Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Osobowość Roku: Krzysztof Sałajczyk: "Żyję więc pomagam"

Aleksander Król
Krzysztof Sałajczyk przeżył straszny wypadek samochodowy. Lekarze dawali mu jeden procent szans na przeżycie. - Nic nie dzieje się przypadkowo, wszystko jest po coś - mówi Sałajczyk, który tragedię przekuł na dobro i stworzył rybnicką fundację „Pomocna Dłoń po Wypadku”. Pomaga dziś wielu osobom. Krzysztof Sałajczyk wygrał organizowany przez Dziennik Zachodni Plebiscyt Osobowość Roku 2018 w kategorii Działalność Społeczna i Charytatywna, zajmując pierwsze miejsce w finale wojewódzkim, a wcześniej zwyciężając w powiecie rybnickim.

Niczego w życiu nie żałuję - mówi Krzysztof Sałajczyk, opowiadając o strasznym wypadku, choć to, co działo się z nim przez wiele tygodni, zna z opowieści osób trzecich. W śpiączce utrzymywany był prawie pięć tygodni. Miał złamany kręgosłup w trzech miejscach, stłuczony rdzeń kręgowy, niestabilną klatkę piersiową, obrażenia narządów wewnętrznych.

- Tata opowiadał mi, że lekarze nie dawali mi żadnych szans i gdy dzwonił do szpitala w Sosnowcu, lekarz mówił mu, by nie pytał jak będzie, tylko cieszył się, że wciąż żyję - wspomina.

Dodaje, że dramat połączył całą rodzinę, że zjechali wszyscy, by wspierać ojca.

- Tata musiał wyrazić zgodę na operację, bo w Polsce nigdy wcześniej takiej nie było. To była operacja doświadczalna. Nie była refundowana z NFZ. W całości sfinansował ją szpital w Sosnowcu. Tata opowiadał, że ryzyko było wielkie, mogłem jej nie przeżyć , albo być inwalidą oddechowym. Często spotyka się takie brzydkie określenie na ten stan: „roślinka” - czyli osoba, która żyje, ale nie potrafi się poruszać, musi być cały czas wentylowana - tłumaczy Sałajczyk.

Operację przeprowadzono w Sosnowcu w szpitalu św. Barbary. To była głośna sprawa, duże poruszenie w świecie medycznym.

Udało się. Krzysztof Sałajczyk dziś jako jedyny człowiek w Polsce ma tytanowe żebra.

Kiedy pojawiła się myśl, by przekuć dramat na coś dobrego?

- Gdy przechodziłem rehabilitację przez trzy lata - to były ciężkie 3 lata powrotu do zdrowia - zauważałem, że inne osoby poszkodowane, nie mają znikąd wsparcia. Ja też, gdy wyszedłem ze szpitala, byłem strasznie załamany. Pamiętam jak byłem w sanatorium i był tam turnus dzieci autystycznych. Dotarło wtedy do mnie, że inni też mają się źle. Że nie jestem jedyną osobą na świecie, którą spotkała tragedia i inni ludzie często nie mają nadziei. Wtedy uświadomiłem sobie, że chcę się spotykać z osobami po wypadkach - mówi Sałajczyk.

Nie od razu pojawiła się myśl o stworzeniu fundacji.

- Ale chciałem jakoś wspierać swoim doświadczeniem innych, którzy mają podobne przeżycia. Ja rozumiem, że w szpitalach są psychologowie i wykształceni lekarze, ale nie są w stanie tak dotrzeć do osoby, jak ktoś, kto to samo przeżył i z perspektywy łóżka szpitalnego patrzył na świat - mówi.

- To była moja pierwsza myśl - by spłacić dług wobec losu. Miałem 1 procent na przeżycie, a przeżyłem i wróciłem do pełnej sprawności. Zacząłem jeździć do szpitala do Sosnowca - tam spotykałem się z ludźmi po wypadkach. A potem, gdy dostałem odszkodowanie po 5 latach od wypadku zrozumiałem, że mogę zrobić coś więcej - mówi . Spłacił kredyty wzięte przez ojca na rehabilitację, chciał „spłacić” koszt operacji w szpitalu, by były pieniądze na kolejną podobną, ale dano mu do zrozumienia, że szpital nie może zabezpieczyć jego pieniędzy na konkretny cel. Myślał, by przekazać fundusze jakiejś fundacji, ale ostatecznie stwierdził, że założy swoją - fundację „Pomocna Dłoń po Wypadku”.

W 2016 roku ruszyła fundacja, która przez 3 lata pomogła około 50 osobom w różny sposób - poprzez zbiórki pieniędzy, akcje charytatywne, załatwianie środków rehabilitacyjnych, opłacanie turnusów, a czasem zwykłą rozmowę. Fundacja Sałajczka pomaga m.in. Oli poszkodowanej w wypadku gokarta w Zwardoniu.

- Jeździłem do niej do szpitala, jak była na OIOM-ie i nie umiała mówić. Miałem kartkę z alfabetem. Jechałem długopisem od a do z. Jak kiwnęła głową, że chodzi o tę literkę, zapisywałem, tak składaliśmy słowa i całe zdania. Do dzisiejszego dnia wspomagamy Olę - dodaje.

Jakie plany na przyszłość?

- Moim największym marzeniem jest to, by fundacja otworzyła własny ośrodek rehabilitacyjny, ale to potrwa, bo chodzi o grube miliony - mówi.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto