Żorscy wędkarze do dzisiaj nie mogą wyjść z szoku po tym, co się stało na terenie zbiornika Erg.
Już dwa razy ktoś wpuścił do zbiornika niebezpieczną gnojowicę. Ryby giną na potęgę. – Po raz pierwszy do skażenia stawu doszło 7 lipca w nocy. Wędkarze powiadomili nas, że czuć gnojowicę. Zaraz wypłynęliśmy na staw. Ryby wynurzały się na powierzchnię w poszukiwaniu tlenu. Gnojowica wypiera tlen z wody. Ryby nie miały czym oddychać i szukały powietrza – relacjonuje Edward Drabik z żorskiego koła nr 102 Polskiego Związku Wędkarskiego, które gospodaruje stawem Erg.
Z wody wyłowiono wówczas 56 kilogramów śniętych ryb, między innymi pięć olbrzymich sumów, mierzących nawet 90 cm, sporo okoni, były też karpie.
Wędkarze natychmiast powiadomili wszystkie służby oraz urząd miasta.
– Na szczęście nie doszło do żadnego dużego skażenia. Śnięte ryby wyłowiono wieczorem, a następnego dnia o godzinie 8. rano po zanieczyszczeniu nie było już ani śladu. Nie stwierdzono również skażenia w innych zbiornikach – mówił wtedy Tomasz Górecki, rzecznik urzędu miasta. Urzędnicy przypuszczali wtedy, że do zanieczyszczenia mogło dojść wskutek opadów deszczu – woda mogła wypłukać fekalia.
Pobrano próbki wody
Do drugiego, o wiele poważniejszego zanieczyszczenia, doszło w miniony piątek. Scenariusz był podobny. Wędkarze poczuli ogromny smród. Kiedy podeszli do zbiornika, zobaczyli śnięte ryby.
– To był okropny widok. Woda była po prostu biała od unoszących się po powierzchni śniętych ryb! Wędkuję od ponad 30 lat. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego! – opowiada Henryk Mikołajczyk, jeden z żorskich wędkarzy. Na miejsce znów przyjechały wszystkie służby zajmujące się ochroną środowiska, a także policja i straż pożarna. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pobrał do badania próbki wody. Zabrano też kilka śniętych ryb.
Wędkarze przez wiele godzin wydobywali ryby z wody. – Pływaliśmy łodziami i przy pomocy podbieraków wybieraliśmy ryby – mówi Jerzy Jurecki, działacz żorskiego koła wędkarskiego.
Tym razem wyłowiono aż 410 kilogramów ryb! Były to różne gatunki: głównie szczupaki, leszcze, a także płocie, okonie i liny. Straty mogą sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych. Ile martwych ryb zostało jeszcze w wodzie? Tego na razie nie wiadomo.
– Co roku do stawu wpuszczamy ponad półtora tony ryb. Trudno oszacować ile obecnie jest ich w wodzie. Wiemy jedno. Straty będzie trudno odtworzyć. Bo na przykład niektóre gatunki, takie jak płocie, trudno w ogóle kupić! – przyznaje Henryk Marszolik, wiceprezes żorskiego koła.
Policja prowadzi śledztwo
Anna Surowiec z Wydziału Infrastruktury Komunalnej i Ochrony Środowiska w żorskim magistracie powiedziała wczoraj, że trudno ustalić przyczynę śnięcia ryb. – WIOŚ pobrał próbki na wlocie i wylocie ze zbiornika. Po otrzymaniu wyników będzie można powiedzieć coś więcej – stwierdziła Anna Surowiec.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi również żorska policja. – Wygląda na to, że ktoś po prostu czyści sobie szambo i zamiast płacić za odprowadzenie gnojowicy, spuszcza ją do stawu – mówił wczoraj podinspektor Witold Orman, naczelnik sekcji prewencji żorskiej policji.
Wędkarze nie mają wątpliwości: – To nie mogło być jakieś małe, przydomowe szambo. Niewielka ilość gnojowicy nie doprowadziłaby do tak dużego skażenia! – mówią.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?