenne komplety garnków albo serwisów kawowych – wyrzucały – dodaje. Kiedy jesienią ubiegłego roku odszedł jeden z jego kolegów z pracy, który dysponował bogatym zbiorem zdjęć obrazujących życie zakładu, a pan Jerzy nie zdążył poprosić o przekazanie po nim pamiątek, dawny kierownik w Hucie postanowił działać. - Wiadomo, że urządzenie wystawy, przygotowanie Muzeum sporo kosztuje, a ja, a my – dawni pracownicy – potrzebujemy tylko miejsca, gdzie pamiątki po Hucie można by składować z myślą o kolejnych pokoleniach – mówi pan Jerzy.

od 16 lat

Dziennik Zachodni wsparł starania pana Jerzego Natkańca

I z tą prośbą pasjonat zgłosił się do nas, do redakcji Dziennika Zachodniego. O działalności pana Jerzego piszemy od lat. Znamy jego pasję i zamiłowanie do historii zakładu. Ba! Nawet nasza babcia współpracowała z nim w Hucie aż do swojej emerytury! Wiemy też, że jest skarbnicą wiedzy i dlatego też postanowiliśmy jego starania wesprzeć. Przytaknęli nam urzędnicy. - Bardzo doceniam rolę Jerzego Natkańca w zachowaniu dziedzictwa Huty Silesia. Jako miasto podjęliśmy już próbę stworzenia miejsca pamięci po hucie w dzielnicy Paruszowiec w budynku starej poczty, niestety z różnych powodów to miejsce przestało istnieć. Na razie trudno nam powiedzieć, gdzie i kiedy powstanie miejsce pamięci poświęcone hucie, ale nie chcemy by kolejne pamiątki dokumentujące historię tego zakładu przepadły. Dlatego rybnickie muzeum zajmie się gromadzeniem najcenniejszych artefaktów związanych z hutą. Miasto przygotuje magazyn, w którym przedmioty pokazujące tę wyjątkową historię hutnictwa w naszym mieście zostaną zabezpieczone i opisane – zadeklarowała w rozmowie z DZ Agnieszka Skupień, rzeczniczka Urzędu Miasta w Rybniku.

Teraz okazuje się, że miasto postawiło już kolejny krok. - W najbliższą sobotę, 22 kwietnia, w godz. 10.00-14.00 trwać będzie zbiórka pamiątek związanych z działalnością produkcyjną Huty Silesia, prowadzona przez Muzeum im. O. Emila Drobnego w Rybniku. Na wszystkich, którzy chcieliby przekazać pamiątki po paruszowieckiej hucie, pracownicy muzeum czekać będą na ul. Przemysłowej – mówi Agnieszka Skupień. Zainteresowani oddaniem swoich zbiorów mają się zgłaszać na pobocze parkingowe pomiędzy pomnikiem powstańczym a przystankiem Komunikacji Miejskiej -  przystanek Paruszowiec.

Pierwsze wzmianki o zakładzie to połowa XVIII wieku

Historia rybnickiej huty sięga roku 1753, kiedy to o jej działalności w kronikach pojawiły się pierwsze wzmianki. - Nawet nasze kopalnie nie mają takiej historii. Bo to właśnie tzw. „kuźnice” do wytapiania żelaza z rudy powstawały u nas wcześniej niż kopalnie – mówi Natkaniec. Prawie 150 lat później niemieccy właściciele zakładu utworzyli emaliernię i zaczęli produkować pierwsze wyroby codziennego użytku. - To były proste naczynia, czyli między innymi balie, wiadra. Później w osobnym budynku, w którym dziś mieści się poradnia zdrowia, wyrabiano cynowe drobiazgi zdobione, między innymi świeczniki - mówi Jerzy Natkaniec.

W latach wojennych Silesia podobnie, jak wszystkie fabryki w Polsce, nastawiona była na produkcję wojskową. Zaraz po wyzwoleniu rozpoczęła się złota era rybnickiego zakładu. Schodzące z linii produkcyjnej w latach 60 garnki i talerze, szczególnie te okolicznościowe wydawane czy to z okazji urodzin Lenina czy też z powodu zdobycia kolejnego tytułu mistrzów Polski przez żużlowców ROW-u, były już kolorowe i bogato zdobione. - Mieliśmy tą świadomość, że jesteśmy pionierami. Wprowadzaliśmy nowe linie technologiczne, coraz to nowsze urządzenia. W latach 60 z pracy w Hucie odeszło na kopalnię wielu mężczyzn. Na ich miejsce przychodzili nowi ludzie, werbowani gdzieś w Wielkopolsce albo na Mazurach - wspominali przed laty byli pracownicy zakładu.
Ale garnki i naczynia kuchenne to nie cała historia zakładu na Paruszowcu. Rybniccy robotnicy produkowali także menażki, hełmy dla wojska, termosy. W zakładzie gościli powiatowi, wojewódzcy sekretarze partii. Był nawet sam Edward Gierek. Gości było zresztą więcej. Zakład odwiedzali nawet piłkarze reprezentacji Polski z Kazimierzem Górskim na czele. - Pamiętam jak dziś. Rano dzwonił do nas dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji i mówił: Słuchajcie mamy tu w Kamieniu na zgrupowaniu piłkarzy. Możemy tam do was wpaść? Pokażemy im hutę. No i przyjeżdżali. Najpierw była kawka na sali w budynku dyrekcji, potem zwiedzanie. Na koniec każdy z nich dostał od dyrektora komplet kolorowych garnków - wspominał w rozmowie z nami Natkaniec. Garnków? - Tak, lodówki były za duże - podkreślał z uśmiechem.

Zakład zatrudniał nawet 5 tysięcy osób

W latach największej chwały huta zatrudniała ponad 5 tysięcy osób. O pracowników dbano, równie dobrze, jak na kopalniach o górników. Były wczasy, kolonie dla dzieci, imprezy zakładowe. Przez wiele lat działał chór męski "Dzwon", bez którego w regionie nie odbyła się żadna impreza, zabawa czy biesiada. Przez trzy lata w zakładzie działała nawet operetka. Zakład opiekował się drużyną piłkarską, ekipą bokserów, a nawet bejsbolistów. Miał nawet swoją drużynę harcerską, do której pod koniec lat 40 należał obecny arcybiskup katowicki, Damian Zimoń. Były prodiże elektryczne do pieczenia babek, a nawet domowe urządzenia do produkcji lodów. Imbryki z gwizdkiem z symbolem huty stały się wielkim hitem. W dniach, kiedy z taśmy schodziła pięćdziesięciotysięczna sztuka lodówki, albo egzemplarz z numerem stutysięcznym, w zakładzie obywały się wielkie fety. - Jak każdy zakład, w tych czasach mieliśmy normy, które zmiana musiała wyrobić. W ciągu doby musieliśmy na przykład wyprodukować 85 tysięcy sztuk wyrobów emaliowanych - mówił nam kilka lat temu Franciszek Sycha, zmarły przed laty były pracownik Huty Silesia, który wraz z Jerzym Natkańcem przygotowywał pierwsze publikacji nt. zakładu na Paruszowcu. Samych tylko lodówek i zamrażarek z Rybnika wyjechało około 2,5 miliona sztuk!

Produkowane przez Hutę Silesia garnki, naczynia czy sprzęt AGD były kiedyś obecne praktycznie w każdym polskim domu! Były też eksportowane do wielu miejsc na świecie – pochodzący z Silesii komplet kawowy sprezentowano nawet brytyjskiej monarchini Elżbiecie II. - Mam dokładnie taki sam komplet, jest niezwykle cenny – mów Natkaniec. Do dziś w wielu rybnickich domach znaleźć można piękne przedmioty codziennego użytku, wyprodukowane przez zlikwidowaną z koniec lat 90. XX wieku hutę. Bywają upchnięte gdzieś po schowkach czy piwnicach, ale czasem przeżywają też drugą młodość, wdzięcznie odpowiadając na powracającą raz po raz modę vintage. Jeśli ktoś chciałby się podzielić posiadanymi produktami Huty Silesia, powiększając tym samym kolekcję poświęconych hucie zbiorów rybnickiego Muzeum, zapraszamy w sobotę na ul. Przemysłową w dzielnicy Paruszowiec-Piaski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto