Przyjemnie jest wrócić do rodzinnego Rybnika?
Bardzo dobrze się tutaj czuję. Fakt, że podróżowałem po świecie wcale nie sprawił, że czuję się tu obco. Dla wielu turystów mógłbym być nawet przewodnikiem po mieście. Na pewno bym się nie zgubił. Zresztą będąc w Rybniku często jeżdżę na rowerze, bywałem też na meczach żużlowych. Przyjeżdżam do maista zazwyczaj kilka razy w roku. W czerwcu przyjadę na 90 urodziny mamy.
Wyjechał pan 30 lat temu do USA. Spodziewał się pan, że po latach rybniczanie będą mówili: Olek, to nasz człowiek w Hollywood?
A tak rzeczywiście mówią? Jeśli tak, to bardzo miłe. Z Polski pierwszy raz wyjechałem w 1975 roku. Pożyczyłem od znajomych 300 dolarów na bilet i kolejnych 300 na przeżycie. I wylądowałem na lotnisku w Stanach z gigantycznym plecakiem i długimi włosami. Na miejscu poznałem swoją przyszłą żonę, ale byłem młodym chłopakiem, naszpikowanym ideałami, więc nigdy nie dopuszczałem do siebie myśli, że z Polski mogę wyjechać na stałem. Po powrocie grałem przez kilka lat w Polsce, ale potem, na trzy tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego zdecydowaliśmy się z żoną pojechać na dłużej. Teraz mieszkam na Manhattanie w Nowym Jorku, tuż obok Central Parku. Mam też stary dom na wsi, obok rzeki Hudson. Mieszka tam też moja córka.
Więcej o Olku Krupie przeczytasz w sobotnim wydaniu Dziennika Zachodniego (28 kwietnia)
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?