Mimo że od zabójstwa Magdaleny Durlej minęło już kilkanaście dni, sprawa wciąż wywołuje wiele emocji. I to nie tylko wśród bohaterów dramatu, ale także wśród zwykłych mieszkańców. Powodem jest postać podejrzanego o dokonanie tej zbrodni. To Dawid W., syn przewodniczącego Rady Miasta w Raciborzu.
Dramat rodziców
Rodzice dziewczyny przeżywają dramat. Pochowali już swoją córeczkę. Odbyły się dwie smutne uroczystości. W Rudzie Śląskiej odbyła się kremacja ciała dziewiętnastolatki. — Kiedyś Magda powiedziała, że jeden z naszych znajomych podjął właściwą decyzję, życząc sobie, by po śmierci jego ciało zostało spalone. Uznaliśmy, że nasza córeczka również by tak chciała — mówią rodzice. Do Rudy Śląskiej przyjechali najbliżsi oraz przyjaciele i znajomi młodej raciborzanki. Mogli pożegnać się z Magdaleną. Później prochy dziewczyny przewieziono do Raciborza, urna z prochami spoczęła na cmentarzu Jeruzalem.
Romuald i Aleksandra Durlejowie, rodzice zamordowanej dziewczyny, mają wątpliwości, czy Prokuratura Rejonowa w Raciborzu właściwie oceni materiał dowodowy, czy doprowadzi do skazania winnego śmierci ich córki. — Wiemy, kim jest podejrzany. Jego rodzina jest bardzo wpływowa i zamożna. A my? Żona na rencie, ja na emeryturze — mówi pan Romuald. Dodaje, że po pogrzebie podchodzili do niego znajomi jego córki. — Mówili, żebym uważał na ojca Dawida. Żebym się nie dał — opowiada.
Kontakty tylko służbowe
Rodzice Magdaleny początkowo chcieli, żeby sprawę zabójstwa ich córki wyjaśniała inna prokuratura. — Dowiedzieliśmy się, że nie ma do tego podstaw prawnych. Uważamy jednak, że szef raciborskiej prokuratury powinien przekazać tę sprawę innej placówce, żeby oddalić od siebie podejrzenia o stronniczość. Przecież prokurator sam przyznaje, że zna ojca podejrzanego o zabicie naszej córki — mówi Romuald Durlej.
Janusz Smaga, prokurator rejonowy w Raciborzu, mówi, że nic nie zwalnia go z obowiązku przeprowadzenia rzetelnego i bezstronnego postępowania. Przyznaje, że zna ojca Dawida W. Podkreśla jednak, że podejrzanym jest nie ojciec, ale syn.
— Niektórzy mówią, że moje kontakty z ojcem podejrzanego są zażyłe. To bzdura. Mam z nim takie kontakty, jak na przykład z panem czy innym dziennikarzem. Czyli służbowe — powiedział reporterowi ∑. Janusz Smaga uważa, że nie ma podstaw do krytyki działań prokuratury w tej sprawie. — Gdyby podejrzany był na wolności, to wtedy można by nas oskarżać nie wiadomo o co. Tymczasem on siedzi za kratkami, a my prowadzimy postępowanie — ucina Smaga. Dodaje jednak, że rodzice dziewczyny mogą złożyć wniosek o wyłączenie prokuratury raciborskiej z tego postępowania. Nie wiadomo jednak, czy zostanie on rozpatrzony pozytywnie.
Nie ma podstaw
Ewa Zajączkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, również stoi na stanowisku, że nie ma podstaw do przekazywania śledztwa innej prokuraturze. — Rozumiem, że Racibórz to niewielkie miasto, ludzie się znają. Wiem, że prokurator rejonowy zna ojca podejrzanego. Ale przecież prokuratura musi być obiektywna i odporna na wszelkie wpływy. I wierzę, że taka jest — mówi pani rzecznik.
Czy nie prościej byłoby przekazać postępowanie innej jednostce? Wtedy przynajmniej ucichłyby wszystkie spekulacje.
— To nie byłoby dobre rozwiązanie. Nagle okazałoby się, że większość spraw muszą prowadzić prokuratury inne, a nie miejscowe. Mogłoby też się okazać, że większość podejrzanych jest w jakiś sposób związana z prokuratorami — uważa Ewa Zajączkowska.
Blokada informacji
Prokuratura Rejonowa w Raciborzu na razie nie udziela informacji o tragedii. Ograniczyła się do suchego komunikatu, który cytowaliśmy na naszych łamach. Janusz Smaga mówi, że nie może nawet powiedzieć, czy podejrzany przyznał się do zabicia Magdaleny. — Nie mogę zdradzić żadnych informacji dotyczących postępowania przygotowawczego. Nie ze względu na rodzinę podejrzanego, ale dla dobra śledztwa — zapewnił nas.
Niepokój może wywoływać jedna rzecz. Otóż w rozmowach z dziennikarzami prokurator Smaga mówi, że sprawa jest trudna i nietypowa. Tymczasem prokurator Zajączkowska podkreśla, że „sprawa jest dowodowo oczywista”.
Marsz milczenia
Wojciech Adamczyk, który mieszka naprzeciwko mieszkania, w którym zamordowano Magdalenę, chce zorganizować w mieście marsz milczenia przeciwko przemocy. Znał Magdalenę od bodaj dziesięciu lat. Mówi, że była doskonałą koleżanką. — Poznałem ją, kiedy wprowadzaliśmy się na ulicę Różyckiego. Robiliśmy remont, ona przychodziła, proponowała herbatę, pomoc. Była naprawdę świetną dziewczyną — mówi raciborzanin. Spotykali się czasami na podwórku, razem palili papierosy. — Kiedy zabrakło mi fajek, przychodziłem do niej i odwrotnie — wspomina.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?