Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wścieklizna od nietoperza

Adrian Karpeta
Irena Wojtasiok (z lewej) i Maria Kowalewska słyszały o wściekliźnie. Fot: ADRIAN KARPETA
Irena Wojtasiok (z lewej) i Maria Kowalewska słyszały o wściekliźnie. Fot: ADRIAN KARPETA
W Rybniku-Boguszowicach stwierdzono wściekliznę. Cierpiał na nią nietoperz o nazwie mroczek późny, którego znalazł jeden z chłopców, a następnie przehandlował za dwa lody.

W Rybniku-Boguszowicach stwierdzono wściekliznę. Cierpiał na nią nietoperz o nazwie mroczek późny, którego znalazł jeden z chłopców, a następnie przehandlował za dwa lody. Gdy okazało się, że ssak cierpiał na wściekliznę, szczepieniom poddano wszystkie osoby, które miały z nim kontakt. Akcja objęła trzynaście osób, w tym dzieci od trzech lat. Dzielnicę uznano za teren zagrożony wścieklizną. Trwają tam między innymi wzmożone kontrole właścicieli domowych zwierząt pod kątem aktualności szczepień przeciwko tej śmiertelnej chorobie.


Za dwa lody

Wszystko wydarzyło się 30 lipca. Nietoperza znalazł dziesięcioletni Alan. Było to w jednym z garaży przy ulicy Lompy. — Nietoperz był czarny, miał białą plamkę. Nie latał. Wziąłem go do domu. Chciałem go leczyć, a później wypuścić — relacjonował nam wczoraj chłopiec. Aleksandra Naczyńska, kierownik oddziału epidemiologii rybnickiego Sanepidu, mówiła, że dzieci biegały po osiedlu z nietoperzem. Dotykały go, a bardziej ciekawe wsadzały palce do jego pyszczka, żeby zobaczyć, jak ostre ma zęby.

Nietoperzem zainteresował się szesnastoletni Damian Kiełczewski, miłośnik zwierząt. Chłopak właśnie dostał się do technikum weterynaryjnego. „Odkupił” nietoperza za dwa lody i zabrał do swojego domu. — Wiedziałem, że jest z nim coś nie tak. Przecież nie latał. Chciałem mu pomóc — relacjonuje chłopiec. W Internecie znalazł namiary na poznańską klinikę dla nietoperzy Salamandra. Skontaktował się z jej pracownikami. Ci skierowali go do Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska, którego przedstawicielka przyjechała do Rybnika. Odebrała zwierzaka. Niestety, nietoperz nie przetrwał drogi i zdechł. Ciało ssaka wysłano do badań. Okazało się, że cierpiał na wściekliznę.


Wszczęli alarm

— Dowiedziałem się o tym 4 sierpnia. Stosowną informację przesłał faksem Zakład Higieny Weterynaryjnej Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Katowicach — mówił wczoraj Ryszard Wilk, powiatowy lekarz weterynarii w Rybniku. Tego samego dnia, czyli właśnie 4 sierpnia, po południu w dzielnicy pojawiły się ostrzeżenia o wściekliźnie. — Poprosiłem również Straż Miejską o większą kontrolę zwierząt — dodał Ryszard Wilk. Od 4 sierpnia dzielnica jest uznana za zagrożoną wścieklizną. Obowiązują tam pewne ograniczenia. Psy nie mogą biegać bez kagańców i smyczy. Mieszkańcy powinni też pilnować kotów.

— Apeluję również o szczepienie kotów — dodaje lekarz weterynarii. Strażnicy miejscy mają kontrolować, czy właściciele psów stosują się do obowiązku szczepienia czworonogów. Obostrzenia wprowadzono w promieniu pięciu kilometrów, będą obowiązywały przez miesiąc. Do akcji wkroczyła też inspekcja sanitarna. — Musieliśmy dotrzeć do wszystkich osób, które mogły mieć kontakt z chorym zwierzęciem. Okazało się, że nie było to łatwe.

Na przykład siostra chłopca, który trzymał nietoperza, wyjechała na obóz na Mazury — mówi Aleksandra Naczyńska. Dzięki wyjaśnieniom dzieci, udało się dotrzeć do wszystkich. Okazało się, że kontakt z nietoperzem miało trzynaście osób. Wszystkie zostały poddane szczepieniom na oddziale zakaźnym wodzisławskiego szpitala. Rybniczanie przyjęli już dwie dawki, dostaną jeszcze trzy.


Konieczna ostrożność

Wczoraj w rybnickim magistracie zwołano specjalną konferencję prasową. — Chcemy prosić mieszkańców o zachowanie szczególnej ostrożności w kontaktach ze zwierzętami żyjącymi dziko, czyli lisami, kunami czy nietoperzami. U zwierząt chorych na wściekliznę następuje utrata wrodzonego lęku, nietoperze tracą zdolność do latania, ale potrafią chodzić po ziemi — wyjaśnia Ryszard Wilk. Powiatowy lekarz weterynarii apeluje do rodziców, by ci wyjaśnili dzieciom, jak trzeba się zachowywać w tej sytuacji.

— Należy unikać kontaktów z dzikimi zwierzętami. Nie należy podnosić czy dotykać stworzeń pełzających po ziemi alba martwych — dodaje Wilk.
Jeśli ktoś znajdzie martwego lub pełzającego nietoperza, powinien jak najszybciej zgłosić się do Miejskiego Inspektoratu Weterynarii w Rybniku (tel. 42-28-632), do najbliższej lecznicy dla zwierząt, albo do Straży Miejskiej (42-27-252) lub komendy policji (42-95-201).


Nie ma paniki

W Boguszowicach nie było wczoraj paniki. Maria Kowalewska i Irena Wojtasiok słyszały o wściekliźnie, ale nie wiedziały, że cierpiał na nią nietoperz. Krzysiek Zawierucha, piętnastolatek, w ogóle nie słyszał o chorobie. — Ale byłem u babci w Działdowie, dopiero co wróciłem — zaznacza chłopak. Mieszkańcy nie widzieli plakatów z ostrzeżeniami o wściekliźnie. Wiele psów biegało bez smyczy i kagańców.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto