MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rolnicy z niepokojem patrzą w niebo

ADRIAN KARPETA
Jacek Gorywoda obawia się o swoje zbiory.  ADRIAN KARPETA
Jacek Gorywoda obawia się o swoje zbiory. ADRIAN KARPETA
Zimni ogrodnicy (czyli imieniny Pankracego, Serwacego i Bonifacego) oraz przypadająca tuż po nich zimna Zośka (imieniny Zofii) co roku spędzają sen z powiek sadowników i rolników.

Zimni ogrodnicy (czyli imieniny Pankracego, Serwacego i Bonifacego) oraz przypadająca tuż po nich zimna Zośka (imieniny Zofii) co roku spędzają sen z powiek sadowników i rolników. Zazwyczaj bowiem w połowie maja nadchodzi kilkudniowe ochłodzenie.

Nocne przymrozki niszczą kwiaty drzew, a nawet niektóre uprawy rolne. Niektórzy sadownicy zabezpieczają przyszłe zbiory, rozpalając na przykład ogniska wokół upraw. Dym tworzy bowiem naturalną "pierzynę" i chroni kwiaty. Z kolei działkowcy sieją pomidory, ogórki czy koperek dopiero po 15 maja.

Wczoraj, 15 maja, czyli w zimną Zośkę, nie było jednak aż tak źle. Temperatura rzeczywiście obniżyła się o kilka stopni. Na szczęście nie wystąpiły przymrozki. - Zimnych ogrodników mieliśmy na przełomie marca i kwietnia. Spadł śnieg i chwycił mróz. Anomalia zniszczyły róże, które wcześniej posadziliśmy - żali się Tadeusz Kozieł z Pogrzebienia w gminie Kornowac.

Jego sąsiedzi narzekają, że mróz zniweczył wówczas również dobrze zapowiadające się zbiory owoców. Najbardziej ucierpiały między innymi brzoskwinie. Na szczęście ocalały jabłka i morele. Pan Tadeusz, który pełni funkcję przewodniczącego komisji rolnictwa przy Radzie Powiatu Raciborskiego, twierdzi że gospodarzy z Raciborszczyzny martwi coś innego. - Największym problemem jest obecnie susza. Mimo że wciąż się chmurzy i grzmi, opady są stosunkowo niewielkie - mówi rolnik.

Jacek Gorywoda, który gospodaruje na 30 hektarach, twierdzi, że jeśli dalej będzie sucho, żniwa będą bardzo kiepskie. - Zboże po prostu nie wyrośnie i kombajn nie będzie w stanie zebrać plonów - wyjaśnia rolnik. - Fatalnie może być również z ziemniakami, które co prawda "lubią" ciepło, ale jednocześnie muszą mieć trochę wilgoci. Równie groźne są gradobicia, które szczególnie dają się we znaki w Pogrzebieniu.

- Gradobicia nękają naszą miejscowość od co najmniej 1877 roku. Wtedy to z nieba spadały grudki lodu wielkości kurzych jaj. Zginęło wówczas wiele sztuk bydła i owiec. Niemal wszystkie uprawy zostały zniszczone. Zapanował głód - wspominają najstarsi mieszkańcy Pogrzebienia.

Gradobicia powtarzają się niemal co roku. W ubiegłym roku z nieba leciały kule wielkości 2-złotówki. Grudki lodu zniszczyły blisko 50-procent uprawy rzepaku państwa Gorywodów. Grad padał również przedwczoraj. Na szczęście był stosunkowo niewielki i nie wyrządził wielkich szkód.

- W tym roku już się ubezpieczyliśmy - mówi Jacek Gorywoda. Nie wszyscy rolnicy zdecydowali się na taki krok. Mieszkańcy Pogrzebienia mają jednak nadzieję, że od gradobicia uchroni ich błagalna procesja, która odbywa się tu dokładnie od 130 lat.

- W tym roku miała szczególny charakter. Po raz pierwszy jej uczestnicy jechali na koniach. Dopisała też frekwencja. W sumie zjawiło się na niej bowiem około 100 gospodarzy - wylicza Tadeusz Kozieł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto