Rybnik: Historia o tym, jak blondynka chciała zostać żużlowcem
Wkładam rękawice, gogle i kask, który mam wrażenie wazy z 5 kilogramów (a w rzeczywistości waży kilogram). – I jak w tym mam oddychać – myślę ledwo łapiąc powietrze. – No a teraz ciśniemy motor na tor, bo one zapalają na popych – rzuca Kacper. Od razu zakręciło mi się w głowie. Bo to żelastwo na którym zaraz miałam usiąść waży chyba tonę! A na dodatek kask cholernie uwiera mnie w szyję. I ta straszne mroczki przed oczami. – Dobra więc teraz zakładamy bezpiecznik. Chwytamy sprzęgło. Proszę pamiętać, żeby na starcie puścić nagle, jeśli chce pani wystrzelić jak z procy. Jeśli jednak mamy dojechać spokojnie do łuku, to powoli, jak w aucie puszczamy i spokojnie manetkę gazu podkręcamy. Proszę pamiętać o tym, żeby dociążyć tył motocykla… No niech pani dalej tyłek przesunie …. – krzyczy Kacper, bo przez ten cały kask kompletnie nic nie słyszę…Wiecie co? Ja może jednak zostanę przy tym kibicowaniu…