Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Roślinożercy

Przemysław Pruchniewicz
Mięso? Nie, dziękuje. Coraz więcej osób w Polsce odpowiada w ten sposób. Przez królestwo schabowego i rosołu przetacza się kolejna fala mody na wegetarianizm.

Mięso? Nie, dziękuje. Coraz więcej osób w Polsce odpowiada
w ten sposób. Przez królestwo schabowego i rosołu przetacza się kolejna fala mody na wegetarianizm.

Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie jadam przyjaciół – deklarował przed laty George Bernard Shaw. Choć słynny irlandzki dramaturg nie żyje już przeszło pół wieku, jego maksyma ciągle święci tryumfy i wyznacza preferencje kulinarne ludzi na całym świecie. Także w Polsce z roku na rok przybywa wegetarian. – Kilkanaście lat temu przyszła pierwsza fala zainteresowania wegetarianizmem, dotykała bardziej filozoficznych i duchowych aspektów. Później zaczęła zalewać nas kolejna w ramach mody, ponieważ okazało się, że różni znani muzycy czy aktorzy deklarowali się jako wege – zauważa Agnieszka Olędzka, redaktor naczelna „Wegetariańskiego Świata“. – Teraz znowu wzrasta zainteresowanie wegetarianizmem. Tym razem ma to podłoże zdrowotne, bo zwiększyła się zachorowalność społeczeństwa na tzw. choroby cywilizacyjne – dodaje. Bezmięsna dieta przestaje być domeną zbuntowanej młodzieży i zaskarbia sobie życzliwość także wśród ludzi w średnim i nieco starszym wieku. Trudno jednoznacznie określić, ilu wegetarian jest obecnie w Polsce. Według różnych źródeł, jest ich od 500 tys. do nawet o 2 mln. Wszystkie dane wskazują jednak na szybki przyrost społeczności wegetariańskiej w ostatnich 10 latach. Coraz więcej osób decyduje się także na weganizm, który eliminuje nie tylko mięso, ale również wszelkie produkty pochodzenie zwierzęcego.

Jeszcze nie tak dawno wegetarianie stanowili w Polsce żywieniowy folklor. Nikt się z nimi nie liczył, bo była ich zaledwie garstka. Na początku lat 90. można było nie jeść mięsa w domu, ale w restauracjach, barach czy na imprezach, wegetariańskich potraw nie sposób było uświadczyć. Dziś sytuacja zmieniła się diametralnie. Wegetarianie mają swoje pisma, stowarzyszenia, strony internetowe, a w każdym większym mieście powstają wege-bary. – W ostatnim czasie wyraźnie przybywa nam klientów i to nie tylko tych młodych – podkreśla Ilona Jędrusik, właścicielka wegetariańskiego baru „Green Way“ w Poznaniu.

Moralny obowiązek

Grzegorz Kurzyp z Poznania, wegetarianinem został 9 lat temu. Był wówczas w ósmej klasie. Od 5 lat jest na diecie wegańskiej. – Pewnego dnia poznałem ludzi, którzy byli wegetarianami. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o ich diecie i zrozumiałem, że zmiana preferencji żywieniowych to mój moralny obowiązek“ – mówi. Dla Czarka Wyszyńskiego z polskiego oddziału „Vivy!“, impulsem do przejścia na wegetarianizm było zabicie ryby. Zmusił go do tego ojciec. - Nie miałem w tym wprawy, więc nie mogłem sobie poradzić. Patrzyłem, jak to stworzenie walczy o życie, a im bardziej było okaleczone, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że muszę dokończyć to, co zacząłem. To był koszmar! Od następnego dnia nie wziąłem do ust żadnego mięsa - wspomina, zaznaczając, że trwa w tym postanowieniu już przeszło 6 lat.

Znany wegetarianin Paul McCartney, zwykł mawiać, że gdyby ściany rzeźni były ze szkła, nikt nie jadłby mięsa. I chyba jest w tym coś z prawdy. Filip Barche, definitywny rozbrat z mięsem wziął 15 lat temu, kiedy jako uczeń szkoły gastronomicznej musiał pójść na wycieczkę do rzeźni. - To, co tam zobaczyłem, zmieniło mój sposób patrzenia na świat. Wstydziłem się być człowiekiem! – tłumaczy. Michał Podogrodzki, nauczyciel angielskiego z Poznania mówi, że od zawsze brzydził się przemocą. - Od ośmiu lat nie miałem w ustach ani grama mięsa, a od ponad czterech nabiału i jaj – opowiada.

Wegetarianizm nie zna barier wiekowych, świadczy o tym, chociażby przykład Elżbiety Kuczyńskiej, nauczycielki z domu kultury w Gorzowie Wielkopolskim. Miała około „czterdziestki“, gdy odrzuciła mięso. O powodach zmiany diety mówi krótko: – Zrozumienie, współczucie, pacyfizm.

Jest coraz łatwiej

W mocno zunifikowanym i hołubiącym tradycje społeczeństwie, przejście na wegetarianizm traktowane jest jako odstępstwo od normy. Polska to przecież królestwo schabowego, a tradycyjny rosół przez wielu Polaków nadal uważany jest za skuteczne panaceum na wszelkie dolegliwości. Dlatego wegetarianom rzucającym kilka lat temu mięso, nie było łatwo. Opór ich diecie stawiali nawet najbliżsi. – Rodzice myśleli, że to chwilowy kaprys. Matka próbowała różnych metod, aby odwieść mnie od tego. Trwało to prawie rok, zanim dała spokój – wspomina Filip. Podobnie było u Michała. – Rodzina przyjęła moją decyzję z obojętnością, w przekonaniu, że mi minie – mówi z uśmiechem. – Nigdy do niczego mnie jednak nie zmuszali, a po pewnym czasie zaczęli nawet pomagać, zwłaszcza w gotowaniu, bo wegetarianizm szybko usamodzielnił mnie w kuchni – dodaje z dumą. Najbliżsi Grześka także nie byli pocieszeni zmianą jego diety, ale nie ma im tego za złe. – Zdaję sobie sprawę, iż pewne zachowania rodziców - niekiedy daleko odbiegające od partnerskiego dialogu – wynikały głównie z troski o moje zdrowie, a także podejrzenia o przynależność do sekty – mówi.
Dziś tolerancja dla żywieniowej odmienności znacznie wzrosła. Wegetarianom żyje się dużo łatwiej, bo podejście do nich zaczyna normalnieć, tak jak na Zachodzie, gdzie wegetarianizm nikogo już nie dziwi. – Nie odczuwam żadnego dyskomfortu psychicznego z powodu moich nawyków żywieniowych. Obecnie wegetarianizm jest tak trudny, jak wrzucenie kaszy gryczanej do garnka – porównuje Michał. Grzesiek zwraca uwagę na fakt, iż znacznie zwiększył się dostęp do zdrowej żywności. – Kilka lat temu rarytasem były kotlety sojowe i kilka rodzajów pasztetów. Teraz normalnością są sojowe „parówki“, „szynka“ i inne wynalazki, których jeszcze niedawno mogliśmy pozazdrościć naszym zachodnim kolegom – zauważa. – Jedyne ograniczenia to finanse, czas i kreatywność kucharza – wtóruje mu Grzesiek.

Globalne myślenie

Mimo że wegetarianizm zaczyna w Polsce powszednieć, to jego orędownicy nie ustają w akcjach propagandowych. Jak mówią, mięsożerni nie muszą udowadniać swych racji, bo są u siebie, a oni to co innego. Serwowany przez nich wachlarz argumentów nie ogranicza się tylko do aspektów etycznych czy zdrowotnych. Coraz częściej akcentują też walory ekologiczne. Podkreślają, że łańcuch powiązań, który kończy się kotletem na talerzu jest długi i złożony, a po drodze degradujący środowisko naturalne i to wcale nie mniej niż odpady przemysłowe.

Wegetarianie mawiają: „myśl globalnie - działaj lokalnie“, sugerując przy tym, że najbardziej lokalna jest własna dieta. Przekonują, iż wyeliminowanie mięsa z jadłospisu, to prosty sposób na zmniejszenie głodu na świecie. Podają przy tym, przemawiające do wyobraźni porównanie: obszar o powierzchni 5 boisk do piłki nożnej może wyżywić: 2 ludzi jedzących mięso, 10 jedzących kukurydzę, 24 jedzących zboża lub 61 jedzących soję. Podobnie jest z wodą. Dzienna porcja warzyw wymaga zużycia ok. 100 litrów wody, porcja wołowiny ponad 23 tys., a na wyprodukowanie jednego hamburgera potrzeba jej aż 10 ton.

W sukurs wegetarianom idzie również etologia, czyli nauka o zachowaniu zwierząt. Najnowsze badania dowodzą bowiem, że ludzie nie różnią się od zwierząt aż tak bardzo, jak nam się wydawało. Podobnie jak my są one zdolne do odczuwania strachu, bólu i cierpienia.

Żywieniowa rewolucja

Jeszcze do niedawna lekarze i dietetycy nie byli przekonani do wegetarianizmu, a ubiegłowieczna nauka o żywieniu utrzymywała wiele mitów na temat mięsa. Dziś coraz więcej specjalistów nie tylko nie demonizuje wegetarianizmu, ale nawet zaleca jego stosowanie. Przełom w poglądach nastąpił w połowie lat 90., a umocnił się wraz z rozwojem Internetu. Dzięki sieci polscy lekarze uzyskali dostęp do światowych badań i literatury. W tym czasie na Zachodzie i w USA trwała właśnie rewolucja żywieniowa. Dokonano istotnej zmian w gradacji produktów niezbędnych człowiekowi do prawidłowego rozwoju. Niegdyś za najważniejsze uważano mięso, a dopiero później nabiał, produkty zbożowe oraz warzywa i owoce. Dziś jest inaczej. Palmę pierwszeństwa otrzymują pełnoziarniste produkty zbożowe, potem warzywa strączkowe i owoce. Mięso zepchnięto na szary koniec. Potwierdzeniem słuszności tej zmiany ma być specjalny raport opublikowany w USA przez Lekarski Komitet Odpowiedzialnej Medycyny. Dokument ten - będący rezultatem kilkunastu lat badań - sygnowało ponad 3 tys. amerykańskich lekarzy i specjalistów z różnych dziedzin medycyny. Raport jednoznacznie stwierdza, że mięso powoduje choroby układu krążenia oraz nowotwory. Do podobnych wniosków doszli także angielscy lekarze i dietetycy. W „British Medical Journal“ opublikowali oni wyniki badań, w których - przez dłuższy czas - obserwowali 6 tys. wegetarian. Wynik był zadziwiający. Okazało się, że ryzyko zachorowania na raka w ich przypadku zmniejszyło się o 40 proc., a ryzyko chorób serca zmalało o 30 proc..

Wegetariańskie niemowlę?

O ile lekarze innych specjalizacji przestają demonizować wegetarianizm, to wśród pediatrów i położników ciągle zdarzają się jeszcze spory. Choć coraz częściej – zwłaszcza wśród specjalistów młodszego pokolenia – pojawiają się zwolennicy bezmięsnego odżywania małych dzieci i kobiet w ciąży. W Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie stworzono nawet specjalną poradnię dla dzieci na diecie wegetariańskiej i wegańskiej. Prowadzi ją dobrze znany wśród wegetarian dr Witold Klemarczyk.
Problemem ciągle pozostaje jednak społeczna akceptacja wegetariańskich dzieci. Problem dostrzega Agnieszka Olędzka, naczelna „Wegetariańskiego Świata“. – Kobiety w ciąży i z małymi dziećmi bardzo często poddawane są presji ze strony rodziny, która chce dokarmiać dziecko mięsem – mówi. – Jeśli cokolwiek w czasie ciąży jest nawet od- robinę nie tak, to rodzina zrzuca to na karb wegetarianizmu i zaczyna się szantaż emocjonalny, który ma siłę huraganu. No bo, jak odpowiedzieć na pytanie: czy chcesz, aby twoje dziecko było niedorozwinięte? – zastanawia się Olędzka. Lekarz Tomasz Nocuń uspokaja i zapewnia, że nie ma żadnych przeciwwskazań w stosowaniu diety wegetariańskiej, czy nawet wegańskiej u kobiet w ciąży i dzieci. Czym zatem zastąpić im mięso? – Mięsa nie trzeba niczym zastępować – odpowiada. – Tak samo, jak nie trzeba niczym zastępować alkoholu, papierosów, czy kawy – dodaje. Zdaniem Nocunia, autora kilku książek o wegetarianizmie, ważne jest tylko, aby dieta był prawidłowo zbilansowana. Wegetariańska matka powinna jeść pokarmy bogate w składniki odżywcze. – Owoce, warzywa, zboża, produkty strączkowe i orzechy. Między posiłkami np. suszone owoce, aby wzbogacić dietę w żelazo i inne mikroelementy – wylicza. Powinna także unikać nadmiaru kalorii, czyli pokarmów bogatych w cukier i tłuszcz np. słodyczy. – Trzeba też zadbać o witaminę B12 i D. Tę ostatnią dostarcza nam np. przebywanie na słońcu – wyjaśnia Nocuń.

Słynni wegetarianie

Na świecie: Sokrates, Platon, Hipokrates, Leonardo da Vinci, Newton, Wolter, Tołstoj, Goethe, a także Whitney Houston, Dustin Hoffman, Goran Bregović, Paul McCartney.
W Polsce: Czesław Niemen, Maja Ostaszewska, Zbigniew Hołdys, Małgorzata Braunek, Kuba Sienkiewicz, Barbara Labuda, Kayah czy Grzegorz Kołodko.

Odmiany wegetarianizmu

  • Laktoowowegetarianizm - dopuszcza spożywanie jaj, mleka
    i jego przetworów.
  • Laktowegetarianizm – odrzuca jajka, ale dopuszcza spożywanie mleka.
  • Weganizm - odrzuca wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego.
  • Witarianizm - wyklucza pokarmy gotowane. Podstawą są surowe owoce i warzywa.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto