Łukasz Trzebunia, rybnicki harcerz, brał udział w akcji ratunkowej podczas tragedii w hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Wyciągał też ofiary z gruzowiska. Nigdy nie zapomni tej nocy.
Alojzy Lepiarczyk, hodowca gołębi z Rybnika, cudem uniknął śmierci pod zawaloną halą w Chorzowie. - Wydostałem się przez wybite okno - opowiada hodowca.
Dzisiaj odbędzie się pogrzeb jedynej ofiary śmiertelnej z Rybnika, 35-letniego Tomasza Kani.
35-letni Tomasz Kania zginął pod gruzami zawalonej hali w Chorzowie.
To jedyna śmiertelna ofiara z Rybnika - podała oficjalnie prokuratura. Jego pogrzeb odbędzie się dzisiaj o 12. w boguszowickim kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Tomasz Kania mieszkał z żoną w Boguszowicach, która również ucierpiała w katastrofie, ale została uratowana. Mają dwóch synów.
Harcerze pogrążeni w żałobie
- Wyciągnęli go po trzech godzinach, podobno Tomek z początku odebrał telefon, ale potem zamilkł - mówi smutno harcmistrz rybnickiego ZHP Teresa Knura, która dobrze znała pana Tomasza.
- Od 1989 roku do 1995 roku był drużynowym w Boguszowicach, tam stworzył harcerstwo, żona również się angażowała w naszą pracę. Zawsze był naszym przyjacielem, nigdy nie odmówił pomocy. Jeden z jego synów jest harcerzem - mówi Teresa Knura. Dlatego harcerze chcą mu oddać dzisiaj hołd - przyjdą tłumnie na pogrzeb, przywiozą ze sobą sztandar przepasany żałobnym kirem.
- Chcemy godnie go pożegnać - dodaje. Harcerze odbierali go jako człowieka spokojnego, odpowiedzialnego, dobrego organizatora. - Mało mówił, dużo robił. Ot, cały on - podsumowuje trafnie 22-letnia drużynowa Anita Śpiewok, prowadząca żeńską grupę harcerską w Boguszowicach.
Słowa pocieszenia
W ostatnich latach pan Tomek prowadził wspólnie z teściem Rybniku hurtownię z artykułami do hodowli gołębi. Rodzina została pokrzywdzona podwójnie, bo w chorzowskiej tragedii zginął także ich szwagier z Bielska-Białej.
- To dramat, którego nie można opisać. Byłem u nich w poniedziałek ze słowami pocieszenia. Jako parafia nie zostawimy ich bez pomocy. To ludzie wiary. Muszą w sobie znaleźć dosyć siły, by uporać się z taką stratą. Wszyscy musimy ich otoczyć opieką w tych trudnych chwilach - powiedział nam ksiądz proboszcz Krzysztof Błotko z boguszowickiej parafii.
Ocaleni
W wystawie brało udział kilku hodowców z terenu Rybnika. O olbrzymim szczęściu może mówić Alojzy Lepiarczyk, który cudem uniknął śmierci pod zawaloną halą.
- Kupowałem akurat karmę dla gołębi, gdy usłyszałem nad sobą potężne wibracje i huk. Od razu wiedziałem, że to dach się zapada - przypomina wstrząsające wydarzenia pan Alojzy. - Pognałem przed siebie, to był odruch. Nie zastanawiałem się. Za sobą słyszałem tylko olbrzymi łoskot i hałas. Uciekałem, a za mną wszystko się waliło.
W pewnym momencie poślizgnął się na posadzce i upadł. Jedyne, co mógł zrobić, to zasłonić rękami głowę. - Obróciłem się, potężny kawał dachu leżał tuż za mną - mówi.
Wydostał się przez wybite okno. Natychmiast zadzwonił z komórki do rodziny, by wszystkich uspokoić. - Wygrałem drugie życie - mówi hodowca.
O dużym szczęściu może mówić również Łucjan Biadacz, który opuścił halę na godzinę przed tragedią.
- Zawsze zostawałem do godz. 19. Akurat w tym roku wyjechałem o 16., całkiem przypadkiem, bo znajomy chciał być przed zmrokiem w domu - przypomina.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?