Rybnik: Grzegorz W., który 10 lat temu zabił nożem i poćwiartował ciało ojca piłą do drewna, był niedawno na przepustce. Gdzie przebywa?
Grzegorz W., który nie trafił do więzienia za zabójstwo własnego ojca, byłego wiceministra transportu Eugeniusza Wróbla, nadal przebywa w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym – dowiedział się Dziennik Zachodni. Obecnie może jednak korzystać z urlopów i przepustek.
Ślady krwi w promieniach UV
Do zbrodni doszło w piątek, 15 października 2010 roku, w domu przy ulicy Hibnera w Rybniku. Początkowo rodzina zgłosiła zaginięcie, sugerując nawet uprowadzenie dla okupu. W mieście pojawiły się zdjęcia z podobiznami Eugeniusza Wróbla. - Wyszedł z domu w kapciach, w dżinsach, lekkimpolarze, bez komórki, obrączki, dokumentów. Musiało się coś stać – mówiła rodzina pana Eugeniusza. Następnego dnia z rana rodzina wynajęła prywatnego detektywa, Arkadiusza Andałę, który szybko zorientował się, że ślady zbrodni prowadzą właśnie do któregoś z domowników. Konkretnie do syna Grzegorza, który jako jedyny przebywał w domu. Pokrętnie tłumaczył, że nie widział ojca, miał pojechać do Katowic. - Mieszkanie jest tak ułożone, że schodząc z góry widział pokój, w którym miał pracować pan minister. Ale nie zainteresował się. To już dało do myślenia – mówił nam Andała w 2010 roku. Ekipa Andały zlustrowała tapetowany pokój. Na podłodze leżało pięć rolek. Zdecydowanie za mało, by wykonać robotę.
- Gdzie zniknęły? Nikt nie wiedział. Poza tym w czasie remontu w domu musi zawsze być jakiś nieporządek. A tam parkiet dosłownie lśnił, wręcz sterylnie go wyczyszczono. Poinformowałem lojalnie żonę pana ministra, że mam pewne podejrzenia co do syna. Rodzina absolutnie odrzuciła takie sugestie - mówił Andała. Dopełnieniem były ślady krwi na podłodze, widoczne w promieniach UV.
W tym samym czasie policja zatrzymała Grzegorza W. Już nie wyszedł z aresztu.
Przyznał się do zabójstwa, potem odwołał zeznania
Grzegorz W., syn ministra, tego dnia pokłócił się z ojcem. Poszło o nowy samochód i planowany od dawna kolejny wyjazd do Stanów Zjednoczonych. W pewnym momencie chwycił za nóż i ugodził. Potem poćwiartował ciało piłą do cięcia drewna, popakował w rolki tapet, schował do samochodu. Potem wywiózł nad zalew i szczątki wrzucił do wody. Do wszystkiego przyznał się policjantom podczas przesłuchania. Podczas rozprawy aresztowej - już po rozmowie z adwokatem - Grzegorz W. nagle odwołał swoje wcześniejsze zeznania. Stwierdził, że nie zabił ojca. Sąd odrzucił jego argumenty. Powód? - Składając u nas wyjaśnienia doskonale wkomponował się w to, co wiedziała już prokuratura. Krew na podłodze, nóż, łódka, zalew. Jego historia i nasze ustalenia się doskonale zazębiły, więc teraz to sobie może odwoływać zeznania, procesowo to nie ma dla nas praktycznie znaczenia - mówił nam jeden z policjantów. Jeszcze w tym samym tygodniu z Zalewu Rybnickiego wyłowiono kilka fragmentów ciała należącego ndo Eugeniusza Wróbla.
Niepoczytalny z powody choroby psychicznej
Grzegorz W., nie trafił przed oblicze sądu. W chwili popełniania zbrodni był niepoczytalny, więc prokuratura przesłała wniosek o umorzenie postępowania i umieszczenie Grzegorza W. na detencji, czyli na przymusowym leczeniu w zakładzie zamkniętym - wyjaśnia prokurator Jacek Sławik, szef rybnickiej prokuratury. Decyzję podjęto na podstawie opinii dwóch biegłych psychiatrów z Rybnika, co wzbudziło spore kontrowersje. Zwłaszcza, że jego matka, a żona ministra, pracowała jako szefowa lokalnej poradni psychologicznej. Czy dla bezstronności sprawy nie lepiej byłoby wysłać podejrzanego na obserwację poza Śląsk? Tak sugerował w rozmowie z nami znany karnista, prof. Jerzy Kruszewski z Uniwersytetu Warszawskiego - Przecież Rybnik to nie metropolia, tam się wszyscy znają - powątpiewał na naszych łamach. - W tej sprawie nie było takiej potrzeby. To, że matka podejrzanego jest psychologiem nie znaczy, że co do opinii biegłych mogą być jakiejś wątpliwości. Strony postępowania nie wniosły żadnych zastrzeżeń – uciął dyskusję Jacek Sławik, ówczesny prokurator rejonowy z Rybnika.
Ostatecznie Grzegorz W. trafił do Regionalnego Ośrodka Psychiatrii Sądowej w Branicach (woj. opolskie). Był objęty najwyższym w kraju stopniem nadzoru.
Był ostatnio na przepustce
Jak udało nam się dowiedzieć, wobec Grzegorza W. od 2011 r. do chwili obecnej stosowany jest środek zabezpieczający w postaci umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Obecnie przebywa jednak w Specjalistycznym Szpitalu im. Ks. Biskupa Nathana w Branicach (to szpital sąsiadujący z ROPS).
- Zgodnie z aktualną opinią sporządzoną przez biegłych jego stan jest stabilny, brak jest natomiast możliwości podania informacji na temat zaburzeń, na które cierpi – wyjaśniła nam Marta Lasecka z Sądu Okręgowego w Opolu.
Czy nadal jest objęty najwyższym w kraju stopniem nadzoru, dla sprawców najcięższych zbrodni?
- Grzegorz W. obecnie przebywa na oddziale o podstawowym stopniu zabezpieczenia. Brak jest informacji o tym na jakiego typu oddziałach internowany znajdował się wcześniej – dodaje Lasecka.
Podstawowy stopień oznacza, że Grzegorz W. ma dużo swobody. - W oknach są kraty, ale nie ma zamykanych sal. Taki pacjent może poruszać się swobodnie na oddziale. Przysługują mu urlopy, przepustki, ale za każdym razem o takiej sprawie powiadamiany jest sąd – usłyszeliśmy w szpitalu w Branicach. - Mamy informację o kilkudniowej przepustce w styczniu. Za każdym razem decyduje o tym dyrektor szpitala, my jesteśmy tylko informowani o tym fakcie – słyszymy w Sądzie Okręgowym w Opolu.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?