Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rok temu w kopalni Pniówek doszło do tragedii. Prawie kilometr pod ziemią eksplodował metan. Zginęło 9 górników. 7 wciąż nie odnaleziono

Piotr Chrobok
Piotr Chrobok
Wybuch metanu w kopalni Pniówek był najtragiczniejszym wydarzeniem w kopalniach ostatnich lat.
Wybuch metanu w kopalni Pniówek był najtragiczniejszym wydarzeniem w kopalniach ostatnich lat. arc. DZ
Dziewięć ofiar śmiertelnych, kilkadziesiąt osób rannych i siedem wciąż uznawanych za zaginionych. To tragiczny bilans wybuchu metanu w kopalni Pniówek. Eksplozja miała miejsce w nocy, kilkanaście minut po północy. Gdy do poszkodowanych górników ruszyli ratownicy, nastąpił kolejny wybuch... Mija równo rok od tych dramatycznych wydarzeń.

Rok temu w kopalni Pniówek doszło do tragedii. Prawie kilometr pod ziemią eksplodował metan

To miała być zmiana jak każda inna. Był 20 kwietnia 2022 roku. Dzień na dobrą sprawę jeszcze się nie rozpoczął, bo było zaledwie kilkanaście minut po północy. W kopalni Pniówek swoją pracę miało za moment skończyć kilkudziesięciu górników, którzy byli wówczas niecały kilometr pod ziemią, w rejonie ściany N-6. Wtedy doszło do tragedii.

- Kwadrans po północy w kopalni Pniówek doszło prawdopodobnie do wybuchu metanu. Do wypadku doszło w ścianie N-6 na poziomie 1000 metrów pod ziemią. W zagrożonym rejonie przebywało łącznie 42 pracowników - brzmiał pierwszy wydany przez Jastrzębską Spółkę Węglową, do której należy kopalnia oficjalny komunikat.

W kopalni rozpoczęła się akcja ratunkowa. W rejon ściany, gdzie doszło do eksplozji zjechali ratownicy górniczy. Idących na ratunek górnikom, zastał kolejny wybuch metanu. Już kilka godzin później było wiadomo, że metan zabił trzech pracowników kopalni, a pod ziemią wciąż przebywało osiem osób.

Ratownicy szukali górników przez kilkadziesiąt godzin. Później akcję przerwano, bo cały czas dochodziło do eksplozji

Ich życie starały się uratować kolejne zjeżdżające w dół zastępy ratowników górniczych. Po kolejnych kilku godzinach udało się dotrzeć do jednego z poszukiwanych górników. - Ratownicy górniczy dotarli do kolejnej piątej już ofiary katastrofy górniczej w kopalni Pniówek - informowała Jastrzębska Spółka Węgla.

Akcja ratownicza była jednak bardzo trudna, ratownicy co rusz musieli zostać wycofywani z powodu skrajnie trudnych warunków, jakie panowały pod ziemią. Była też konieczność jej przerwania. Koordynujący ją sztab akcji starał się doprowadzić do przewietrzenia wyrobiska, obniżając stężenia metanu. Dotarcie do zaginionych miała umożliwić zabudową lutnociągu.

- Dopiero po zmierzeniu stężenia gazów i po ocenie ratowników budowany jest kolejny odcinek lutniociągu, który doprowadza świeże powietrze i usuwa nagromadzenie gazów uniemożliwiających penetrację wyrobiska przyścianowego - podawał szczegóły przebiegu akcji Edward Paździorko, zastępca prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych.

Sukcesywnie, ratownicy pokonywali kolejne metry, byli coraz bliżej zaginionych. W drugiej dobie akcji ratowniczej ponownie doszło jednak do serii wybuchów metanu.

- W kopalni Pniówek, gdzie trwa akcja ratownicza po wybuchach metanu, doszło do kolejnych wybuchów. Do zdarzenia doszło podczas pracy ratowników górniczych przy wydłużaniu lutniociągu w chodniku N-12 w rejonie ściany N-6, który miał umożliwiać dojście do poszukiwanych górników w ścianie. Po dołożeniu kolejnej lutni, w trakcie wycofywania ratowników doszło do kolejnych wybuchów w wyniku których, podmuchy objęły 10 ratowników, którzy ulegli urazom - informowała JSW.

Po tych zdarzeniach akcję na całą noc przerwano. Jej sztab został poszerzony o dodatkowych specjalistów, którzy kolejnego dnia rano spotkali się w kopalni Pniówek, żeby zdecydować o dalszych działaniach. Już wtedy mówiło się, że akcja może zostać ograniczona do izolacji rejonu katastrofy. Taka zapadła też decyzja.

- Analiza zdarzeń (kolejne wybuchy metanu - przyp.red) doprowadziła do podjęcia decyzji o odstąpieniu od prowadzenia akcji ratowniczej w celu wydobycia siedmiu górników - mówił wówczas Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Jak wówczas wyliczono, pod ziemią miało dojść do siedmiu - a jak się później okazało nawet dwudziestu - kolejnych wybuchów. - To są bardzo trudne decyzje, musimy jednak myśleć o bezpieczeństwie ratowników. Wysyłanie ich w tak niebezpieczny rejon byłoby ryzykowne i tym samym bardzo nieodpowiedzialne - argumentował szef JSW.

Poszukiwania górników wznowiono dopiero po blisko dziesięciu miesiącach

Jednocześnie, już kiedy podejmowano decyzję o przerwaniu poszukiwań zaginionych górników, władze JSW zapewniały, że będą chciały wrócić po przebywające pod ziemią osoby. To miesiącami było jednak niemożliwe. Na dole warunki nie polepszały się, przez co Okręgowy Urząd Górniczy nie wyrażał zgody nawet na zdjęcie pola pożarowego.

Zielone światło na taki ruch wydano dopiero w grudniu, prawie osiem miesięcy po wybuchach. Po kolejnych dwóch miesiącach, w otamowany rejon udali się ratownicy, którzy dokonali jego przewietrzenia i zawężenia, rozbierając, a następnie stawiając nowe tamy izolacyjne.

Od tego czasu trwają przygotowania do przeprowadzenia drugiego etapu akcji, jakim jest drążenie kilkusetmetrowego wyrobiska. To ono ma pozwolić na powrót do zaginionych. Takie prace obecnie trwają.

- Wywożone są zniszczone maszyny górnicze, rozbierane, wwożone są nowe, tak żeby można było rozpocząć drugi etap akcji ratowniczej - mówi Tomasz Siemieniec, rzecznik prasowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Jednocześnie nie wiadomo, kiedy ponownie pod ziemią pojawią się ratownicy, ani jak długo zajmie im dotarcie do górników i ratowników.

W rocznicę katastrofy, pamięć ofiar zostanie uczczona m.in. mszą świętą

Bilans tragedii w KWK Pniówek to ostatecznie dziewięć ofiar śmiertelnych, które albo zginęły na stanowiskach pracy lub zmarły w szpitalach w wyniku odniesionych ran. Poszkodowanych w sumie było kilkadziesiąt osób. Siedmiu górników i ratowników, do których jak na razie nie udało się dotrzeć ma status osób zaginionych.

Pamięć ofiar zostanie w rocznicę katastrofy upamiętniona. W hali zbornej przy kopalni ma zostać odprawiona msza św. w ich intencji. Przy pomniku św. Barbary mają zostać złożone kwiaty i zapalone znicze. Wdowy po górnikach oraz ich dzieci mają też w planach przekazanie kopalni obrazu z wizerunkiem patronki górników, który otrzymały na spotkaniu z papieżem w Watykanie.

Przyczyny tragedii wciąż nie są znane. Ustalają je prokuratura i komisja WUG

Katastrofa w kopalni Pniówek cały czas jest pod lupą prokuratury i specjalnej komisji, którą powołał Wyższy Urząd Górniczy. Śledztwo toczy się już niespełna rok. Wszczęto je niemal tuż po tragicznych wydarzeniach. Pytanie, o przyczynę, a także szczegółowe okoliczności dramatu wciąż pozostaje jednak bez odpowiedzi.

To między innymi z tego względu, że ani śledczy, ani członkowie komisji nie mieli możliwości zjazdu w miejsce katastrofy. Niewykluczone, że tak się jednak stanie. Ma to się odbyć po zakończeniu akcji ratowniczej. Gdy uda się już dotrzeć do zaginionych górników, prokuratura i komisja WUG ma mieć możliwość dokonania oględzin w feralnym rejonie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto