Żółty Młynek w Rybniku otwiera się w piątek. "Nie chcemy stracić lokalu. Nie dostaliśmy ani złotówki pomocy"
Na zaklejonych, szklanych drzwiach Żółtego Młynka przy ulicy Św. Jana pod Starym Kościołem powieszono już kartkę z hasłem “Wkrótce otwarcie. Remont.” Przez szczeliny między gazetami, na zewnątrz wydostaje się ciepłe światło. W środku lokalu praca wre. Uwija się rodzina. Mamy wycierają kurze, młodzi przestawiają krzesła...
- To rodzinny interes. Są tu dwie mamy, wszyscy razem walczymy. Pokończyły się oszczędności. Zbliżamy się do momentu, gdy stanie się to niebezpieczne. Nie chcielibyśmy stracić tej restauracji – mówi nam Natalia Sobiech, właścicielka Klubokawiarni Żółty Młynek.
Ale jak to stracić? Przecież pomoc rządowa? Co konferencja to o niej mowa – dopytujemy.
- Nie dostaliśmy żadnej pomocy. Ani złotówki. Ja się otwarłam dopiero w zeszłym roku, w sierpniu, dlatego mi się nic nie należało jeśli chodzi o pomoc finansową z państwa – mówi Natalia Sobich.
Tłumaczy, że odkupiła knajpę od innego właściciela. - Z racji tego, że nie mam porównania zarobków z poprzedniego roku – to nic mi nie przysługiwało – wzrusza ramionami.
Tłumaczy, że musieliśmy zrezygnować z pracowników, bo z racji koronawirusa nie byli w stanie ich utrzymać.
A działalność na wynos? - dopytujemy.
W Żółtym Młynku tylko kręcą głową.
- Próbowaliśmy prowadzić działalność na wynos ale to nie zdawało w ogóle egzaminu, więcej wydawaliśmy na przyszykowanie wszystkiego, na same produkty, niż na tym zarabialiśmy – zauważa pani Natalia.
Konrad Michalak z Żółtego Młynka, dodaje, że ich lokal nie znajduje się na głównym trakcie.
- Nie jesteśmy na rynku, nasz lokal znajduje się przy placu kościelnym. A ludzie bardziej chodzą deptakiem z rynku w kierunku bazyliki. Tutaj rzadko zahaczają. Dlatego tutaj wynos się nie sprawdził. Bardziej kawiarnie na rynku, gdzie jest większy przemiał ludzi mogą na tym skorzystać. U nas się to nie sprawdziło – wyjaśnia Konrad Michalak.
Dlatego powiedzieli dość. Jeszcze tydzień, może miesiąc czy dwa I nie byłoby już czego zbierać.
Kilka dni temu na facebooku zaapelowali do mieszkańców:
Pomożecie? Potrzebujemy Was! Nadszedł czas decyzji, rodzinna kawiarnia nie może zostać zamknięta na zawsze, dlatego musimy się otworzyć. Przed nami wiele ciężkich przeciwności, ale jeżeli nam pomożecie to wspólnie damy radę w tych ciężkich czasach. Naszych gości prosimy o zachowanie odstępów jak również o posiadanie maseczki. Dbajmy o siebie i bądźmy odpowiedzialni. W jedności siła - napisali.
Polskie Weto w Żółtym Młynku w Rybniku
Otwarcie Żółtego Młynka zaplanowano na 12 lutego, na godz. 10. Jak to się odbędzie?
Właściciele wynajmą salę Polskiemu Wetu, a sami zajmą się kuchnią.
- Mamy Polskie Weto. My tylko salę wynajmujemy. Zajmiemy się gastronomią i zapleczem, a sala jest wynajęta i oni tu prowadza rekrutację – tłumaczy Konrad Michalak.
Dodaje, że Polskie Weto pomoże wszystko przygotować, rozmawiać z sanepidem czy policją.
Nie obawiacie się? Jasne, że Wasz lokal ma inny charakter, ale też wszyscy wiemy, co działo niedawno kawałek dalej w lokalu Face 2 Face – pytamy.
- Nie chcemy mieć problemów. Dlatego będzie ograniczona ilość osób, maseczki, dezynfekcja rąk. Będziemy tego pilnować bardzo mocno. Będzie mocny reżim sanitarny, by nie było problemu że narażamy czyjeś zdrowie – mówi pani Natalia.
W Żółtym Młynku tłumaczą, że w całej Polsce, mimo epidemii, otwarte są lokale gastronomiczne i działają w reżimie sanitarnym.
- I tak też chcemy to zrobić, by nie stwarzać zagrożenia, ale by ludzie w końcu mogli zacząć normalnie funkcjonować – dodają.
Coś ekstra na Walentynki w Rybniku
Tłumaczą, że na piątek nie planują niczego ekstra. - Myślę, że będzie na tyle ludzi, że dodatkowe atrakcje nie są potrzebne. Bardziej planujemy coś na Walentynki, na niedzielę zrobić coś ekstra – tłumaczy Natalia Sobiech.
Dodaje, że ludzie bardzo już chcą wyjść z domów. - Nawet w trakcie remontu, gdy mamy okna zaklejone gazetami, ludzie wchodzili I pytali, kiedy będzie otwarte – dodaje.
Klubokawiarnia Żółty Młynek to nie jest zwykły lokal. Zanim wprowadzono lockdown prowadziła – można by rzec - działalność społeczną i integracyjną. Regularnie organizowała spotkania z podróżnikami oraz slajdowiska.
- Spotkania podróżnicze prowadziliśmy wspólnie z domem kultury w Chwałowicach we wtorki. Nie chcemy z tego rezygnować. To fajna odskocznia od rzeczywistości, ale póki co nie będziemy ich uruchamiać. Zawsze przychodziło na nie dużo osób. Teraz, nie ma sensu, bo mamy limity miejsc – tłumaczą w Żółtym Młynku.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?