- Rocznikowo mam 56 lat, ale urodziny tak naprawdę obchodziłem tylko 14 razy - śmieje się Roman Kluczniok.
W najbliższą środę, 29 lutego, w jego ładnym domu, z okien którego widać kominy i szyby dawnej kopalni Dębieńsko, znów rozdzwonią się telefony. Bo rok przestępny to dla rodziny pana Romana, jedyna okazja, by życzyć mu zdrowia, szczęścia i pomyślności dokładnie w dniu urodzin.
- Znajomi często się głowią, czy dzwonić 28 lutego, czy poczekać do 1 marca. Najlepiej by pewnie było, gdyby dzwonili o północy, pomiędzy tymi dwoma dniami - mówi mieszkaniec Czuchowa, który ponad 20 lat przepracował na kopalni Dębieńsko w Czerwionce-Leszczynach. Dziś jest już na emeryturze. Wolny czas poświęca swoim pasjom. Przede wszystkim rzeźbi w drewnie. Ale także gdy tylko nastaje wiosna, wsiada na swój ukochany motocykl i gna zwiedzać okolicę.
- Prawie rok przekonywałem żonę, że warto go kupić. W końcu się zgodziła i to był jeden z moich najlepszych prezentów urodzinowych - mówi.
Mimo iż dziś do świętowania urodzin nie przywiązuje już zbyt wielkiej uwagi, tak w dzieciństwie, było zupełnie inaczej.
- Rodzice zawsze starali mi się wynagrodzić fakt, iż urodziłem się w roku przestępnym. Dostawałem więc bogatsze prezenty. Dziś wspominam te czasy z uśmiechem, ale jako dziecku, wcale nie było mi do śmiechu. Pamiętam, że kiedyś przyniosłem do szkoły cukierki, żeby poczęstować koleżanki i kolegów z klasy, przy okazji urodzin. Kolega z ławki powiedział mi wówczas: "po co ty te cukierki przyniosłeś, przecież nie masz urodzin" - wspomina Roman Kluczniok.
Gdy kończył 18 lat, zaproponowano mu, by do dowodu osobistego, zamiast 29 lutego, wpisał 28. Nie skorzystał.
Lidia Biernat, mieszkanka rybnickiej dzielnicy Boguszowice, wprawdzie w szkole cukierków nie rozdawała, ale do dziś pamięta uśmiechy na twarzach ludzi, którym podawała datę urodzenia.
- Najczęstszą reakcją jest zdziwienie, a potem zaraz pojawia się uśmiech. Tak było na przykład, gdy urzędniczce podawałam datę urodzenia do dowodu osobistego. Kiedyś koleżanki i koledzy w szkole zawsze żartowali, że trzeba mieć albo wielkie szczęście, albo wielkiego pecha, by urodzić się właśnie w dniu, który w kalendarzu, pojawia się raz na cztery lata - mówi nam rybniczanka. Ona przy symbolicznej lampce wina, w najbliższą środę urodziny świętowała będzie dopiero po raz 13.
- Mój mąż się śmieje, że ma za żonę nastolatkę - mówi nam ze śmiechem.
- Dla mnie ta data urodzenia nie jest niczym nadzwyczajnym, jest tylko nieco bardziej oryginalna od innych. To miłe wiedzieć, że takich ludzi jak ja, jest tylko garstka - dodaje rybniczanka.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?