Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mamusiu, czy ja umieram? Kochanie, mama na to nie pozwoli! Oluś potrzebuje naszej pomocy

AK
Oluś Stec z Knurowa ma 3 latka i potrzebuje naszej pomocy.
Oluś Stec z Knurowa ma 3 latka i potrzebuje naszej pomocy. arc siepomaga
- Mamusiu, czy ja umieram? - Kochanie, mama na to nie pozwoli! Oluś Stec z Knurowa ma 3 latka i potrzebuje naszej pomocy. Gdybyśmy na własną rękę nie zdecydowali się zrobić Olusiowi USG, nasz syn mógłby już nie żyć. Leczyli go na lamblie, a tymczasem rak pustoszył jego maleńki organizm. Oluś umierał, a my o tym nie wiedzieliśmy! Lekarze zbagatelizowali problem - mówią rodzice chłopczyka, prosząc o pomoc.

Oluś Stec z Knurowa ma 3 latka i potrzebuje naszej pomocy

Gdybyśmy na własną rękę nie zdecydowali się zrobić Olusiowi USG, nasz syn mógłby już nie żyć. Leczyli go na lamblie, a tymczasem rak pustoszył jego maleńki organizm. Oluś umierał, a my o tym nie wiedzieliśmy! Lekarze zbagatelizowali problem… - mówią Małgorzata i Sebastian, rodzice Olusia.

Od września trwa dramatyczna walka o życie Olusia. Leczenie jest ciężkie, wyniszczające.

Niestety, ostatni etap leczenia - immunoterapia ANTY GD-2 w Krakowie, nie jest refundowany.

- To ogromne środki i jedyna szansa, że nasz synek przetrwa, a nowotwór nam go nie odbierze. Z całego serca prosimy o pomoc - pomóżcie uratować nasze dziecko… - proszą Małgorzata i Sebastian.

Miał tylko trzy latka, gdy paskudny potwór zadomowił się w jego brzuszku. Pewnego dnia mógł zasnąć i już się nie obudzić…

- Na szczęście ktoś nad nami czuwał i dzisiaj ta walka na śmierć i życie może nadal trwać! Gdy pojawił się ból brzuszka, pojechaliśmy do lekarza. Wstępne badania sugerowały lamblie i na to Oluś był leczony kilka miesięcy. Bez skutku… W pewnym momencie nie chciał już jeść, z energicznego, żywiołowego chłopca stał się cieniem siebie. Pokładał się, cały czas mówił, że boli go brzuszek. Sami podjęliśmy decyzję, że trzeba zrobić USG. Wtedy nasz świat runął… - wspominają rodzice 3-latka.

Był wrzesień zeszłego roku, gdy pani doktor badająca Olusia wykryła w jego brzuszku ogromnego guza.

Natychmiast skierowano dziecko do szpitala w Chorzowie na oddział onkologiczny.

- Tam, gdzie wiele dzieci zmienia się w aniołki… Mnóstwo badań, rezonanse, tomografie, RTG, USG, punkcje szpiku, guza i kości - to wszystko nie pozostawiło złudzeń. Naszego synka zaatakował nowotwór! Nieopisany szok, ogromny ból - jak to możliwe? Dlaczego nasze dziecko? Przecież to nie może być prawda! - mówią rodzice Olusia.

Niestety, diagnoza była ostateczna - Neuroblastoma w IV, najgorszym stopniu złośliwości. Niezwykle niebezpieczny, trudny do zdiagnozowania potwór, który atakuje głównie małe dzieci - najbardziej bezbronne istoty… U Olka rak zaatakował nadnercze, gdzie były dwa gigantyczne guzy. Dał już przerzuty, naciekał na nerkę, jamę brzuszną, śródpiersie, węzły chłonne, szpik, a także kości.

Nasz świat legł w gruzach, ale musieliśmy podnieść się i walczyć, przecież chodzi o nasze dziecko! Rozpacz trzeba trzymać w ryzach, bo najważniejszy jest Oluś - mówią Małgorzata i Sebastian.

Od razu rozpoczęła się dramatyczna batalia, w której stawką jest życie dziecka. Olek przeszedł 10 cykli agresywnej chemioterapii, pobranie komórek macierzystych.

- Właśnie wyszliśmy ze szpitala do domu po operacji wycięcia guzów. Oluś ma teraz chwilę, by odzyskać siły przed ostatecznym starciem. Przed nami megachemia, autoprzeszczep macierzystych komórek krwiotwórczych i radioterapia. No i oczywiście terapia przeciwciałami ANTY GD-2, która kosztuje fortunę… - mówią rodzice dziecka.

- Choroba synka od początku pokazała nam całą swoją potężną i bezlitosną twarz. Gdy lekarze zakładali port do podania leku, zwykły zabieg zmienił się w dramatyczną walkę o życie. Pięć długich godzin na sali operacyjnej dłużyły się w nieskończoność. Okazało się, że w płucach synka zatrzymała się woda, Olek miał problemy z oddychaniem! - opisują

Wtedy i z każdym kolejnym dniem pokazał jednak, że choć nie ma jeszcze 4 lat, ma w sobie ogromną wolę życia. Oluś cierpi, nie tylko fizycznie. Bardzo przeżył rozłąkę z bratem Karolem, który jest jego najlepszym przyjacielem. Starszy syn został w domu, bardzo tęskniąc, a w tym czasie jego kochany braciszek toczył prawdziwą wojnę… - opowiadają rodzice Olka.

Mamją nadzieję i ogromną wiarę, że dziecko przeżyje. Chociaż guzów już nie ma, w organizmie Olusia rozsianych jest mnóstwo komórek nowotworowych, które w każdej chwili mogą się namnożyć.

- Przed nami najtrudniejszy etap. Wiemy, że czeka nas wiele bólu i cierpienia, ale przetrwamy to, dopóki nie stracimy nadziei. Jest nią immunoterapia w Krakowie, która może się odbyć tylko wtedy, gdy uzbieramy olbrzymie pieniądze - mówią.

Jesteśmy więc tu i bardzo prosimy - pomóżcie naszemu dziecku. Nie mamy wiele czasu, bo każdy dzień jest na wagę życia… - Małgorzata i Sebastian, rodzice Olusia z Knurowa.

Zbiórka pieniędzy na leczenie Olusia z Knurowa odbywa się TUTAJ:
Pomagamy Olkowi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto