Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walczą o życie synka

Jacek Bombor
Lidia Depa wie, że Olafek cierpi na nieuleczalną chorobę, ale nie poddaje się
Lidia Depa wie, że Olafek cierpi na nieuleczalną chorobę, ale nie poddaje się
Trzyipóletni chory Olafek z podwodzisławskiego Godowa to prześliczny blondynek. Z uśmiechem przegląda kolorowe obrazki, leżąc na tapczanie w pokoju gościnnym.

Trzyipóletni chory Olafek z podwodzisławskiego Godowa to prześliczny blondynek. Z uśmiechem przegląda kolorowe obrazki, leżąc na tapczanie w pokoju gościnnym. - Ja chcę do Kuby - patrzy błagalnym wzrokiem na mamę, słysząc swojego 9-letniego brata, który wrócił do domu z kolegą. Lidia Depa bierze syna na ręce i zanosi go do sąsiedniego pokoju.

Gdy potem opowiada o schorzeniu syna, głos jej się łamie.

- Przestał chodzić niedawno, we wrześniu. Sam jeszcze siedzi, czasami mu tylko główka opada. A tak niedawno na komunii brata biegał z innymi dzieciakami, wszędzie go było pełno - mówi zrozpaczona matka.

Jeszcze w zeszłym roku wszystko było w porządku: Olafek biegał wokół domu, jeździł na rowerku, szalał w piaskownicy. Prawidłowo się rozwijał. Potem rodzice zauważyli, że jedną nóżkę zaczyna dziwnie ciągnąć za sobą.

- Myśleliśmy, że coś z kolankiem się stało. W lutym neurolog stwierdził, że ma dziwnie wysunięty brzuszek. Zrobiono biopsję mięśni.

Wynik dla rodziców był szokujący: bardzo poważna i niezwykle rzadko występująca choroba mięśni: miopatia mitochondrialna, zespół Leigha.

Trafili do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Olafkiem zajmuje się od początku Hanna Mierzewska, adiunkt w tamtejszej Klinice Chorób Metabolicznych.

- To nieuleczalny, postępujący zanik mięśni. Wrodzony defekt genetyczny. Poszczególne partie komórek etapami obumierają w mózgu. Ale o takie dzieci warto walczyć, bo dobra rehabilitacja może im przedłużyć życie o kolejne kilkanaście lat. Miejmy nadzieję, że w tym czasie uda się znaleźć lekarstwo na tę chorobę. Prace nad nim cały czas trwają. W Polsce na zespół Leigha choruje 60 dzieci - mówi Hanna Mierzewska.

Lidia Depa i jej mąż Roman nie poddają się i walczą o syna. A nie jest łatwo.

- Swoje już wypłakałam. Czasami długo płaczę, bo lepiej, gdy z siebie zrzucę emocje. Ale nie tracę nadziei i żyję dla Olafka. Dwa razy w tygodniu jeździmy do rehabilitanta. W pozostałe dni sama zajmuję się synem. Masuję mu nóżki, by nie miał przykurczów, robimy ćwiczenia na basenie. Walczę o niego - mówi.

Niestety, profesjonalna rehabilitacja jest kosztowna, a rodzina utrzymuje się tylko z jednej wypłaty. - Mąż pracuje jako pomoc dołowa w kopalni, więc kokosów nie zarabia - mówi Lidia Depa.

W internecie rodzice nawiązują kontakty z osobami w całej Polsce, które mają dzieci z tą samą chorobą, wymieniają doświadczenia, by wiedzieć, jak najlepiej pomóc synowi.

- Wielu opiekunów traci siły. Mama 4-letniej Julki napisała mi, że Bóg zamknął przed nimi drzwi i otworzy wkrótce okno. Ale ja nie chcę tak myśleć - mówi z przekonaniem Lidia Depa.

Dlatego założyła konto, na które ludzie mogą wpłacać pieniądze. Lada dzień otworzy też stronę internetową, na której opowie historię synka.

- Chcę, by ludzie wpłacali pieniądze wiedząc, komu pomagają i co to za choroba - mówi mama chłopca.

Cały czas szuka klinik na świecie, które zajmują się podobnymi schorzeniami.

- Znalazłam taką w Stanach Zjednoczonych. To John Hopkins Hospital w Baltimore, jeden z najlepszych ośrodków na świecie. Tam chcę wysłać dokumenty chorobowe Olafka. Może któryś z lekarzy się zainteresuje - mówi.

- To świetna klinika, ale leczenie niczym nie różni się od tego, jakie stosujemy w Polsce - mówi doktor Mierzewska.

Pod koniec tego miesiąca z Holandii mają spłynąć wyniki badań genetycznych Olafka. One dadzą odpowiedź na pytanie, które geny mają mutacje.

Póki co Olaf bierze witaminy, lekarstwa na serce, by było silne i L-karnitynę.

- Nie może być szczepiony, nie może być znieczulany. Robię wszystko, by nie dostał jakiejś infekcji, która by go osłabiła - mówi Lidia Depa.

Rodziców nie stać na profesjonalne urządzenia do rehabilitacji. Przydałby się pionizator, pozwalający utrzymać równowagę, profesjonalny chodzik, mata ozonowa.

- A nawet zwykły rower trzykołowy świetnie pozwala utrzymać mięśnie w dobrej kondycji. Rehabilitacja powinna odbywać się poprzez zabawę, nie może się dziecku kojarzyć ze stresem. Dzięki ćwiczeniom Olaf będzie miał szansę na przeżycie kilkunastu lat więcej - mówi doktor Mierzewska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto