Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakażony górnik z kopalni Jankowice: "Oficjalnie nie nałożono na mnie kwarantanny. Panuje chaos"

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Straciłem węch, smak, pojawił się niewielki kaszel. Kiedy dodzwoniłem się do sanepidu poinformowano mnie, że wkrótce na telefon przyjdzie SMS z aplikacją "Kwarantanna domowa" do ściągnięcia. Minęło kilka dni i dalej ten SMS nie przyszedł. Policja też nie sprawdza czy jesteśmy w domu - mówi zakażony koronawirusem górnik z kopalni Jankowice, gdzie to tej pory potwierdzono 89 przypadków, a 690 osób jest w kwarantannie. Prosząc o anonimowość pracownik opowiada o chorobie, procedurach, specyfice pracy na kopalni w dobie pandemii oraz chaosie.

Zakażony górnik z kopalni Jankowice: "Oficjalnie nie nałożono na mnie kwarantanny. Panuje chaos"

Jak mogło dojść do zakażenia?
W ubiegłym tygodniu otrzymałem telefonicznie informację od kolegi, że jedna z osób z którą pracowaliśmy ma koronawirusa. Jedyną styczność jaką miałem z tą osobą, to rozmowa z zachowaniem dystansu. Dwa dni później straciłem węch, smak. Pojawiły się lekkie duszności, kaszel. Temperatury nie miałem, co najwyżej okolice 37 st. Do tego osłabienie. Przejście kilku kroków i trzeba odpocząć. Jeśli przyjąć, że choroba rozwija się 7 dni, to równie dobrze mogłem zarazić się szybciej. Być może moi koledzy również. Oni jednak wciąż czekają na wymaz i wyniki.

Jak wykonał pan badanie?
Po kilku dniach zaniepokoiły mnie wspomniane objawy. Podobne miała żona. Z kopalni nie miałem żadnych informacji, instrukcji. Pojechałem do szpitala, wytłumaczyłem gdzie pracuję, jakie mam objawy. Pobrano od nas wymazy i na drugi dzień były wyniki. Pozytywne w obu przypadkach.

Co było potem?

Przekazano mi, żebym się skontaktował z zakładem pracy i sanepidem. BHP przekazałem sytuację, odznaczyli nazwisko na liście i życzyli zdrowia. Sanepid to dłuższa historia. Kiedy otrzymałem wynik przez pierwszy dzień nie mogłem się dodzwonić. Próbowaliśmy nawet na dwa telefony. Nie było szans. Non stop linia zajęta. Kiedy pojawił się sygnał to tylko przez moment, potem było odrzucenie połączenia. Udało się na drugi dzień. Przeprowadzono wywiad, zebrano dane i polecono, żeby w razie niepokojących objawów kontaktować się ze szpitalem zakaźnym w Raciborzu. Poinformowano, że wkrótce na telefon przyjdzie SMS z aplikacją do ściągnięcia. Minęło kilka dni i dalej ten SMS nie przyszedł. Policja też nie sprawdza czy jesteśmy w domu. Tak to wygląda w praktyce.

Czyli chaos...
Jak wspomniałem, to kolega poinformował mnie, że mieliśmy w bliskim otoczeniu przypadek koronawirusa. Nie zadzwonił do mnie przełożony, czy ktoś z BHP. Dowiadujesz się tak naprawdę nieoficjalnie, że masz zablokowaną kartę, więc do pracy nie masz po co przychodzić. Dobrze, ale nikt nie informuje co robić i co dalej. Sprawdziłem, nie byłem w policyjnym systemie do kontroli, czyli oficjalnie nie nałożono na mnie kwarantanny. Ograniczyłem wyjścia i kontakty, ale tylko z powodu własnego poczucia odpowiedzialności. Ja zostałem w domu, ale ktoś inny może potraktować to jako dodatkowe wolne i chodzić po osiedlu, wyjść do sklepu i nieświadomie zarażać. Z domu wychodzą członkowie ich rodzin, np.. małżonkowie do pracy.

Zakażeń na Jankowicach jest bardzo dużo…
Kopalnia to specyficzny i duży zakład pracy. To nie fabryka, że wyłączamy maszyny i zamykamy halę na klucz. Wiadomo, ściany trzeba utrzymać, bo nie będzie do czego wrócić. Do tego pompowanie wody, wentylacja itp. Pracować trzeba. Nikt na czole nie ma napisane, że jest chory z powodu koronawirusa. Kichanie w kopalni to normalne, bo tabaka. Wielu kaszle. Jeden, bo pali, inny ma alergię, a trzeci z powodu smogu. Do tego pracujemy w takich warunkach, że raz jest ciepło, raz wieje i naprawdę każdy kto był na dole, to wie, że często człowiek czuje się osłabiony. Gdyby każdy taki kaszlący, kichający czy osłabiony nie przychodził do pracy, to chyba zostałaby w kopalni garstka osób. Ci naprawdę chorzy z kaszlem połączonym z gorączką czy innymi objawami pozostali przecież w domach na zwolnieniach. Wszystko wskazuje na to, że wielu zaraża zanim pojawią się jeszcze pierwsze niepokojące objawy.

Wprowadzone środki ostrożności nie wystarczą?
Pomiar temperatury, odstępy na bramie czy do zjazdu, to wszystko wygląda ładnie na papierze. W praktyce wygląda to zupełnie inaczej i chyba trudno mówić o kogoś winie, bo często inaczej się nie da. Tak już jest z powodu specyfiki. Odstępy na bramie można zrobić. Jednak trudno zachować dwa metry w kolejce po maski czy lampy. To niemożliwe, bo brakuje miejsca. Z resztą tam zachowujemy w miarę odstęp, ale to i tak wszystko się miesza przy aparatach, a także przy zjeździe. Jest tyle osób, że niemożliwe jest zachowanie tych wszystkich zasad na papierze. Podobnie na dole. Na miejsce robót jedziemy kolejką. Do przedziału wejdą cztery osoby, noga w nogę. Inaczej się nie da, bo trudno iść na miejsce robót kilka kilometrów. Dojdziesz i musiałbyś już wracać. Podobnie na dworcach. Tam nie ma tyle miejsca, żeby 200 osób w odstępach się rozeszło. Jeden na drugim...

Jedyną ochroną są maski?

Jedna na szychtę. Przecież trzeba coś zjeść, napić się, a więc ją ściągnąć i ponownie założyć. To mija się z celem. Trudno w nich pracować, a nawet gdyby to wilgotna nie nadaje się już do niczego. Człowiek ociera przecież spocone czoło i tak dalej. Sztygar woła żeby zakładać maski, ale po kilku godzinach pracy robi się to po to, aby nie dostać kary (władze kopalni zapowiedziały zakup większej ilości masek - red).

Jak teraz pan się czuje?
Dalej jestem osłabiony, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Węch i smak wracają. Na szczęście dzieci są zdrowie. Nie da się z nimi ograniczyć kontaktu, ale robimy co można. Wszyscy jesteśmy zamknięci pod jednym dachem. Wiadomo dzieci chcą się przytulać, ograniczamy to, głaszczemy po głowie. W zakupach czy wynoszeniu śmieci pomaga rodzina. Musimy przeczekać ten okres. Zanim wrócę do pracy muszę przejść dwa testy.

Kopalnie wstrzymały wydobycie

Kopalnie Jankowice (89 zakażeń, 690 osób w kwarantannie) i Murcki-Staszic (56 zakażeń i 390 osób w kwarantannie) zgodnie z deklaracją wstrzymały wydobycie od 27 kwietnia. Decyzja spowodowana jest pandemią koronawirusa COVID-19 i troską o bezpieczeństwo pracowników.

Ruch Murcki-Staszic funkcjonuje przy 73-procentowej absencji załogi. Z czterech tysięcy pracowników niezbędne zadania wykonuje tylko 1,2 tys. osób łącznie pod ziemią i na powierzchni zakładu. Wydobycie jest znacznie ograniczone.

- Normalnie pracuje jedynie dział wentylacji, zastępy ratownicze, wykonywane są pomiary i roboty konieczne ze względu na bezpieczeństwo przeciwpożarowe, jak np. doszczelnianie zrobów. W dwóch wyeksploatowanych ścianach prowadzone są niezbędne prace likwidacyjne. W jednej ścianie trwa proces łączenia jej dwóch części po wydłużeniu frontu ściany i połączeniu się prądów powietrza. W przyszłym tygodniu ma nastąpić jej rozruch. Kontynuujemy załadunki i sprzedaż węgla, ale tylko ze zwałów, czyli wydobytego wcześniej – poinformował w czwartek 20 kwietnia po południu Wiesław Piecha, naczelny inżynier, zastępca kierownika ruchu zakładu górniczego kopalni Murcki-Staszic.

Normalny ruch zakładu górniczego wstrzymany został również w rybnickiej kopalni Jankowice (ROW), gdzie załogę pod ziemią zredukowano o więcej niż połowę, do ponad tysiąca osób. Absencja wynosi prawie 60 proc.

Ruch Jankowice musi utrzymywać odstawę urobku z sąsiedniej kopalni Chwałowice. Oprócz tego wszelkie roboty zabezpieczające mają na celu zapewnienie prawidłowej wentylacji, ochrony przeciwpożarowej oraz odwodnienia wyrobisk górniczych.

- Z uwagi na konieczność zminimalizowania zagrożeń pożarowego i zawałowego trwa odświeżanie frontu na ścianach Z-11a w pokładzie 408/1, Z-10 w pokładzie 408/2 i Z-5 w pokładzie 417/1. Prace te wykonujemy siłami czterech brygad ścianowych – powiedział Czesław Mazurek, naczelny inżynier, zastępca kierownika ruchu zakładu górniczego Ruchu Jankowice w kopalni zespolonej ROW.

W trzech ścianach (Z-7 w pokładzie 409/1, M-3 w pokładzie 505 i Z-2a w pokładzie 501/3) w Jankowicach prowadzone są prace likwidacyjne, konieczne dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego z uwagi na okres inkubacji pożaru endogenicznego pod ziemią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto