Adam Fudali: Był moment, kiedy witałem się już z św. Piotrem
Jak zdrowie?
Jeszcze nie w pełni funkcjonuję normalnie. Poruszam się w tej chwili po urzędzie, po gabinecie przy pomocy wózka. Ale to jest moment, kiedy wszystko idzie w dobrym kierunku. W tej chwili muszę wykazać bardzo dużo samozaparcia i te ćwiczenie rehabilitacyjne, które przechodziłem w szpitalu muszę kontynuować dziennie rano w domu. To jest niesamowicie bolesne. Człowiek się rano budzi, chciałby się jedynie przewrócić na drugą stronę, a tu trzeba wstawać i zadbać o tą kondycję. Muszę przecież wzmocnić mięśnie jak najszybciej i to jak dotąd mi się udaje. Osoby, które prowadzą moją rehabilitację są zadowoleni z postępów, ja trochę mniej. Chciałbym się poruszać tak sprawnie, jak przed chorobą, ale to wymaga jeszcze trochę pokory.
Czy to prawda, że wciąż czeka pana jeszcze jedna operacja?
W dalszym ciągu mam problemy z kręgosłupem, ale przeszedłem dwie pbardzo poważne operacje w ostatnim czasie, więc nie mogę od razu przechodzić kolejnego, poważnego zabiegu. Trzeba poczekać, wzmocnić organizm i jeśli lekarze podejmą decyzję o tym, że trzeba mnie jednak operować, to zrobię ten zabieg. W tej chwili te ćwiczenia, które prowadze mają na celu przede wszystkim wzmocnienie mięśni, żeby te dolegliwości z kręgosłupem były jak najmniej dotkliwe.
Czy może pan zdradzić jakie operacje pan przeszedł?
To nie jest jakaś większa tajemnica. Okazało się, że na mojej prawej nerce jest guz i trzeba było tą nerkę usunąć. Teraz mam więc tylko jedną nerkę i w tej chwili po tej operacji mam problem... Muszę bardzo dużo pić, a to z kolei łączy się z tym, że muszę bardzo często korzystać z... toalety (śmiech). Wypijam więc dziennie minimum dwa litry płynów dziennie. No i mam wycięte 30 centymetrów jelita cienkiego. To też był niemały problem po tej operacji. Nie mogłem ani myśleć, ani słuchać o jedzeniu. Od razu miałem odruch wymiotny. Efekty widać chyba, bo schudłem prawie 35 kilogramów. Ale myślę, że szybko nadrobię, choć żona mnie pilnuje, żeby lepiej nie. Musiałem wymienić przecież całą garderobę, więc teraz nie mogę od razu przytyć, bo to byłby spory wydatek.
Przed chrobą był pan niezwykle aktywny, ciągle w pracy. Jak pan sobie radził z tą bezczynnością w szpitalu?
To było ciężkie, ale starałem się żyć pracą, miastem. Co ja na to poradzę, że najlepiej czuje się w pracy. Ostatnio z każdej strony słyszałem, że mam zwolnić, odpocząc, ale na odpoczynek przyjdzie jeszcze czas. Był rzeczywiście trudny moment, kiedy byłem przez tydzień w śpiączce farmakologicznej i już się witałem z świętym Piotrem. On mi powiedział, że mam wracać na dół, bo tam jest jeszcze sporo do zrobienia.
Był taki moment, kiedy pojawiły się pogłoski o pana rzekomej śmierci. Wiedział pan o tym?
Tak słyszałem o tym, ale to nie pierwszy moment, kiedy mnie uśmiercono. Kiedy miałem 19 lat, miałem ten ciężki wypadek i wtedy też umierałem. To było 42 lata temu. Miejmy nadzieję, że to dobra wróżba na przyszłość. Do tej pory było tak, że jak ktoś do mnie przyszedł do szpitala i powiedział mi "Adam, dobrze wyglądasz" to za dzień czy dwa miałem operację. Potem kolejna wizyta, komplement i znowu zabieg. Teraz jak ktoś mi mówi, że dobrze wyglądam...
Wrócił pan już do pracy na pełny etat?
Tak, to nie bedzie praca do trzeciej, tylko tak długo jak trzeba będzie. Nie mam z tym żadnych problemów, ani z kondycją fizyczną, ani psychiczną. Jeżeli praca dla człowieka jest pasją, to bardzo dobrze działa na samopoczucie. Tu się może człowiek zrealizować, komuś pomóc, coś zrobić.
Cały wywiad z Adamem Fudali przeczytasz na dziennikzachodni.pl
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?