W piątek około południa w Książenicach koło Rybnika doszło do dramatycznego wypadku. Samochód osobowy, prowadzony przez młodego człowieka, zderzył się z cysterną, pełną śmiertelnej trucizny. Amoniak zaczął wyciekać na jezdnię. Na miejscu szybko stawiły się jednostki zawodowej i ochotniczej straży pożarnej.
Przybyły też policja, rybnicka Straż Miejska i pogotowie, czyli wszystkie służby ratownicze Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Każdy, kto znalazł się w strefie "zero" (w promieniu 30 m od cysterny) mógł zginąć. Policja zamknęła więc wszystkie drogi dojazdowe do miejsca zdarzenia. Pożarnicy wyposażeni w aparaty tlenowe oraz narzędzia hydrauliczne rozcięli dach rozbitego wartburga. Po chwili wydobyli zeń uwięzionego rannego kierowcę, ledwo żywego od wyziewów amoniaku. Po przeniesieniu poza strefę, medycy z pogotowia udzielili mu pierwszej pomocy. Pod opiekę lekarzy trafiły też dwie osoby, które czekały na autobus na pobliskim przystanku i również uległy zatruciu.
Zabezpieczanie wycieku trwało kilkanaście minut. W tym czasie strażacy ustawili na granicach strefy "zero" tzw. kurtyny wodne, zapobiegające rozprzestrzenianiu się szkodliwych oparów. Amoniak bowiem rozpuszcza się w wodzie, a powstająca w ten sposób substancja jest zdecydowanie mniej szkodliwa.
Wypadek w Książenicach to na szczęście tylko ćwiczenia. Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu powiedział, iż symulowany wyciek amoniaku był początkowym etapem treningu sztabowego w zakresie zarządzania kryzysowego. Po raz pierwszy brały w nim udział wszystkie służby Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Do tej pory poszczególne jednostki przeprowadzały ćwiczenia osobno. Celem piątkowej akcji było sprawdzenie współdziałania zespołów i służb ratowniczych, umiejętności szybkiej oceny zagrożenia i podejmowania fachowych decyzji. Sprawdzano również system łączności. Ratownicy poradzili sobie świetnie.
- Gdyby do takiego wypadku doszło naprawdę, wszyscy przebywający w odległości 30 metrów mogliby ponieść śmierć. W promieniu 80 metrów ludzie nie mogliby przebywać dłużej niż pół godziny. Konieczna byłaby szybka ewakuacja mieszkańców - stwierdził st. kapitan Erwin Jaworudzki, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku.
Trzeba przyznać, że ćwiczenia zostały przygotowane w najdrobniejszych szczegółach. Zadano sobie sporo trudu, by wszystko wyglądało jak najbardziej realistycznie. "Ofiary" leżące na pobliskim przystanku były odpowiednio ucharakteryzowane i udawały osoby nieprzytomne. Ludzie w samochodach, przejeżdżających przez Książenice, nawet nie domyślali się, że cała akcja to tylko ćwiczenia.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?