Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szopki Krakowskie Zbigniewa Zymana z Rybnika zadziwiają Kraków

Aleksander Król
Zbigniew Zyman pracował na kopalni - najpierw 1 Maja, a potem Marcel, ale jak mówi - “górnictwo to mało romantyczny zawód”. A ponieważ ma duszę romantyka, zaczął budować najpierw modele żaglowców, a od 10 lat Szopek Krakowskich. I chociaż jest z Rybnika i szopkom nie poświęcił, jak niektórzy całego życia, to z powodzeniem rywalizuje z twórcami krakowskimi. Ba! Wygrywa prestiżowe Konkursy Szopek Krakowskich!

Szopki Krakowskie Zbigniewa Zymana z Rybnika zadziwiają Kraków

Podczas tegorocznego, jubileuszowego 75 konkursu rybniczanin zajął 2 miejsce. W poprzednich latach dwukrotnie zdobywał pierwsze miejsce, dwa razy był drugi a raz jego praca zdobyła wyróżnienie.

Jak rodziła się ta wielka pasja? - Pracowałem w górnictwie, a to zajęcie przyziemne, a nawet podziemne. Dlatego szukałem jakiejś odskoczni, relaksu, czegoś, co sprawiałoby mi przyjemność. Dlatego zacząłem budować modele żaglowców. Jak budowałem żaglowiec, to jakbym pływał po morzach i oceanach. Bawiłem się tak przez 20 lat, aż zaczęło nam brakować miejsca w domu na modele. W końcu przerzuciłem się na szopki. Nieprzypadkowo. Od dzieciństwa fascynowały mnie programy „Piórkiem i węglem”. Kraków był wtedy dla mnie tajemniczym miastem, przesiąkniętym kulturą średniowiecza. Szopki mnie fascynowały, były bogate, na pozór skomplikowane. Chciałem zrobić coś oryginalnego, a na Śląsku nikt się tym nie bawił. A rzeźbienie w węglu mnie jakoś nie pociągało - mówi Zbigniew Zyman. Opowiada, jak zrobił pierwszą szopkę. Jak pojechał z nią do Krakowa. Jak urzekła go atmosfera konkursu… - Wciągnęło mnie na 10 lat - mówi.

W 2008 r. zaczął budować swoją pierwszą szopkę i 2 lata później wziął udział w konkursie. Następnie były kolejne w: 2011, 2012, potem 2015 i w końcu 2017 r. - I to wystarczy. Najprawdopodobniej ostatni raz byłem w Krakowie. Ja to traktuję jako relaks, nie robię tego by wystartować w konkursie - mówi.

Przyznaje, że praca nad szopką zajmuje bardzo dużo czasu. - Twórcy krakowscy wystawiają je praktycznie co roku, są i tacy, którzy robią to już 50 raz. Nie wyobrażam sobie, bym poświęcił temu aż tyle życia. Wykonanie szopki zajmuje mi dużo czasu, bo ja wykonuję je zgodnie z tradycją. To znaczy wszystkie elementy dekoracyjne, także figurki wykonywane są przeze mnie ręcznie od podstaw. Nie ma tam żadnych tasiemek, jakiś koralików. Nie ułatwiam sobie sprawy - tłumaczy Zbigniew Zyman. Opowiada, że średnią szopkę buduje około roku, natomiast większą nawet 3 lata. - Największa jaką zbudowałem miała 2,5 metra. Ona w tej chwili jest własnością Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Budowałem ją przez 3 lata. Godzin nie liczę, bo gdybym zaczął, to przestałoby mi to sprawiać frajdę. Jak się czyta dobrą książkę, czy ogląda dobry film, albo jak ci rybacy, którzy godzinami przy Stawowej łowią ryby - nie liczy się czasu. Relaks musi być relaksem - dodaje Zyman.

Dlatego, tak naprawdę szopka, którą wystawił na konkursie ostatnio, miała być „szopką domową”. - Chcę żeby wróciła do nas, do Rybnika, gdy skończy się wystawa w Krakowie pod koniec lutego - mówi Zyman.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto