Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie żyje profesor Zbigniew Oniszczuk. Mieszkał w Rybniku. Żegnaj Profesorze, jeszcze się pośmiejemy

Redakcja
Nie żyje profesor Zbigniew Oniszczuk
Nie żyje profesor Zbigniew Oniszczuk gazeta.us.edu.pl
Nie żyje profesor Zbigniew Oniszczuk. Legendarna postać dla środowiska śląskich medioznawców i śląskich dziennikarzy, niezwykle ceniony w kraju i poza granicami badacz rynku mediów i komunikacji społecznej. Przez lata wychowywał nas, studentów, by potem zostać autorytetem nas – dziennikarzy, a z czasem także – zostać naszym kolegą, może nawet przyjacielem.

To kolejna ogromna strata dla polskiej nauki. Całkiem niedawno przecież w gronie ludzi związanych ze śląskim środowiskiem medioznawców i dziennikarzy zabrakło profesora Mariana Gieruli.

Zbigniew Oniszczuk należał do wielkiej piątki profesorów i doktorów, których dziś niemal każdy absolwent nauk politycznych i dziennikarstwa w Katowicach potrafi wymienić na jednym oddechu. To ludzie, którzy dla dziennikarskiego pokolenia dzisiejszych 40-50 latków stanowili naukową podporę, którym kibicowaliśmy, gdy zdobywali kolejne szczeble naukowej kariery, gdy wydawali książki, gdy robili głośne badania. I którzy kibicowali nam, gdy dostawaliśmy pierwszą pracę lub gdy osiągaliśmy kolejne poziomy dziennikarskiego wtajemniczenia. Oni patrzyli na nas trochę z góry, ale to właśnie chyba Zbigniew Oniszczuk powiedział mi kiedyś, żebym się tym nie martwił, że taka jest kolej rzeczy, a i tak prawdziwe dziennikarstwo jest w redakcjach, a nie w pokojach na uniwersytecie. My - studenci, stawiający pierwsze kroki dziennikarze - początkowo buntowaliśmy się. Napisałem taki świetny tekst, a pan, profesorze, zamiast chwalić, wskazuje na błędy logiczne? Dopiero z czasem doceniliśmy ich ogromną wiedzę.

Zbigniew Oniszczuk z pewnością wszystkim kojarzy się z badaniem niemieckiego rynku medialnego. Jeździł tam, pisał książki, był co najmniej dwukrotnym stypendystą programów naukowych w Niemczech, także w Austrii. Lubił ten kierunek, cieszył się, że jest ceniony i z jednej, i z drugiej strony granicy. Zwłaszcza na początku lat 90. patrzyliśmy na niego jak na bożyszcze – w Polsce szaro, ledwo wyrzuciliśmy książki o radzieckim rozumieniu roli prasy, a on już Zachód – pewnie Frankfurt, Monachium czy Salzburg.

Zawsze uśmiechnięty. Albo inaczej – on był zawsze uśmiechnięty, gdy kogoś spotykał. Miał dwie charakterystyczne miny – lekko zdziwioną z delikatnie podniesionymi brwiami i czymś na kształt „tak, z czym przyszedłeś?”. I druga, którą na pewno znają wszyscy: szeroki uśmiech odsłaniający zęby, kiedy aż marszczyły mu się kurze łapki wokół oczu.

Takiego go też pamiętam kilkanaście miesięcy temu w szpitalu. Tak chciał los - że zobaczyłem go na szpitalnym korytarzu. Chyba coś czytał, może rozmawiał z córką. Jeszcze wtedy nie wiedziałem o jego chorobie. To nagłe zderzenie odrębnych światów i bohaterów tych odrębnych światów – świata pracy i świata codziennej walki z chorobą - trochę mi zabrało czasu. Co profesor robi pod gabinetem radioterapii? Pokazał gdzieś za ucho: „Ta cholera jest w takim miejscu, że będzie raczej dobrze, dwie połączone terapie i będzie dobrze. Inni mają gorzej” – powiedział coś w tym stylu, na ile potrafię to dziś odtworzyć. Wyglądał, jakby się wciąż śpieszył, trochę jakbyśmy się spotkali na korytarzu Wydziału Nauk Społecznych między zajęciami lub w księgarni wydziałowej na parterze.

Potem jeszcze kolejne szpitalne spotkania, mniej więcej w tym samym miejscu. „Książkę wydaję, mam teraz czas” – mówił, choć o wiele ważniejsze było to, jak się czuje.

W ostatnich tygodniach napływały już tylko gorsze wiadomości. Wtedy łapałem się na tym, że przypominałem sobie zdarzenia z nim związane. Jedno z ostatnich to świetne spotkanie w katowickiej kawiarni, kiedy najzdolniejsi i najbardziej aktywni studenci z koła naukowego postanowili w luźnej atmosferze porozmawiać o mediach. Byłem lichym dodatkiem do spotkania młodych z profesorem. Wściekał się z powodu niszczenia mediów publicznych w Polsce, utyskiwał na politykę. Jego jednoznaczne, a jednocześnie poparte naukową wiedzą poglądy podobały się młodym.

Kolejnemu pokoleniu młodych. Pierwsi jego wychowankowie, studenci, są już po pięćdziesiątce, ostatni mają ledwie po dwadzieścia kilka lat. Polska nauka, Uniwersytet Śląski, środowisko dziennikarskie, studenci, Śląsk, Rybnik poniosły ogromną stratę. Żegnaj, Profesorze. Jeszcze się pośmiejemy.

Zbigniew Oniszczuk – polski politolog oraz medioznawca, zasłużony dla polskiej sztuki dziennikarstwa. Od 1981 roku związany był z Zakładem Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego. Autor blisko 80 publikacji naukowych poruszających tematykę medialną, w tym wpływ mediów masowych na kulturę polityczną oraz public relations, skutki konsekwencji procesu mediatyzacji polityki, czy przemiany w systemie medialnym nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Jedną z najbardziej znanych publikacji jest „Kształtowanie się polityki medialnej (Medienpolitik) rządu RFN w latach 1949-1989”. Co więcej, aż 12 jego artykułów zostało opublikowanych na łamach zagranicznych czasopism - głównie w Niemczech, Austrii oraz Rosji. Był członkiem zespołu redakcyjnego Uniwersytetu Śląskiego, któremu przewodniczył dr.hab.Tomasz Kubin. Na Uniwersytecie Śląskim pełnił funkcję profesora nadzwyczajnego w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej na Wydziale Nauk Społecznych UŚ. Współzałożyciel działającego od 2007 roku Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej, gdzie pełnił funkcję wiceprezesa. Od 2016 roku był kierownikiem grantu NCN OPUS 10, który zajmował się badaniami nad powiązaniami między elitami mediów oraz polityką w Polsce.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto