Michał Brewczyk z Rybnika nie kryje złości. – To zwykła urzędnicza arogancja i bałagan – stwierdza. 20 marca tego roku został zatrzymany przez policję za przekroczenie prędkości.
Widmo komornika
– Jechałem drogą Rybnik-Wodzisław Śląski. Na ograniczeniu 50 kilometrów na godzinę jechałem 101 km/h – relacjonuje. Policjanci zaproponowali mandat w wysokości 300 złotych plus osiem punktów karnych.
– Mimo że to dużo pieniędzy, przystałem na to. Bo co miałem zrobić? Jako praworządny obywatel, po dwóch dniach, dokładnie 22 marca, zapłaciłem mandat i zapomniałem o całej sprawie – opowiada rybniczanin.
Niestety, urzędnicy nie dali mu zapomnieć o szybkiej jeździe i konsekwencjach. Niespodziewannie 30 maja Brewczyk dostał z Urzędu Wojewódzkiego pismo z prośbą o podanie, jakiego numeru mandatu dotyczy wpłata w wysokości 300 zł.
– Wyjaśniłem wszystko i byłem przekonany, że już jest po sprawie – mówi Brewczyk.
I rzeczywiście, przez kilka miesięcy był spokój.
6 października rybnicki Urząd Skarbowy zawiadomił Michała Brewczyka, że zajmuje 318 złotych z jego konta, czyli kwotę mandatu wraz z kosztami egzekucyjnymi!
– To był szok. Jak tak można postępować z ludźmi?! – oburza się Brewczyk.
Bije się w piersi
Krzysztof Mejer, rzecznik Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, przyznaje, że to urzędnicy popełnili błąd.
– Bijemy się w piersi, przepraszamy pana Brewczyka. Już wystąpiliśmy do rybnickiego Urzędu Skarbowego z wnioskiem o wycofanie naszych roszczeń – tłumaczył wczoraj rzecznik.
Jak mogło dojść do takiej pomyłki? Krzysztof Mejer tłumaczy, że paradoksalnie zawiniła... prędkość, z jaką Brewczyk zapłacił mandat!
– Komenda powiatowa rozliczyła mandat dopiero 30 maja. Do naszego systemu komputerowego został wprowadzony dopiero 7 czerwca.
– Wpłatę dokonaną przez Michała Brewczyka potraktowano jako...przedpłatę. Tymczasem jego mandat, przez nasz błąd, figurował jako niezapłacony – mówi rzecznik urzędu wojewódzkiego.
Za dużo mandatów
Krzysztof Mejer dodaje, że miesięcznie do rejestru w urzędzie wojewódzkim jest wprowadzanych 30 tys. mandatów. Aż 40 proc. z nich wymaga dodatkowych wyjaśnień. – Oczywiście, to wydłuża całą procedurę i wprowadza pewne zamieszanie. Ale naszego błędu nie tłumaczy – mówi Krzysztof Mejer.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?