Rybnicka policja wyjaśnia okoliczności tragicznego wypadku, do którego doszło przy ulicy Energetyków w Rybniku.
W sobotę wieczorem w idących chodnikiem 23-letnią kobietę z 3-miesięcznym dzieckiem i jej 56-letnią matkę wjechał samochód. Kierowca nawet nie zahamował.
Domniemanego sprawcę zatrzymano wczoraj wczesnym rankiem w jednym z mieszkań w bloku przy ulicy Kilińskiego. Miał 1,05 promila alkoholu. Nie przyznawał się do winy. Zaprzeczał wszystkiemu.
Uciekł z miejsca wypadku
Dramat rozegrał się po godzinie 21. Pani Anna wracała ze swoją matką i synkiem od swojej babci. Mieli do pokonania niewielki odcinek - od budynków prywatnych, gdzie mieszka babcia, do swojego bloku. Szli oczywiście chodnikiem. Nagle zza zakrętu wyjechał duży samochód. Auto wypadło z jezdni i wjechało na chodnik. Uderzyło w wózek i kobiety.
- Na miejscu nie było żadnych śladów hamowania. Wynika z tego, że kierowca odjechał, nawet nie zwalniając - mówiła wczoraj Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy rybnickiej policji.
Cała trójka trafiła do szpitala. Trzymiesięczny Kamilek został przewieziony do Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach-Ligocie. Jego stan lekarze określili jako stabilny. Dziecko ma jednak obrażenia głowy.
Kobiety po opatrzeniu obrażeń zostały zwolnione do domu.
Mieli tylko kołpak
Rybnicka policja natychmiast przystąpiła do intensywnych poszukiwań sprawcy. - Mieliśmy tylko informację, że był to srebrny samochód typu kombi lub van - mówiła Aleksandra Nowara.
Po około godzinie, w odległości około 10-15 metrów, odnaleziono kołpak samochodu. Wczoraj o godzinie 6.25 w jednym z mieszkań na ul. Kilińskiego zatrzymano kierowcę, który najprawdopodobniej wjechałw ludzi. Przed blokiem stał samochód marki dodge caravan. Na przednim kole nie miał kołpaka. Pozostałe były takie same jak ten znaleziony w pobliżu wypadku. W bagażniku samochodu było wymienione koło.
Mężczyzna ma 32 lata, jest mieszkańcem Orzesza. Po zatrzymaniu miał 1,05 promila alkoholu. Mętnie się tłumaczył.
Jeśli zarzuty się potwierdzą, odpowie za spowodowanie wypadku, którego skutkiem były ciężkie obrażenia, ucieczkę z miejsca zdarzenia oraz prawdopodobnie za to, że doprowadził do tego wszystkiego w stanie nietrzeźwym. Grozi mu do dwunastu lat więzienia.
Chcą surowej kary
Rodzice Kamilka byli wczoraj w katowickim szpitalu. Udało nam się porozmawiać z dziadkiem chłopczyka.
- Całe szczęście, że moja żona niosła wnuczka na rękach. To auto wjechało w wózek, trochę zamortyzowało uderzenie. Gdyby Kamil był w wózku, pewnie by już nie żył - mówił Józef Malerczyk, dziadek chłopca.
Mieszkańcy bloku są wstrząśnięci. - Sprawca powinien ponieść surowe konsekwencje - mówią.
Otwarcie miasteczka ruchu drogowego w Radomsku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?