Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nalewki prosto z Rybnika. I "Gwarek" prapradziadka ożył [REPORTAŻ]

Aleksander Król
Małgorzata Dobisz na jarmarkach sprzedaje własnoręcznej roboty nalewki z etykietą „Gwarek”
Małgorzata Dobisz na jarmarkach sprzedaje własnoręcznej roboty nalewki z etykietą „Gwarek” Szymon Kamczyk
Prapradziadek pani Małgorzaty założył restaurację ,,Gwarek” w Jankowicach, ale ta została zamknięta. Pani Małgorzata tak nazwała swoje nalewki, by nazwa restauracji założonej przez prapradziadka w Jankowicach nie zanikła...

Nalewki prosto z Rybnika. Receptura prapradziadka...

Dawno, dawno temu, jeszcze przed „wielką wojną”, wracający z gruby górnicy zachodzili do „Gwarka” w Jankowicach, by tu odpocząć po ciężkiej szychcie na dole albo zabawić się z okazji Barbórki. Przed jedyną w całej okolicy restaurację, której sława sięgała daleko poza Rybnik zajeżdżały furmanki, a goście weselni tańczyli do upadłego. W „Gwarku” organizowano najpiękniejsze jarmarki, a przez oszronione w grudniu okna można było podejrzeć śpiewających polskie kolędy. Tak zaczyna się ta sięgająca XIX wieku historia „Gwarka”, bo choć restaurację, prowadzoną przez pokolenia rodziny Motyka zamknięto, marka „Gwarek” przetrwała, choć w nieco innej formie…

- Szukałam nazwy na moje nalewki z miodu. Uznałam, że „Gwarek” ożyje – mówi Małgorzata Dobisz, rybniczanka, która na świątecznych jarmarkach sprzedaje własnoręcznej roboty nalewki z etykietą „Gwarek”. Jako jedyna w całym powiecie rybnickim ma pozwolenie na wytwarzanie takich nalewek! - Ta nazwa w naszej rodzinie jest już od XIX wieku. Na początku istniała pod szyldem Restauracji Gwarek znajdującej się w Jankowicach Rybnickich przy ul. Świerklańskiej. Założył ją Antoni Motyka, mój prapradziadek. Później przejął ja syn Teodor Motyka, dalej syn Ryszard Motyka, a następnie córka Bożena Dobisz, moja mama – opowiada nam pani Małgorzata.

Tłumaczy, że dawniej to była największa „biba” w całej okolicy.
Organizowano tu górnicze gwarki, bo w sąsiedztwie są dwie kopalnie – Jankowice i Chwałowice, wesela, stypy, wszystkie okolicznościowe imprezy. - A jeszcze wcześniej były „furmanioki. Na koniach jeździli do „Gwarka”. Zaś w czasie wojny – dziadek opowiadał- stacjonowało u nas wojsko. I dziadek się ukrywał na strychu – dodaje.
- Mieszkaliśmy na piętrze restauracji. To był potężny salon. Często z siostrą podglądałyśmy, jak się ludzie bawią – uśmiecha się do swoich wspomnień pani Małgorzata.

W 1996 roku ze względu na szkody górnicze drzwi „Gwarka” w Jankowicach zamknięto na zawsze. – Dziadek sprzedał budynek, a nowy właściciel zrównał go z ziemią. “Gwarek” jednak powrócił na świąteczne stoły.
- Rodzice mają pasiekę. Pewnego roku było dosyć dużo miodu i tato zrobił miody pitne, a ja zrobiłam nalewki. Dawaliśmy je na prezenty urodzinowe, aż ktoś powiedział jakie to jest dobre, i że mogłabym to nawet sprzedawać. Wtedy mi się „lampka zaświeciła”. Pomyślałam, skoro mamy tyle miodu to rzeczywiście można by było to sprzedawać. - mówi. Ale, jak się okazało nie jest to takie proste. Zanim część swojego domu prywatnego przerobiła na „małą fabrykę nalewek”, przez 2 lata borykała się z załatwianiem koncesji i innych dokumentów.

- Kosztowało mnie to dwa lata
. Musiałam zgromadzić mnóstwo dokumentów z ochrony środowiska, urzędu celnego, sanepidu, straży pożarnej i spełnić wiele warunków, by uzyskać odpowiedni wpis w ministerstwie spraw rynków rolnych (sam wpis kosztował 2 tys. zł). Posiadam koncesję sprzedaży detalicznej i wpis w ministerstwie na wytwarzanie napojów spirytusowych. To jedyna w powiecie rybnickim taka działalność – mówi. Tłumaczy, że na Zachodzie każdy o wiele swobodniej może sprzedawać swoje wyroby. – W Polsce jest inaczej. Prowadzę małą działalność, stwarzam sobie miejsce pracy, a muszę spełniać wszystkie wymogi jak potężna firma.

Ja mam pozwolenie na wytwarzanie do 10 tysięcy litrów czystego spirytusu rocznie!
Przecież w swoim domu nie mam takich możliwości, takiej mocy przerobowej. To śmieszne – zauważa. Pierwsze nalewki na bazie miodu, na sprzedaż zrobiła w maju . Więcej przygotowała na odbywające się teraz jarmarki. Swój krupnik korzenny, miodówkę cytrynową, nalewkę aroniową i malinową sprzedawała m.in. na jarmarku w Katowicach, a teraz całe dnie spędza na Jarmarku Bożonarodzeniowym w Żorach. Jej nalewki mogą skosztować też goście rybnickiego magistratu, bo miasto kupiło trochę jej wyrobów na prezenty…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto