Rybnik: Historia o tym, jak blondynka chciała zostać żużlowcem
Ja, dziewczyna, która do tej pory z motocyklami miałam tyle wspólnego, że co najwyżej widzące jeden na ulicy potrafiłam powiedzieć „ładny kolor”. Za to niemal co tydzień, czy dwa, za każdym razem zdzierałam gardło na stadionie przy ulicy Gliwickiej kibicując zielono-czarnym. Bo skoro kibicem żużlowym jestem od lat, to czemu teraz nie miałabym zostać żużlowcem. – Cóż to za filozofia? Zapalasz motor, jedziesz prosto i skręcasz tylko w lewo – myślałam. Kiedy ten pomysł pierwszy raz rzuciłam podczas redakcyjnego kolegium, mój szef zbladł. – Połamiesz się – powiedział. Ale co tam, do odważnych świat należy – rzuciłam. Kwestia wyboru nauczyciela, który w tajniki tego sportu mnie wprowadzi, też nie stanowiła problemu. Bo kto byłby lepszym nauczycielem, niż Kacper Woryna.