Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legendarny Kosmiczny Mecz w Rybniku: Tego dnia wszyscy byliśmy dziećmi [WIDEO ZDJĘCIA]

Tomasz Biela
Legendarny Kosmiczny Mecz w Rybniku był okazją do świetnej zabawy
Legendarny Kosmiczny Mecz w Rybniku był okazją do świetnej zabawy Tomasz Biela
Kto by pomyślał? W tym roku 1 czerwca sprawił, że cały Rybnik zamienił się w miasto dużych dzieci. Wszystko dzięki jednemu wydarzeniu, które pokazało, że bycie dorosłym to tylko przypisana przez społeczeństwo rola. Tak bawiliśmy się na Legendarnym Kosmicznym Meczu w Rybniku - pisze Tomasz Biela.

Wideo: A.Król

Mówi się, że każdy ma z nas ma w sobie coś z dziecka. Nawet, że powinno się czasem zachowywać jak dziecko, bawić się dla zachowania pewnej równowagi wewnętrznej. W takim przypadku to co działo się 1 czerwca na stadionie w Rybniku należało by nazwać sanatorium dla zmęczonych codziennością.

Gdyby zapytać mieszkańców sąsiednich względem Rybnika miast, z czym kojarzy im się to miasto odpowiedzi mogłyby być różne. Na pewno z Kabaretem Młodych Panów. Na pewno ze sławnym szpitalem przy Gliwickiej, który już niejednej legendy na swoją cześć się dorobił. Ale myślę, że jedną z najczęściej padających odpowiedzi byłby również Kosmiczny Mecz. Charytatywne spotkanie, w którym udział biorą gwiazdy sportu, telewizji, czy kabaretu cały czas wyrabia sobie renomę. Tym razem publiczności było nieco mniej niż zazwyczaj. Jednak jeszcze w ubiegłym roku we wrześniu rybnicki stadion zapełnił się w takim samym stopniu jak podczas niejednego meczu żużlowego.

Wracając do Legendarnego Kosmicznego Meczu w Rybniku, który odbywał się w Dzień Dziecka. Nie wiem czy to zasługa tego wyjątkowego dnia, czy może czegoś innego. Na całym stadionie nie było ani jednego dorosłego. Momentami myślałem, że coś mnie ominęło. Że kiedy byłem już na stadionie, jeden chłopczyk na zebrze pod główną bramą częstował ptasim mleczkiem, a każdy poczuł dziecięcą radość. Na trybunach, na boisku, a nawet wśród fotoreporterów każdy czuł się jak duże dziecko. Z wyjątkiem najmłodszych pociech, bo one są jeszcze dziećmi prawdziwymi. Spiker mówił: „robimy falę” i każdy na trybunach zrywał się z krzesełka. Spiker mówił: „wszyscy klaszczemy” i każdy klaskał rytmicznie. Patrząc na to wszystko z perspektywy murawy, na to, z jaką radością każdy uczestniczył w zabawie moje kibicowsko-piłkarskie serce zaczęło żałować, że tak nie może być na meczach ligowych. No cóż jeszcze wiele w tej kwestii musi się w naszym pięknym kraju zmienić.

W kontekście podziałów na wielu płaszczyznach we współczesnym świecie, niezwykle urzekający jest widok tych wszystkich znanych osób, które występując na boisku, grają w szczytnym celu. Ludzie którzy na co dzień pracują w różnych branżach, którzy być może pokłóciliby się ze sobą z powodu różnicy poglądów, tworzą jeden wielki team bez podziału na „my i wy”, bądź tak jak było w tegorocznej edycji na „białych i pomarańczowych”.

Kilka razy byłem na Kosmicznym Meczu. Za każdym razem na trybunach i chociaż widziałem, że cała otoczka spotkania jest bardzo przyjacielska i humorystyczna, za każdym razem myślałem: „pewnie robią to pod publikę”. Dopiero kiedy jest się stoi tam – na murawie, pomiędzy tymi ludźmi z ekranu, można poczuć że oni nie udają. Oni naprawdę cieszą się z tego, że tu przyjechali spotkać się w swoim gronie. Mało tego swoją energią obdarzają każdego, kto z nimi zechce zamienić parę słów. Zupełnie jak dzieci. Z Sergiuszem Ryczelem rozmawiałem na temat rybnickiego żużla. Kiedy odezwałem się do Ewy Błachnio, pierwsze pytanie które mi zadała brzmiało: „Jak masz na imię?”. Takie momenty pokazują, że sława to tylko skutek ciężkiej pracy, a wszyscy jesteśmy względem siebie równi.

I na koniec fotoreporterzy. Kiedy dostałem propozycję zrobienia zdjęć na Kosmicznym Meczu, akurat obmyślałem najlepszą strategię na dostanie się pod bramę, gdzie rozdawane są autografy, zanim zrobią to inni. W sumie nie spodziewałem się, że dostanę podpisy od wszystkich osób, które lubię i podziwiam, a które znalazły czas, aby przyjechać na mecz. Nagle okazało się, że znalazłem się w samym centrum wydarzeń. I dzięki temu dostałem wpisy nie tylko od 2-3 osób, ale od znacznie większej ilości. Dla etatowego zbieracza autografów takie wydarzenie jest czymś wyjątkowym. Powiedzieć, że banan nie schodził mi z twarzy to nie powiedzieć nic. Zrozumie to tylko dziecko, które chce cukierka, a daje mu się całą paczkę.

1 czerwca 2018 roku można podsumować jednym zdaniem: „Jaki mecz, taki dzień – kosmiczny”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto