Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rybnik: Sklep z dopalaczami zamknięto, bo znaleziono tam pochodne amfetaminy

Barbara Kubica
ALEK
"Nienawidzę cię" powiedział mi, gdy do mnie zadzwonił. Był zły, że rozmawiałam z dziennikarzami o narkotykach i dopalaczach, że po artykule zamknęli sklep z tym świństwem na ulicy Gliwickiej. Ale przynajmniej wiem, że syn żyje, że jest gdzieś tu, w Rybniku - mówi nam matka młodego narkomana, pielęgniarka z rybnickiego szpitala psychiatrycznego. Ta sama, która niedawno błagała nas o pomoc.

Jej apel i nasz artykuł z 18 stycznia (Spowiedź matki narkomana. Przegrywamy z dopalaczami) nie został bez echa. Udało nam się wygrać choć jedną bitwę.
W piątek rybnicki sanepid zamknął sklepy z dopalaczami w Rybniku i Żorach (dodajmy, że został też zamknięty sklep w Katowicach). Dokładnie o godz. 13.45 drzwi zostały zaplombowane. Przechodnie mogli przeczytać na nich komunikat. "Obiekt zamknięty decyzją Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Rybniku".
Sklepy zostały zamknięte na polecenie głównego inspektora sanitarnego i wojewody śląskiego, który działał na podstawie ustawy o zarządzaniu kryzysowym. Działania zostały przeprowadzone w całkowitej tajemnicy. - Decyzje mają związek z przeprowadzonymi przez nas kontrolami w sklepach - wyjaśnia Lidia Lazar, zastępczyni
państwowego powiatowego inspektora sanitarnego w Rybniku. Pierwszą kontrolę w tym roku sanepid przeprowadził 16 stycznia. Wówczas w obiektach w Rybniku i Żorach zabezpieczono próbki sprzedawanych substancji.
- Badania potwierdziły, że wśród zawartości znajdują się tzw. środki zastępcze, wymienione w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii - wyjaśnia Lazar. W zabezpieczonych próbkach znalazły się między innymi pochodne amfetaminy. Badania wykonano w Narodowym Instytucie Leków w Warszawie.
Z kolei 22 stycznia (cztery dni po naszym artykule) kolejna kontrola sanepidu w sklepach wykazała, że do obrotu w dalszym ciągu wprowadzane są te same produkty, które wcześniej zakazano sprzedawać. Oba lokale są zamknięte, a właściciele mają zakaz sprzedaży. Teraz właściciel może odwołać się od tej decyzji. Jeśli jego zażalenie zostanie odrzucone, grozi mu kara finansowa od 20 tys. do nawet 1 mln zł. - Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że zamknięto sklep z dopalaczami na Gliwickiej. Wiem, że mój syn i jego koledzy, całe to hermetyczne środowisko się tam zaopatrywało. Że ten sklep był dla nich bardzo fajny, bo gdy nie można było dostać niczego mocniejszego, łatwo było coś tam zdobyć w zastępstwie. Ale od takich środków wszystko się zaczyna - mówi matka narkomana. - Syn dowiedział się skądś o tym artykule w "Dzienniku Zachodnim". Ktoś skojarzył opisaną tam historię z nim i ze mną. Jest na mnie wściekły. I ja to rozumiem. On nie uważa, że ma problem. Nie rozumie, że to nałóg. Myśli, że jak dwa razy w tygodniu pali marihuanę, to nie jest to nic takiego - mówi pielęgniarka z rybnickiego psychiatryka. - Niech młodzi się bawią, niech korzystają z młodości jak najwięcej. Niech używają życia ile wlezie, ale od tego świństwa niech trzymają się z daleka - dodaje kobieta. Przestrogą dla młodych ludzi niech będzie przypadek z Żor. Na początku sierpnia ubiegłego roku policja otrzymała zgłoszenie ze szpitala, gdzie dopalaczami zatruł się 24- latek. Policjanci ustalili, że poszkodowany kupił je w sklepie przy ulicy Boryńskiej. Miał po nich halucynacje. Konieczna była hospitalizacja. Tylko w ubiegłym roku w województwie śląskim sanepid wymierzył właścicielom sklepów 7 kar pieniężnych wysokości 20 tys. zł, za wprowadzanie do obrotu produktów uznanych za środki zastępcze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto