Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Schronisko dla Zwierząt w Rybniku nie dla wolontariuszy? WIDEO ZDJĘCIA

Aleksander Król
Grupa osób, która chciałaby pomagać w rybnickim schronisku dla zwierząt skarży się na to, że jest ono dla niej zamknięte. Nie mogą sprzątać kojców ani doglądać czworonogów, bo tzw. „wolontariuszom” (uważają, że powinno się mówić „wyprowadzaczom” bo ich zdaniem wolontariat w ogóle tam nie istnieje) pozwala się tylko dwa razy w tygodniu zabierać kilka psów.

- W jaki sposób zwierzęta mają znaleźć nowy dom jeżeli 90 proc. psów nie jest nigdzie promowana i nigdzie nie można ich zobaczyć. Również osoby przychodzące do schroniska nie są wpuszczane do tzw. drugiej strefy, tylko można zobaczyć parę psów z przodu ze strefy "pokazowej". Na stronie internetowej schronisko informuje, że mają prawie 250 psów, ale większość jest ukryta. Wielokrotnie odwiedzający usłyszeli, że nie można wejść bo to nie ZOO. Zrobiliśmy objazd po sąsiednich schroniskach i nigdzie nie było problemu, mogliśmy zobaczyć każdego psa i zabrać go na spacer. Co ukrywają? – pyta Ewa jedna z mieszkanek Rybnika (nazwiska miłośników psów są zmienione i znane redakcji), podkreślając, że tam nie ma żadnego wolontariatu.

Na dowód pokazuje nam komentarze osób, które adoptowały zwierzęta ze schroniska. - "Sunię dostałam wygłodzoną, skrajnie wycieńczona, zapchloną, zarobaczoną, od soboty na kroplówkach, tak się nie dba o zwierzęta […] Jak się ogarniemy to sprawę jeszcze poruszę, ona umierała z głodu” – pisze na facebooku osoba, która niedawno adoptowała psa z rybnickiego schroniska.

Jedziemy do schroniska
Miłośnicy zwierząt twierdzą, że to nieodosobniony przypadek. Proszą nas o interwencję. Postanawiamy przekonać się na miejscu, czy rzeczywiście jest tak źle. Na początku nie pokazujemy legitymacji prasowej, przychodzimy jak inni mieszkańcy z ulicy. Oglądamy psy do adopcji. Początkowo nie wpuszczają nas do części, gdzie przebywają psy będące na kwarantannie. Gdy już jako dziennikarze pytamy Przemysława Plucika, kierownika Schroniska dla Zwierząt w Rybniku, dlaczego część schroniska jest zamknięta dla osób chcących adoptować psa, ten tłumaczy , że to normalne.

Wolontariusze nie mogą być wpuszczani na całe schronisko ponieważ jest ono podzielone na tzw. sektory. Są sektory kwarantanny, czy zabiegowe, gdzie osobom postronnym jest wstęp wzbroniony. Rola wolontariusza w schronisku polega na wyprowadzaniu psów, opisywaniu, robieniu zdjęć i publikowaniu fotografii psów do adopcji w internecie

– uważa Przemysław Plucik.

A gdy mówimy, że miłośnicy psów widzą sprawę inaczej i chcieliby oprócz wyprowadzania psów, pomagać też na terenie schroniska, Plucik mówi, że to nie możliwe, bo ryzyko wiążące się z tym jest zbyt duże, wolontariusze mogą zostać pogryzieni.

Ci nie chcą jednak o tym słyszeć.

To jest piękne wytłumaczenie. Wolontariusze w każdym innym schronisku podpisują świadomość tego, że biorą na siebie odpowiedzialność. Umowy z wolontariuszami są specyficznie skonstruowane, więc jeśli jest tylko dobra wola, wszystko można załatwić

- mówi pani Jadwiga (nazwisko zmienione).
Problem w tym, że schronisko dla zwierząt w Rybniku jest prywatne, działa pod Rolniczą Spółdzielnią Produkcyjną, która prowadzi działalność gospodarczą. Nie ma świadczenia bezpłatnego w obrębie takiej działalności. Takie świadczenie jest zagwarantowane, tylko dla wyodrębnionych jednostek prowadzących działalność społeczną. Oni by mogliby wyodrębnić schronisko, ale im się to nie opłaci – mówi pani Jadwiga (nazwisko zmienione). Dodaje, że nie ma w rybnickim schronisku wolontariuszy. - Młodzież stoi pod bramą. Nie wchodzi na teren schroniska. Każą im grzecznie stać, dają kilka psów do wyprowadzenia, by zamknąć buzię wszystkim krzyczącym. Ale wolontariat na tym nie polega – dodaje pani Jadwiga.

Słoma byłaby lepsza od koców?
Miłośnicy psów mają wiele uwag do funkcjonowania schroniska oraz traktowania psów. Uważają, że te powinny mieć w zimie w budach słomę, a nie koce, bo nie mogą się nimi przykryć.
W schronisku odbijają piłeczkę tłumacząc, że słomę stosowali dwa albo trzy lata temu ale była trudna w utrzymaniu.

- W ziemie codziennie kilka osób stara się o to, by psom było dobrze, by nie marzły. Są uzupełniane codziennie koce, dywany, firanki, żaluzje. Codziennie kilkanaście razy uzupełniana jest ciepła woda. 80 do 85 proc. psów znajduje się w środku na ogrzewanych halach albo ma możliwość wejścia na taką halę. Czasami dziwimy się, że psy, które mają możliwość wejścia na ogrzewaną halę, wolą leżeć na zewnątrz, mimo że jest minus 10 stopni – mówi Plucik. Pokazuje nam też na dowód niedostępną dla osób postronnych część schroniska. Oglądamy halę, na której przebywają psy na kwarantannie. Jest czysto i ciepło. Nie zauważamy jakiś cierpiących psów.

WIDEO Z NASZEJ WIZYTY W SCHRONISKU ZOBACZ MIEJSCA NIEUDOSTĘPNIANE ZWIEDZAJĄCYM

Gdy naszymi wrażeniami dzielimy się z miłośnikami psów, ci uważają, że ta czystość jest „podejrzana”. –

Jak pan liczył na to, że zobaczy zapuszczone zwierzęta to było to nieporozumienie. Myślę, że na bieżąco się ich pozbywają. Oni wiedzą, że jak po wizycie u nich ktoś był mocno zbulwersowany, to mają dobę lub dwie na to by posprzątać, bo będzie kontrola – mówi pani Jadwiga.

Kontrola z Urzędu Miasta
Jak się okazuje na dwa dni przed naszą wizytą w schronisku była też kontrola z Urzędu Miasta w asyście strażników miejskich. Żadnych nieprawidłowości nie wykazała.

- W schronisku przeprowadziliśmy kontrolę na interwencje. Nie jest prawdą , że oni są uprzedzani o wszystkich kontrolach – czasami tak, ale nie wszystkie. Tym razem była bez uprzedzenia. Nie potwierdziły się doniesienia o złym traktowaniu psów – mówi Agnieszka Skupień, asystent prezydenta Rybnika. Zaznacza, że schronisko nie jest miejskie, a jedynie miasto płaci prywatnemu schronisku za utrzymywanie tam psów. – Kosztuje to miasto ponad 33 tys. złotych brutto miesięcznie – wylicza Skupień, dodając że miasto na ochronę nad zwierzętami bezdomnymi wydaje rocznie 430 tysięcy (ale w tym są też kastracji sterylizacji, czy dokarmiania kotów).

W związku z tym, że to jest schronisko prywatne nie ma tam tylko zwierząt z Rybnika. My mamy tam 77 zwierząt, a pozostałe są z innych gmin, które nie posiadają własnego schroniska. Łącznie jest tam teraz 178 psów

– mówi Skupień.

Mówi, że wolontariusze wyprowadzają psy, a raz w miesiącu można je spotkać psy do adopcji na wybiegu „Górka dla Burka”. Dodaje, że miasto nie widzi przeszkód, by w Rybniku powstało jeszcze jedno schronisko dla psów (bo chęć założenia wyraża część miłośników psów).

CZYTAJ TAKŻE ROZMOWĘ Z WOLONTARIUSZKĄ KTÓRA REGULARNIE PRACUJE W SCHRONISKU
Wolontariusze: Jesteśmy wyprowadzaczami, ale wiele rzeczy jest na plus

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto