Obraz "Jezu ufam tobie" nigdy nie spodobał się siostrze Faustynie. Malarz nie mógł przedstawić Jezusa takiego, jakim widziała go święta. Tymczasem Marian Rak, artysta z Rybnika, od trzynastu lat maluje dzieło życia - Jezusa na krzyżu.
- Ciągle coś poprawiam i cały czas to nie jest jeszcze to - mówi artysta, pochylając się nad monumentalnym obrazem w swojej zagraconej pracowni na poddaszu domu w centrum Rybnika.
W środku panuje półmrok, na podłodze widoczne plamy po farbach. Artysta siada na starym, drewnianym krześle, ustawionym na środku pracowni. Przed nim na sztaludze olbrzymi obraz. Płótno ma dwa i pół metra szerokości i półtora metra wysokości. W oczy rzuca się kolor czerwony, który zewsząd otacza Jezusa. - Zacząłem go malować w 1995 roku. Najpierw praca szła szybko, jednak wkrótce okazało się, że sprawa wcale nie jest tak prosta, a wizja nie aż tak wyraźna. Ciągle coś zmieniam - mówi artysta.
Marian Rak to nie byle kto w środowisku artystycznym. W Rybniku prowadzi dziś m.in. grupę malarzy nieprofesjonalnych. Jak sam mówi, zazwyczaj jego obrazy powstają w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Potem czasem do nich wraca i coś poprawia. - Jednak ten maluję już tyle lat i ciągle czuję niesmak. Czasem jakiś kolor mi nie odpowiada, cień, szczegół w tle - mówi Marian Rak. Raz już prawie się udało. Po ośmiu latach spędzonych przy sztaludze artysta uznał, że dzieło jest już gotowe. Na dole płótna wpisał nawet datę ukończenia pracy - 2003 rok. Od tamtego czasu obraz zatytułowany "Ojcze w ręce twoje..." podróżował po całej Polsce. Stał się częścią sztuki "Namiot światłości", wyreżyserowanej przez Raka.
Przez większy czas przedstawienia, podczas którego aktor rozmawia z Bogiem, płótno przykryte jest czarnym płótnem. W kluczowym momencie sztuki artysta zdziera płótno z Jezusa. Ostre światło reflektorów pada na postać ukrzyżowanego, zapada cisza...
Niedawno jednak artysta znów usiadł przy swoim dziele. - Coś mnie tknęło. Zaniepokojony poszedłem do pracowni. Zrozumiałem, że Jezus powinien wyglądać inaczej... - mówi. - Nie daje mi to spokoju. Zapytany o to, czy widzi podobieństwa pomiędzy jego niezadowoleniem, a odczuciami siostry Faustyny, Rak tylko się uśmiecha. - Faustynie nie podobał się obraz, bo widziała Jezusa oczyma duszy. Z kolei jej malarz nazwał wszystko po imieniu. Całkowicie zmaterializował tą wizję - tłumaczy fachowo Rak. I przyznaje, zamyślając się nad sztalugą: - Obawiam się, że nigdy nie uda mi się dokończyć tego obrazu.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?