Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyzwiska, poniżanie i grożenie. Pracownica kopalni ROW w Rybniku mówi o mobbingu

Bartosz Wojsa
KWK ROW w Rybniku: pracownica mówi o mobbingu
KWK ROW w Rybniku: pracownica mówi o mobbingu arc.
KWK ROW w Rybniku: pracownica mówi o mobbingu. Sprawie zaczęła przyglądać się prokuratura po tym, jak kobieta po jednej z napaści słownych miała doznać krwotoku, zasłabnąć i trafić na kilka dni do szpitala. Jak mówi, wyzwiska i nękanie przez współpracowników oraz przełożonych są w kopalni na porządku dziennym. - To nieprawda - zaprzeczają władze KWK ROW.

KWK ROW w Rybniku: pracownica mówi o mobbingu

Sprawa mobbingu w kopalni ROW w Rybniku, a konkretnie w ruchu Marklowice, miała mieć według pokrzywdzonej swój początek już w 2013 roku. To wtedy miały zacząć się wyzwiska, poniżanie, a nawet grożenie - zarówno ze strony przełożonych, jak i niektórych współpracowników. Poszkodowana powiedziała "dość" dopiero po incydencie, który zakończył się dla niej hospitalizacją.

- Po napaści słownej doznała ona krwotoku, zasłabła i trafiła do szpitala - mówi Kinga Martuszewska z kancelarii adwokackiej w Rybniku, która zajmuje się sprawą. - W dokumentacji medycznej lekarze potwierdzili, że ta sytuacja miała bezpośredni wpływ na zagrożenie zdrowia i życia tej pani - dodaje.

Zdaniem pokrzywdzonej, wyzwiska i poniżanie przez współpracowników oraz przełożonych były na porządku dziennym. - To nie jedna, a 3-4 osoby były w ten sposób traktowane. Może nawet więcej, bo część z nich boi się ujawnić. Wyśmiewano się z ich chorób, wyzywano. Zdarzało się nawet, że ktoś wstał, zamachnął się i mówił: "bo ci zaraz przypier***" albo groził, że jak ktoś jeszcze raz się poskarży, to za włosy zostanie wytargany do dyrektora - opisuje Kinga Martuszewska.

Wszystko miało odbywać się przy przyzwoleniu przełożonych, choć władze kopalni temu zaprzeczają. Dyrektor ds. Pracowniczych Ruchu Marcel i Rydułtowy, Marcin Maciejczyk, w rozmowie z DZ przyznaje, że pokrzywdzona zwracała mu uwagę na problem niewłaściwego zachowania jej współpracowników i przełożonych.

- Sprawa nie została przeze mnie zbagatelizowana, wręcz przeciwnie. Osobiście przesłuchiwałem pracowników tego oddziału, chciałem spojrzeć obiektywnie na całą tę sytuację - mówi dyrektor Maciejczyk. Pracownicy stanowczo zaprzeczyli, jakoby do mobbingu miało dochodzić. Pojawiały się nawet głosy, że to pokrzywdzona wprowadzała do oddziału dezorganizację.

- Miała m.in. nie przestrzegać dyscypliny pracy – mówi Maciejczyk. - Nie chcieliśmy jednak przejść obok tej sprawy obojętnie, dlatego zaproponowaliśmy tej pani przeniesienie do innego oddziału czy ruchu – dodaje.

Pracownica takiego rozwiązania nie chciała przyjąć. Traktowała tę propozycję jako karę, choć nie czuła się winna. - Jeśli miałbym sto procent pewności, że do mobbingu dochodzi, osoby, które się go dopuszczały zostałyby ukarane. Ale tutaj sytuacja była inna: wiele osób, w tym kierownictwo, wskazywało na winę tej pani. Oddział liczy 26 osoby. Jeśli jedna czy dwie czują się pokrzywdzone, to uznałem, że najrozsądniejszym rozwiązaniem będzie propozycja przeniesienia – tłumaczy dyrektor.

Z kolei Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, do której należy kopalnia ROW, mówi o powołaniu specjalnej komisji, która badała sprawę mobbingu w ruchu Marklowice.

- Komisja przesłuchiwała pracowników tego wydziału i nie potwierdziła zarzutów tej pani - mówi Głogowski. - Głównej zainteresowanej nie udało nam się wówczas przesłuchać, ponieważ długo przebywała na zwolnieniu lekarskim i dopiero niedawno wróciła do pracy - dodaje.

Aktualnie kobieta nadal pracuje na stanowisku w tym samym oddziale. Zdarzeniu przygląda się natomiast Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim, a także Sąd Rejonowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie toczy się postępowanie cywilne w tej sprawie.

- Na początku odmówiliśmy wszczęcia postępowania, ponieważ nie znaleźliśmy potwierdzenia słów zawartych w zawiadomieniu pracownicy - przyznaje prokurator Marcin Felsztyński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Ale pracownica nie dała za wygraną i postanowiła odwołać się od tej decyzji do sądu. - Sąd analizował naszą odmowę przez pół roku, a potem uchylił postanowienie i polecił zbadać sprawę ponownie - mówi prokurator Felsztyński.

CZYTAJ TEŻ. Policjanci z KPP Wodzisław Śl. wystawili o ponad tysiąc mniej mandatów. [CZYTAJ]

Prokuratura zajmuje się obecnie przesłuchiwaniem świadków. Zwróciła się również do Państwowej Inspekcji Pracy o informacje, czy było jakieś postępowanie prowadzone w tej sprawie. - Odpowiedź była negatywna - mówi prokurator.

- Czekamy na rozstrzygnięcia sądowe w tej sprawie i później będziemy podejmować dalsze działania - zapewnia dyrektor Maciejczyk.

Nikomu nie przedstawiono do tej pory zarzutów.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto