Ciągle nie wiadomo, co było przyczyną tragicznego wypadku na lotnisku w Gotartowicach. 53-letni paralotniarz z Żor, Bogusław M., spadł w niedzielę z wysokości 10 metrów podczas lądowania. Koledzy Bogusława M. nie mogą uwierzyć w to, co się stało. To był bardzo doświadczony paralotniarz i nie może być mowy o jego błędzie.
- Boguś spędził w powietrzu ponad 400 godzin i był jednym z bardziej doświadczonych paralotniarzy spośród naszego grona - mówi Marek Koch, który ma na koncie 500 godzin lotów. - Myślę, że był to nieszczęśliwy wypadek. W takich warunkach, jakie panowały w niedzielę, latanie mogło być niebezpieczne. Po takich upałach, wieczorem powietrze może sprawiać różne niespodzianki - mówi Marek Koch. Jednak z takimi niespodziankami, prędzej czy później mają do czynienia wszyscy paralotniarze. - Nie wiem, co mogło się stać - dodaje Marek Koch.
Z relacji znajomych Bogusława M. wiadomo, że nigdy nie wznosił się w powietrze na niesprawdzonym i zużytym sprzęcie. - Zawsze dbał o to, żeby mieć w pełni sprawną paralotnię. Dość często ją wymieniał - mówi kolega ofiary.
Wyjaśnianie okoliczności wypadku potrwa co najmniej kilka dni.
- Sprawdzimy, czy w niedzielę były odpowiednie warunki do latania i kto wydał zgodę na loty. Zabezpieczyliśmy wszystkie książki lotów i informacje na temat prognozy pogody nad gotartowickim lotniskiem - mówi Bernadeta Breisa, prokurator rejonowy w Rybniku.
Sprzętem zajęli się fachowcy z komisji wypadków lotniczych, którzy przejrzą centymetr po centymetrze całą paralotnię. Wyniki ekspertyzy będą znane za dwa dni. Dodatkowo prokuratura zleciła sekcję zwłok ofiary.
- Choć wiele wskazuje na to, że to był nieszczęśliwy wypadek, to jesteśmy zobowiązani do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tego zdarzenia - mówi prokurator Breisa.
Przypomnijmy, do nieszczęścia doszło w niedzielę krótko po godzinie 16. na lotnisku w Gotartowicach. Z relacji świadków wynika, że podczas lądowania wiał dość silny wiatr i to on mógł być przyczyną tej strasznej tragedii. - Dostał silny wiatr pod paralotnię. Zaczął szarpać za linki i zmniejszył powierzchnię nośną. Gdy po chwili chciał ją powiększyć, jedna strona tzw. skrzydła się nie rozłożyła, zakręcił się i spadł na ziemię - mówi Zdzisław Nowak, świadek wypadku. Wszystko to działo się niecałe 10 metrów nad ziemią. - Gdyby to wydarzyło się kilka metrów wyżej, wyszedłby cało z opresji. "Skrzydło" by się rozłożyło i spokojnie by wylądował na ziemi - dodaje inny świadek.
W ciągu zaledwie trzech dni, w Rybniku doszło do dwóch wypadków lotniczych. W miniony czwartek w Niedobczycach awaryjnie lądowała awionetka z dwoma obcokrajowcami na pokładzie. Wtedy nikomu nic się nie stało.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?