Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Szabla: nadal boimy się ognia WYWIAD

Arek Biernat, Olek Król
Spalony las - 1993 rok
Spalony las - 1993 rok arc.
Dlaczego po 25 latach nie ma winnych spowodowania największego pożaru lasów w historii Europy? Kiedy las spalony w 1992 roku się odrodzi? O tym m.in. w wywiadzie z Kazimierzem Szablą, byłym nadleśniczym z Rybnika i Rud, wieloletnim szefem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych

Kiedy z Rybnika przechodził pan do Rud Raciborskich, obejmując stanowisko nadleśniczego, pewnie nie spodziewał się pan, że za parę lat spotkają Pana aż tak duże wyzwania?

Wtedy Nadleśnictwo Rybnik uchodziło za jedno z najtrudniejszych w Polsce. Tutaj była największa presja przemysłu. Szkody górnicze, szkody przemysłowe, emisje, elektrownia i wiele innych dewastowały środowisko. Rudy, tamtejsze lasy, wydawały się nieco zdrowsze, chociaż z kędzierzyńskich azotów i przez Bramę Morawską też te zanieczyszczenia docierały. Uważałem, że to był łut szczęścia, że to właśnie tam zostałem nadleśniczym. Ale już w połowie lat 80 rozpoczęły się pożary, rzędu 100, 150, a nawet 400 ha. To też były olbrzymie straty, ale nikt nie spodziewał się, że właśnie tam, w tym obszarze, rozprzestrzeni się pożar, który strawi aż 9 tys. ha, a więc największy pożar w Polsce.

Wybuchł pożar i zaczęły przychodzić pierwsze komunikaty. Co pan czuł jako szef Nadleśnictwa w Rudach?

Na rozmyślania czasu raczej nie było. Wtedy chodziło tylko o to, by zatrzymać pożar i to może nie tylko za wszelką cenę, ale też kosztem niezwykle zaangażowanej, wytężonej pracy blisko 10 tys. ludzi. Nas, leśników, to przybijało i przygnębiało, ciężar tego wszystkiego poczuliśmy dopiero gdy odjechały służby, kiedy na tym czarnym, spalonym po horyzont terenie, zostaliśmy sami. I wtedy dopiero ta świadomość, że przecież tak wiele pracy włożyliśmy, w to, by tu na Śląsku te lasy utrzymać. One wtedy zamierały, na wielką skalę, był to efekt działań człowieka. Po pożarze zniszczona została także i ta największa wartość, a więc ta warstwa gleby próchnicznej, która w naturze tworzy się setki lat i tak bardzo trudno później to odtworzyć.

Nowe sadzonki nie przyjmowały się w tej zniszczonej po pożarze glebie?

Tak. Ale najpierw musieliśmy oczywiście uporządkować pożarzysko, coś zrobić z tym drewnem, nie wszystko nadawało się do wykorzystania.

Odbywała się też walka o to, by jakoś pomniejszyć straty, które według cen dzisiejszych można by wyszacować od osiemset, nawet do miliarda złotych. Dzisiaj tego typu klęska byłaby wielokrotnie łatwiejsza do zagospodarowania czy usunięcia, bo dysponujemy już sprzętem, maszynami, które zastępują nawet do kilkudziesięciu drwali, pilarzy. Zetknęliśmy się ze zjawiskiem, z którym nie mieliśmy wcześniej do czynienia na taką skalę, sadzonki, które sadziliśmy, po prostu się nie przyjmowały, 70-80 procent przypadków. Nie ma nic bardziej deprymującego niż taka syzyfowa praca, nie przynosząca efektów. Zaczęliśmy szukać przyczyn tego zjawiska.

Stąd wpadliście na pomysł szkółki kontenerowej w Nędzy?

Po pierwsze szukaliśmy takich sadzonek, technologii, które pozwoliłyby nam wyhodować sadzonki, które w tych trudnych warunkach miałyby szansę przeżycia i wzrostu. Po drugie, kiedy już zdiagnozowaliśmy te przyczyny, no to szukaliśmy też takich metod, które pozwoliłyby nam to życie jakoś tam później do tych gleb przywrócić. Szkółka stała się ośrodkiem wiodącym, najnowocześniejszym w Polsce, a nawet w Europie. Dzisiaj polskie leśnictwo dysponuje tymi technologiami, że tego typu klęski już nie są dla nas tak straszne, że mamy narzędzia do tego, żeby to szybko odtworzyć, i naprawić wszystko to, co człowiek zniszczył.

Czy udało się przez 25 lat naprawić to co zniszczył wtedy pożar, czy jeszcze tak naprawdę nadal odczuwamy skutki tego strasznego kataklizmu?

Procesy w środowisku nie przebiegają tak szybko jak byśmy chcieli. No sloganem jest, że las rośnie wolno, a płonie szybko. Myślę, że to pożarzysko żyje, teraz już swoim życiem. Oczywiście ważne jest też to, że cały czas i to nie tylko ten las na pożarzysku, ale on w szczególności, jest przez nas, leśników, pilnie strzeżony. A to polega m.in. na tych doświadczeniach, na tym, że zmodernizowaliśmy cały system ochrony przeciwpożarowej lasów w Polsce i mogę to bez nadmiernego optymizmu powiedzieć, że ten polski system jest jednym z najlepszych w Europie i to nie jest ocena moja własna, ale też leśników z wielu innych państw, którzy tutaj przebywali. Gościliśmy po wielkiej klęsce pożarów również Greków i im doradzaliśmy bazując na własnych doświadczeniach, chociaż to inna strefa klimatyczna i inne gatunki roślin. Najważniejsze jest to, że się wyciąga z tego wnioski i oprócz tego systemu ochrony pożarowej lasów zmodernizowaliśmy też cały system dróg dojazdowych do pożarów m.in. za pośrednictwem środków unijnych, ale także i system zaopatrzenia wodnego. 15 lat byłem dyrektorem RDLP i nie mówię tego, by sobie przypisać zasługi, ale mieliśmy wytyczony plan, wiedzieliśmy co tu trzeba zrobić, czego nam brakuje i co dla tego środowiska powinniśmy zrobić. Wybudowaliśmy setki zbiorników retencyjnych. Nigdy nie możemy powiedzieć, że się tego nie boimy. To jest żywioł i na świecie wszędzie przy technice takiej już kosmicznej, jaką dysponują Stany Zjednoczone, ale i wiele innych państw, nie są w stanie zatrzymać tych pożarów przy splocie takich czynników jak wiatr, temperatura, wilgotność.

Mówiąc tutaj o przyczynach pożaru, nigdy tak naprawdę nie udało się udowodnić, że ta iskra poszła spod kół kolejowych...

Nie mamy co do tego wątpliwości, dowodów na to jest sporo. Myślę, że była tutaj nawet kwestia polityczna przewlekłości procesów. Ludzie, którzy byli świadkami zdarzenia, pomarli. I jeszcze jeden ważny element. Kolej wtedy też była państwowa. Więc w ramach skarbu państwa toczyły się te procesy. Stąd też nasza determinacja też nie była taka, żeby za wszelką cenę ukarać, ważne by wyciągnięto wnioski. Kolej się broniła, była w bardzo trudnej sytuacji. Blisko 10 lat trwający proces w efekcie zakończył się niczym. Nam nie chodziło o to, by uzyskać odszkodowanie. Ale o to, by wzruszyć tą instytucją, bo kolej nie jest sprawcą dużej ilości pożarów, ale zawsze te pożary są groźne. Dlatego, że z reguły są pożarami liniowymi i wtedy walka z tym przy niesprzyjających warunkach oczywiście jest bardzo trudna. Chodziło nam m.in. o to, by ta instytucja to w swoich planach finansowych brała pod uwagę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto