Rośnie liczba ofiar

W czwartek rano w radlińskiej kopalni "Marcel" zginął 46-letni górnik. Osierocił dwoje dzieci. Maszynista szybu przechodził za pracującą maszyną wyciągową. Został wciągnięty przez linę nośną pod tarczę pędną szybu i zginął na miejscu. Danuta Olejniczak-Milian, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, powiedziała, że górnik nie powinien znajdować się w pobliżu pracującej maszyny wyciągowej. Okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku.

Tymczasem trwa wyjaśnianie przyczyn tragedii w kopalni "Jas-Mos". W piątek do Jastrzębia przyjechał minister gospodarki Jacek Piechota. Wraz z m.in. dyrektorami kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej uczestniczył w odprawie na temat przestrzegania procedur bezpieczeństwa. W sobotę Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku i kopalniani BHP-owcy ustalali harmonogram prac komisji wyjaśniającej okoliczności wypadku. Pracowała też komisja powołana przez prezesa WUG-u. Dzisiaj do "Jas-Mosu" ma przyjechać komisja rządowa.

Tymczasem górnicy mówią nieoficjalnie, że pod ziemią często łamie się obowiązujące przepisy. Kiedyś bowiem tę samą robotę wykonywało więcej osób. Państwowa Inspekcja Pracy ocenia, że większość kopalń nie przestrzega przepisów o czasie pracy górników, a maszyny zapewniające bezpieczeństwo nie zawsze są w pełni sprawne. PIP zarzuca również górnictwu "liberalne i wybiórcze" podchodzenie do zasad bezpieczeństwa i higieny pracy.

- W żadnej kopalni nie przestrzega się rygorystycznie wszystkich przepisów. Wciąż stwierdzamy różne nieprawidłowości i uchybienia w codziennej działalności. Trzeba jednak przyznać, że liczba wypadków w górnictwie od kilku lat systematycznie maleje - twierdzą przedstawiciele Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach.

Specjaliści podkreślają, że 75 procent wszystkich wypadków w kopalniach powodują ludzie. Podobne wskaźniki są jednak w innych branżach gospodarki.