Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kasjerka oddaje skradzione pieniądze

Redakcja
Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko trzem byłym pracownicom urzędu miasta, które odpowiedzą za wyłudzenie miejskich pieniędzy. W ciągu trzech lat kobiety ukradły ponad 108 tys. zł.

Do Sądu Rejonowego w Rybniku trafił w końcu akt oskarżenia przeciwko trzem byłym pracownicom wydziału podatku rybnickiego urzędu miasta, które podejrzewane są o wyłudzenie miejskich pieniędzy. Zdaniem śledczych, trzy pracownice w ciągu ponad 3,5 roku wyprowadziły z kasy miasta ponad 108 tysięcy złotych. Były to pieniądze wpłacane przez rybniczan tytułem między innymi podatku od nieruchomości.

O nieprawidłowościach w rybnickim urzędzie miasta pisaliśmy na łamach Dziennika Zachodniego w grudniu 2010 roku.
- Proceder wyszedł na jaw dzięki samym mieszkańcom, którym osoby zamieszane w proceder wysłały upomnienia za rzekomo niezapłacone podatki. Podatnicy przyszli do urzędu z kwitem, że zapłacili. I dopiero wtedy, po wewnętrznej kontroli w urzędzie okazało się, że po ich pieniądzach nie ma śladu - mówi Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Bo te zamiast do kasy miasta, trafiały do kieszeni kasjerki Barbary K.

Początkowo śledczy sądzili, że proceder trwał tylko kilka miesięcy. Potem okazało się, że kasjerce tak długo udawało się wszystko utrzymać w tajemnicy, bo miała wspólniczki - dwie księgowe z tego samego wydziału, które tuszowały sprawę.

- Okazało się, że proceder trwał około trzech lat i w tym czasie kobiety wyprowadziły z urzędu ponad 108 tysięcy złotych. Kasjerka, która przyznała się do winy zeznała, że wpadła w drobne kłopoty finansowe i początkowo wyprowadzone pieniądze oddawała po pewnym czasie. Potem jednak wszystko wymknęło się jej spod kontroli i dlatego weszła w porozumienie z księgowymi. W zamian za pomoc w ukrywaniu przestępstwa przekazywała im część pieniędzy z kasy - mówi Sławik.

Księgowe do udziału w całej sprawie do tej pory się nie przyznają. Twierdzą, że zostały pomówione przez przyłapaną kasjerkę. Mimo to usłyszały już dwa zarzuty: przywłaszczenia mienia i ukrywania dokumentów. Grozi im teraz nawet do pięciu lat więzienia.
- Kasjerka zadeklarowała chęć dobrowolnego poddania się karze. Wnioskujemy dla niej o karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Musi także oddać pieniądze. Do tej pory zwróciła około 20 tysięcy złotych - mówi Sławik.

Zaraz po wyjściu na jaw całej afery wszystkie trzy panie straciły pracę. - To było działanie automatyczne. Nie było mowy o tym, by pozostały na stanowiskach - mówi Adam Fudali, prezydent Rybnika. Dziś całej sprawy już nie śledzi, choć jak sam przyznaje liczy, że wyprowadzone pieniądze wrócą do kasy miasta. Naczelnik wydziału, pod nosem którego kasjerka kradła pieniądze, został ukarany naganą.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto