Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Radlin: Pożar zniszczył dom. Pięcioosobowa rodzina została z niczym, trzy osoby są ranne. Ruszyła dla nich zrzutka

Ireneusz Stajer
Ireneusz Stajer
Przyczyny pożaru ustala biegły
Przyczyny pożaru ustala biegły Materiał nadesłany/ A. Polnik
Pomóżmy pogorzelcom z ulicy Rydułtowskiej w Radlinie. Pięcioosobowa rodzina została z niczym, trzy osoby są w szpitalu, jedna w stanie krytycznym. Jak się okazuje, w domu mieszkała pracownica rybnickiego OPS-u. W jej firmie trwa już zbiórka najpotrzebniejszych rzeczy. Dla pogorzelców pieniądze przekazują też w ramach internetowej zrzutki mieszkańcy regionu. Straty oszacowano wstępnie na 600 tysięcy złotych. Przyczynę pożaru ustala biegły ds. pożarnictwa.

18 grudnia 2022 roku, ok. godz. 2.00 zapalił się jednorodzinny budynek mieszkalny w Radlinie, w którym zamieszkiwała pięcioosobowa rodzina. Trzy osoby trafiły do szpitala, jedna jest w stanie krytycznym. Dwupiętrowy dom spłonął.

- Jedną z osób poszkodowanych jest nasza koleżanka (pracownik socjalny), która całe swoje zawodowe życie poświęciła na pomaganie innym. Dzisiaj to ona potrzebuje pomocy, a sama nie jest w stanie odbudować tego, co strawił pożar. Liczymy na Wasze wsparcie. Dobro wraca! – informuje Ośrodek Pomocy Społecznej w Rybniku

Ludzie zareagowali błyskawicznie. Około godziny 10.00 188 darczyńców wpłaciło na konto 15 272 zł. Potrzeba 100 tysięcy złotych, a do końca zbiórki pozostało 89 dni.

- Jesteśmy wstrząśnięci dramatem Agnieszki i jej rodziny. Nasi pracownicy natychmiast rozpoczęli zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy dla tej rodziny. Dlatego, że Agnieszka oraz jej bliscy zostali tak jak stali. Nie mają nawet podstawowych ubrań. Zbieramy również wśród pracowników pieniądze, żeby Agnieszka mogła sobie kupić choćby bieliznę - mówi Anna Słowik-Złotoś, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku, gdzie pracuje poszkodowana radlinianka.

Wraz z partnerem nie mają nic. W pożarze bardzo ucierpieli również rodzice partnera, którzy mieszkają w tym samym budynku. Wszyscy troje trafili do szpitala.

Pani Agnieszka jako pierwsza wybudziła się ze snu i zauważyła pożar. Zaalarmowała pozostałych. Została przebadana przez zespół pogotowia ratunkowego i przebywa u swoich rodziców. Dom na chwilę obecną nie nadaje się do użytku. Dziś radlinianka będzie miała dodatkowe badania.

Ośrodek Pomocy Społecznej w Radlinie czeka na listę potrzeb, którą przygotowuje pani Agnieszka. Deklaruje wszechstronne wsparcie.

Pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby dom zajął się ogniem od wędzarnika. Dementują to jednak strażacy.
Przyczynę pożaru ustala biegły.

- Nie mamy nawet przypuszczalnej przyczyny. To zdarzenie było tak dynamiczne, pożar rozwinął się na tyle mocno, że nie jesteśmy tego w stanie ustalić - powiedział nam kapitan Sebastian Bauer z komendy PSP w Wodzisławiu Śląskim.

Jak zaznacza, straty oszacowano na 600 tysięcy złotych.

Udało nam się porozmawiać z panią Agnieszką Maj, jedną z poszkodowanych osób w pożarze.

- Spotkała nas straszna tragedia, i to u progu świąt. Szykowaliśmy się na piękne Boże Narodzenie i u moich rodziców, i u rodziców Łukasz, mojego partnera. Kupiliśmy już prezenty dla naszych rodzin. Rzeczy materialne to jest nic, są nabyte. Najważniejsze, by rodzice Łukasza wyzdrowieli. Zdrowia i życia nic nam nie zwróci – podkreśla radlinianka.

Jak opowiada, do godziny 22 wędzili na święta w altanie. Później poszli na półgodzinny spacer z pieskiem. Kiedy wrócili, nie było niczego niepokojącego, żadnego ognia. Przed pójściem spać też nie zauważyli żadnego dymu ani nawet zapachu spalenizny. Nie wyczuli niczego niepokojącego również rodzice partnera kobiety, bo inaczej daliby znać. Przed godzinę 1.00 pani Agnieszka zbudziła się – coś mocno piekło ją w nos.

- Nic nie było widać. Mieszkanie spowijał dym. Po omacku chciałam zaświecić lampkę, ale w domu nie było już prądu. Szybko podbiegłam do drzwi i zaczęłam krzyczeć. Wołałam partnera: „obudź się, bo się pali” – opowiada.

Wybiegła na taras i zaczęła wołać: „ratunku pali się, pomocy, wzywajcie straż pożarną”.

- Nie mogłam sama przedzwonić, bo telefon komórkowy zostawiłam w zadymionym pokoju. Sąsiedzi natychmiast wypadli z domów i zaczęli dzwonić na numer 112. Przydały się szkolenia w pracy, wiedziałem, że trzeba krzyczeć – wyjaśnia.

Na parterze pojawił się syn partnera pani Agnieszki, który nie mieszka z nimi, ale tego dnia spał w domu.

- Zobaczyłam ojca Łukasza, który podbiegł do mnie i mówi, że w domu został jeszcze Scoobie, nasz piesek – miniaturowy pinczer. Powiedział, że musimy go uratować. Przypomniałam sobie, że trzeba zatkać nos. Zdjęłam piżamę i zostałam w samej bieliźnie. Łukasz tymczasem pobiegł po psa i go uratował – zaznacza pani Agnieszka.

W dymie, po omacku znalazła w łazience ręcznik, którym się okryła. Oboje zbiegli z pieskiem na dół.

- Krzyczałam „pomocy”. Sąsiad dał mi kurtkę. Strażacy podawali nam tlen. Myśleliśmy, że na zewnątrz wyszła też mama. Okazało się, że została w domu, z którego wynieśli ją policjanci. Była reanimowana trzy razy, została przewieziona do szpitala w Wodzisławiu Śląskim. Jest w bardzo ciężkim stanie – relacjonuje.

Partner pani Agnieszki trafił do siemianowickiej oparzeniówki, a jego ojciec do szpitala w Pszczynie. Został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną (jest pod respiratorem), ale jego stan daje dużą nadzieję na powrót do zdrowia.

Dom spalił się doszczętnie. Jak mówi pani Agnieszka, ogień przeniósł się z parteru na ostatnią kondygnację. Spłonął dach, spaliły się meble, ubrania, kupione już prezenty świąteczne. Poza fragmentem kuchni rodzinie nie zostało nic.

- Mamy duże wsparcie z Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku. Szlachetna Paczka szykuje dla nas wsparcie. Idzie ono od różnych ludzi; znajomych i całkiem obcych. Mamy już kołdry, poduszki, najbardziej potrzebujemy teraz ubrań. Wszyscy przejęli się naszą tragedią. Jestem im bardzo wdzięczna. To samo powiedzieliby rodzice, gdyby mogli – oznajmia Agnieszka Maj.

Rodzina potrzebuje pieniędzy na odbudowę domu albo kupno nowego budynku. Dom jest ubezpieczony, ale straty są kolosalne. Przyda się każda złotówka.

TUTAJ ZNAJDZIESZ INFORMACJE O ZRZUTCE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto