Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Woda wdarła się do domów. Mieszkańcy Czerwionki stracili wszystko...

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Woda wdarła się do domów. Mieszkańcy Czerwionki stracili wszystko
Woda wdarła się do domów. Mieszkańcy Czerwionki stracili wszystko Barbara Kubica
Deszcz padał tak, jakby ktoś wylewał wodę wiatrami – jedno wiadro za drugim i tak non stop przez blisko dwie godziny. Mieszkańcy domków jednorodzinnych położonych przy ulicy Rymera, jednej z bocznych ulic w centrum Czerwionki (gmina Czerwionka-Leszczyny) liczą straty po nawałnicy.

Podtopienia w Czerwionce-Leszczynach. Mieszkańcy zalanych posesji liczą straty

Deszcz padał tak, jakby ktoś wylewał wodę wiatrami – jedno wiadro za drugim i tak non stop przez blisko dwie godziny. Mieszkańcy domków jednorodzinnych położonych przy ulicy Rymera, jednej z bocznych ulic w centrum Czerwionki (gmina Czerwionka-Leszczyny) początkowo nerwowo spoglądali na ociekające wodą szyby swoich okien. Z minuty na minutę ich niepokój rósł. Wielu pamiętało rok 2010, kiedy woda zalała wszystkie niemal domy w okolicy. Bali się powtórki…

- Otworzyłam drzwi, żeby sprawdzić czy wiatr nie porwał nam nowego parasola. Nie porwał za to do domu zaczęła wlewać nam się woda… - mówi łamiącym się głosem Agnieszka Nazaruk, mieszkanka jednego z domów przy ulicy Rymera. - Próbowałam ją tamować poduszkami, kocami, ręcznikami. Nic to nie dało…

Do swojego wymarzonego domku wraz z mężem i trójką dzieci wprowadziła się zaledwie trzy tygodnie wcześniej. - Harowaliśmy jak woły przez te trzy tygodnie z mężem każdego dnia, od rana do wieczora. Urządzaliśmy się na placu, chcieliśmy żeby można tu było usiąść, zaprosić znajomych. W końcu zaczęło tu jakoś wyglądać – mówi pani Aga. - W czwartek wieczorem malowałam płot, przyszedł sąsiad i zaczęliśmy żartować, że w końcu przyszedł czas na parapetówkę – dodaje.

Takiego deszczu nie widziałam. Wszystko zalane. Zobaczcie skutki podtopień w Czerwionce-Leszczynach

Nad gminą Czerwionka-Leszczyny złowieszcze, czarne chmury pojawiły się około pierwszej w nocy. -

Pani, tak lało, że ja domu sąsiada nie widziałam. A mieszka chyba z 10 metrów dalej – mówi nam pani Teresa, mieszkanka Czerwionki. - Lało i lało i tak z bite dwie godziny. Jak tylko usłyszałam syrenę strażacką – najpierw jedną, potem w oddali drugą, wiedziałam, że jest źle – dodaje.

W komendzie Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku telefon zadzwonił chwilę po tym jak zaczęło padać. - Zalana piwnica, zalany dom, zalane podwórko – zgłaszali kolejno mieszkańcy Czerwionki. I telefon nie milkł ani na chwilę. Łącznie było ponad 60 zgłoszeń. - W większości dotyczyły zalanych posesji, połamanych drzew – mówią strażacy. Kilkunastu z nich, zatrudnionych w zawodowej straży pożarnej w Rybniku od razu ruszyło do akcji. Gigantyczna pompa, która służyła między innymi w czasie powodzi w naszym kraju, w Czechach czy Serbii, znów poszła w ruch. Ale to było i tak za mało, by zatrzymać żywioł. Woda zalała kilkanaście domów w Czerwionce, sięgała do wysokości szyb w drzwiach zaparkowanego na poboczu ulicy Rymera srebrnego forda.

- Kiedyś zalewało nas tutaj notorycznie. Ta droga i te domy są w niecce. Z jednej strony spływa do nas woda z osiedla familoków, z drugiej wszystko co leży na hałdach i tam za torami ląduje u nas w ogródku – mówi nam starszy pan, mieszkaniec jednego z domów przy Rymera. Po nocnej nawałnicy miał w piwnicy metr wody. - Pompowali i znów muszą przyjść. Kiedyś obiecywali nam, że już nas więcej zalewać nie będzie. To chyba w czasie kampanii wyborczej było. Na obietnicach się skończyło. Studzienki kanalizacyjne są tak zapchane, że tutaj wystarczy trochę deszczu i woda stoi na drodze. A teraz… mamy dramat – dodaje.

Lejąca się z nieba woda postawiła na nogi lokatorów wszystkich domów. Pani Truda ma dom na górce, u niej jest sucho. U sąsiadki woda jest w piwnicy. - Młodzi z nami mieszkają i dzięki Bogu. Zaraz zorganizowali z pracy pompę, wywalili wodę. Teraz musimy tylko posprzątać piwnice – mówi starsza pani. W 2010 roku, kiedy pływali wszyscy w okolicy ona była w Jerozolimie na urlopie. - Nie powiedzieli nam wtedy i dobrze, bo co byśmy z takiej odległości zrobili. Nie chcieli nas denerwować – dodaje.

Mniej szczęścia mieli mieszkający w pobliżu właściciele piekarni „Bułeczka”. Na ich posesji woda sięgała około metra. Tak samo jak u Agnieszki i Sławka Nazaruk. Oni mieli największego pecha. - Poprzednia lokatorka nie miała serca do ogrodu, a my zaraz po tym jak się wprowadziliśmy te trzy tygodnie temu od razu wzięliśmy się za sprzątanie, koszenie. Stworzyliśmy tutaj super miejsce dla naszych dzieci – wskazuje właścicielka domu. I rzeczywiście. Pod wodą, która też sięgała tutaj blisko metra znalazło się wszystko – parter domu, piękny ogród, dziecięce hulajnogi i trampolina. - Najgorsze jest to, że przygotowywaliśmy się do remontu parteru domu Wszystko wynieśliśmy do garażu – zimowe ubrania, książki dzieci, buty, zabawki, sprzęty domowe. Wszystko pływa… - mówi pan Sławek, który wraz z sąsiadem, właścicielem pobliskiego sklepu rowerowego z zalanych kartonów starał się ratować cokolwiek. Wyłowiony oczyszczacz powietrza do niczego nie będzie się już nadawał. Podobnie jak drukarka czy zmywarka. Nie udało się uratować też książek dzieciaków. - Moje buty… Do wyrzucenia. Kochanie patrz, wszystkie szpilki...- mówiła pani Agnieszka. Dziecięcy trampek w kolorze czerwonym woda wyniosła na środek placu. Kawałek dalej z kartonu wyciągnęli świadectwo syna. - Ile żeśmy się nacieszyli tym wymarzonym domem – spoglądali na zalany teren małżonkowie.
Sprzątanie potrwa tu jeszcze kilka dni. 10 godzin po ulewie wszędzie wciąż była tylko woda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto