Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kierowca z Boguszowic: "Musimy jeździć do Włoch z towarem. Nie przynosi go święty Mikołaj"

Redakcja
pixabay
Dziś (12 marca) skontaktował się z nami kierowca z Boguszowic, który jeździ do Włoch z towarem. Broni kolegi po fachu (panowie nie znają się osobiście) z Rybnika, na którego wczoraj wylał się hejt i mówi jak wygląda obecnie życie kierowców , którzy muszą wykonywać swoją pracę i jeździć do Włoch.

Kierowca z Boguszowic: "Musimy jeździć do Włoch z towarem. Nie przynosi go święty Mikołaj"

Wczoraj (11 marca) informowaliśmy o tym, że SP 15 w Rybniku odesłała do domu dzieci, których ojciec wrócił z Włoch a wieczorem - gdy skontaktował się z nami ojciec dziewczynek, uspokajaliśmy, że nie miał on kontaktu osobistego z dziećmi, bo jak twierdzi rozmawiał z nimi tylko przez telefon, nie wrócił do domu i jechał dalej. Jest kierowcą.

Dziś (12 marca) skontaktował się z nami inny kierowca, który także jeździ do Włoch z towarem. Broni kolegi po fachu (panowie nie znają się osobiście) i mówi jak wygląda obecnie życie kierowców , którzy muszą wykonywać swoją pracę i jeździć do Włoch.

- Ja też jestem kierowcą w innej firmie. Nie znam tego pana w ogóle. Jestem w podobnej sytuacji, w której on jest, bo jako kierowca też jestem narażony na hejtowanie bądź też inne niemiłe sytuacje związane z naszą pracą - mówi nam pan Krzysztof, kierowca z Boguszowic.

- Chcę się postawić w obronie tego kierowcy. Nikt nie wybiera sobie stanowiska pracy. Coś trzeba robić. Z czegoś trzeba żyć. Nikt nie da nam za darmo w sklepie - dodaje.

Tłumaczy, że nie rozumie dlaczego na ojca dziewczynek wylał się na osiedlu "na elektrowni" taki hejt.

- Dziwi mnie to, że ludzie tam tak zareagowali dlatego, że wielu z mieszkańców pracuje w Czechach, w firmie produkującej części samochodowe, gdzie są stwierdzone przypadki a mimo to ludzie dalej jeżdżą tam do pracy, bo wiadomo - trzeba gdzieś pracować. Inni mieszkańcy pracują też w polskiej firmie produkującej okna, w której też są 4 przypadki podejrzenia koronawirusa. A tymczasem pojechali po chłopaku, który wrócił z Włoch całkiem zdrowy - mówi pan Krzysztof.

Mówi, że jako kierowca nie ma wyjścia - przecież musi pracować i wozić towar.
- Też jeździłem do Włoch, choć akurat nasza firma na razie wstrzymała wyjazdy, większość firm tak pewnie zrobi - mówi.

- Zrobiła się nagonka na kierowców. Ja nie mówię o ludziach, którzy jeżdżą do Włoch na jakieś narty. Ale ci co jeżdżą tam do pracy nie mają wyboru – ktoś tą pracę musi wykonywać. Ludzie myślą, że półki w sklepie zapełniają się same, że może przynosi to Św. Mikołaj - mówi pan Krzysztof.

Dodaje, że wyjazdy na Włochy ograniczyły firmy transportowe do tego stopnia, że po prostu jadą tylko najważniejsze artykuły i najważniejsze wracają z Włoch.

- Nikt nie wspomni o tym, że w Rybniku jest duża firma transportowa, zatrudniająca ponad 100 osób i oni jeżdżą tydzień w tydzień na Włochy. Chodzą w Rybniku po sklepach, robią zakupy. A hejt poszedł na jednego pana który wrócił z Włoch i nawet nie będąc w domu nie mógł nikogo zarazić - dodaje.

Jednocześnie kierowca tłumaczy, że wszyscy kierowcy ciężarówek są dziś wyposażeni we wszystkie możliwe środki ostrożności. - Mamy kombinezony, rękawiczki gumowe, maski itd. - mówi.

- Na załadunkach i rozładunkach nie jesteśmy narażeni na kontakt z żadnymi ludźmi ponieważ w biurach wszystko odbywa się metodą szufladkową. Dokumenty wkłada się do szufladki, pani to bierze podbija, oddaje. Wsztsko od miesiąca robi się w rękawiczkach gumowych. Na firmie trzeba być w masce a na niektórych firmach z żywnością trzeba być w kombinezonie - opowiada.

Mówi, że służby wcale nie są tak przygotowane jak informują rządzący.

- Ja wróciłem pierwszy raz z Włoch dwa tygodnie temu. Dzwoniłem do szpitala w Raciborzu czy mogę przyjechać się zbadać dla mojego bezpieczeństwa i zostałem poinformowany, ze oni mają środki przeznaczone tylko dla osób, które mają widoczne objawy. Szpitale nie są przygotowane na to, by sobie ktoś od tak przyjechał i się po prostu zbadał. Wygląda to inaczej w praktyce niż to co mówi rząd - mówi kierowca z Boguszowic.

Dodaje, że firmy z Rybnika, które jeżdżą do Włoch będą musiały jeździć nadal - tam jest ograniczony transport do rzeczy najbardziej potrzebnych do życia.

Odpowiada też na komentarze o zamkniętych granicach we Włoszech.

- Granice pozamykane? Tak zamknięte są włoskie granice dla samochodów osobowych, autokarów i busów przewożących turystów, a samochody ciężarowe jadą normalne – nic się nie zmieniło, ktoś musi dowieźć środki - tłumaczy kierowca z Rybnika.

Dodaje, że w Polsce i Austrii są kontrole zdrowia – mierzą temperaturę i to wszystko co badają. - Pytają "jak się czujesz, czy masz jakieś objawy" - dodaje.

Przy okazji przypomina, że za hejtowanie odpowiada się karnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto