Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Majka straciła nogę w wypadku. Teraz 23-latka uczy się na nowo codziennego życia

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Wraz z feralnym słupem telefonicznym, który runął na Majkę, runął też cały jej dotychczasowy świat. 23-latka po amputacji nogi uczy się żyć na nowo. I nie jest to proste...

Czasem swędzi ją stopa. Czasem boli ją też obciążone nieco latami spędzonymi w siłowni kolano. Ale 23-letnia Majka Dobruchowska przecież nie ma nogi. Tej która czasem ją swędzi albo boli. Dopiero uczy się, co to bóle fantomowe. Straciła nogę całkiem niedawno, bo ledwo trzy miesiące temu. Fatalny zbieg okoliczności. Kable wisiały nad drogą, ulicą przejeżdżała ciężarówka, zahaczyła o kable i trach! Na ziemię runął drewniany słup telefoniczny. Prosto na spacerującą z pieskiem Majkę. Nogę urwało nad kolanem, w udzie. Wystarczył moment.

Historia Majki tuż po wypadku opisywaliśmy na łamach Dziennika Zachodniego. Nam wszystkim zaimponował silny charakter tej dzielnej dziewczyny.

- Ja się pozbieram. Tak sobie myślę, że człowiek dostaje na głowę tyle, ile jest w stanie znieść - mówiła nam tuż po zdarzeniu dziewczyna. Fajterka - pomyślałam sobie. I dziś, gdy odwiedzam Majkę, prawie trzy miesiące później, wciąż mam przed sobą uśmiechniętą, pogodną dziewczynę, która jednak co rusz przeskakiwać musi przez rzucane jej przez życie przeszkody.

Codzienność nie jest wcale taka łatwa

- Trochę mnie ta codzienność zaczyna przytłaczać. Niestety. Chciałabym już normalnie żyć, ale póki co nie mogę… - mówi nam dziewczyna. Bo normalnego życia dziewczyna uczy się na nowo. To co do tej pory było normalną, codzienną czynnością, dziś jest wyzwaniem.

Przynieść sobie kubek wody? Otworzyć drzwi listonoszowi? Wejść do wanny? To wszystko wyzwania.

Do wypadku, który zmienił życie Mai Dobruchowskiej, 23-latki, doszło dokładnie 7 lipca. To była upalna środa, poranek. Majka miała wolne w pracy, jak co dzień wyprowadzała Sprintera, swojego ukochanego pieska na spacer. Z chwili, kiedy runął na nią słup, nic nie pamięta. Ostatni obraz to moment, kiedy odwraca się sprawdzić, czy jej pies nie zostawił na drodze jakieś niespodzianki i kątem oka widzi nadjeżdżający drogą samochód. Potem jest tylko huk.

- Resztę wydarzeń znam tylko z opowieści. Ale może to i dobrze. Nie staram się nawet przypominać sobie tego wszystkiego. Nie chcę przeżywać tego na nowo - mówi nam dziewczyna.

Życie uratowali jej ludzie, którzy byli na miejscu, okoliczni mieszkańcy. Ktoś założył zacisk, ktoś podał pasek, ktoś inny polewał jej twarz wodą. W szpitalu w Rybniku, gdzie trafiła. spędziła kilka tygodni. Najpierw przeszła jedną operację, potem drugą.

- Kikut został zabezpieczony, ale po kilkunastu dniach okazało się, że muszę mieć skróconą kość i oczyszczoną ranę - mówi Majka.

Powiedzieli jej: wstań i idź, więc poszła, a w zasadzie ... skakała

Jeszcze w szpitalu rehabilitanci powiedzieli jej: wstań na nogę i podali kule. Zaczynała więc od kilku kroków - do łazienki. Czasem upadała, bo potem znów szybko się podnosić.

- Bardzo często mam wrażenie, że tą nogę dalej mam. Budzę się rano i myślę, że to był sen. Kiedyś stałam w łazience, przed lustrem i przystawiona do ściany kula się osunęła się. Chciałam ją zatrzymać kolanem, tym którego nie mam... - wspomina. O bólach fantomowych w internecie przeczytała wszystko. - Też je czuję, ale na razie nie dokuczają mi na szczęście zbytnio. Częściej czuję drętwienie - zdradza.

Kiedy wreszcie wypisano ją do domu, radość była ogromna. I jej, i Sprintera, który z radości lizał ją po rękach i nodze, a świeżo zagojoną ranę obwąchiwał z zaciekawieniem.

- Ale nagle okazało się, że już nie jestem samodzielna, a całkowicie uzależniona od innych. Nie jestem w stanie przynieść sobie z kuchni szklanki wody. Nie zrobię śniadania. Sama nie mogę się wykąpać… - mówi dziewczyna.

- Wszystkiego, nawet podstawowych czynności muszę uczyć się od nowa - mówi Majka.

Trzy lata temu wyprowadziła się od rodziców na swoje. Miała małe mieszkanko w rybnickiej dzielnicy Niewiadom, do rodziców mogła iść spacerkiem. Ale sama myła sobie okna, gotowała, była na swoim, sama się utrzymywała. I miała świetne plany na przyszłość. Dzień przed wypadkiem odebrała wymarzony certyfikat trenera personalnego. Chciała pracować z ludźmi, na słowni. Tych marzeń Majka mimo przeciwności losu nie porzuciła.

- Może ktoś mnie jeszcze zatrudni. Póki co jestem bez pracy, pod koniec września kończyła mi się umowa w dotychczasowej firmie. Dostałam już pocztą świadectwo pracy...

Uziemiona na piętrze. Wejście do wanny do wyzwanie

Teraz prosto ze szpitala znów przeniosła się do rodziców.

- Zrezygnowałam z pracy, żeby być przy Majce. Z wszystkim jej trzeba pomóc - mówi mama dziewczyny. W będącym w remoncie domu rodziców, Maja zajęła pokój na piętrze. Po stromych schodach trudno się wchodzi o kulach.

- Do tego, że jestem uziemiona, najtrudniej mi się przyzwyczaić. Mam kule, ale o dłuższym wspieraniu się na nich nie ma mowy, bo złamany przy wypadku obojczyk nie chce się goić. Na wózku też daleko sama nie zajadę. Na spacer ze Sprinterem też nie wyjdę, bo on ma tyle siły, że jeszcze by mnie pociągnął i bym z wózka spadła … - mówi dziewczyna. - Wychodzę więc w towarzystwie. Idę z mamą, ona prowadzi psa, ja pracuję rękami, żeby ten wózek jechał. Każdy taki spacer odczuwam potem w mięśniach wieczorem - dodaje.

Sprawą wypadku Majki początkowo zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim. Potem okazało się, że zdarzenie miało miejsce po „rybnickiej” stronie ulicy Narutowicza i to miejscowa prokuratura jest właściwa do zajęcia się sprawą.

- Przesłuchaliśmy już kilku świadków, powołaliśmy biegłego z zakresu ruchu drogowego. Ale jest za wcześnie by mówić o naszych ustaleniach - mówi Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca Prokuratora Rejonowego w Rybniku. Dopiero kilka dni temu Majka została przesłuchana.

Pomagają, ale to wciąż kropla w morzu

Zaraz po zdarzeniu z pomocą Majce przyszli dobrzy ludzie - przyjaciele i znajomi. W internecie rozpoczęły się zbiórki, licytacje, zgłosiła się fundacja, która chciała pomóc. I ludzie, którzy przed laty przechodzili to samo. To oni w dramatycznych chwilach zwątpienia stanowili dla Majki podporę. I to oni pokazali też smutną rzeczywistość. A ta jest taka, że po pierwszym szale niesienia pomocy, emocje zawsze stygną.

Znalazła się nawet osoba, która na nieszczęściu dziewczyny chciała zarobić i na charytatywnych aukcjach sprzedawała drobiazgi, a pieniądze zabierała do kieszeni. Własnej. Efekt? Ludzie bali się licytować rzeczy dla Mai, bo nie byli pewni, czy rzeczywiście do niej ich ciężko zarobione pieniądze trafią.

- Sprawa została zgłoszona na policję, ale wolałabym o tym nie mówić, bo to trudna sytuacja dla mnie - ucina krótko dziewczyna.

Majka została ze zbiórką na koncie której jest kilkadziesiąt tysięcy złotych. A to za mało, by nawet marzyć o zakupie odpowiedniej protezy. A to o niej Maja teraz marzy.

- Wstępnie lekarze mówili, że proteza dla mnie to co najmniej 300 tysięcy złotych. Do tego dochodzi rehabilitacja. I muszę pomyśleć o remoncie pokoju w domu rodziców, albo o własnym kącie, gdzieś na parterze. Na piętrze jestem uziemiona - mówi nam dziewczyna. - Dostaniesz odszkodowanie - powtarzali dziewczynie znajomi. Owszem, być może dostanie, ale droga do tego daleka. - Bo do kogo mam uderzać o to odszkodowanie? Nikt nie wskazał póki co winnego mojego wypadku. Nie wiem czy rzeczywiście kable wisiały za nisko, czy zawinił kierowca auta. Muszę czekać aż prokuratura coś stwierdzi, potem sąd. Ale nie oszukujmy się, takie sprawy o odszkodowania ciągną się latami. Najbardziej się boję jednak tego, że nikt się do odpowiedzialności nie poczuwa i wyjdzie jeszcze na to, że sama sobie tą nogę urwałam - mówi smutno dziewczyna.

Pomóc można tutaj: zrzutka.pl/Zbiórka dla Majki

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto