Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Handlowcy nie chcą na targowisku stoisk z używaną odzieżą

iza salamon
Na osiedlowym targowisku w Rybniku-Boguszowicach kupcy toczą między sobą cichą wojnę. Nie chcą mówić o niej głośno, żeby się nikomu nie narazić i nie stracić prawa do handlu.

Na osiedlowym targowisku w Rybniku-Boguszowicach kupcy toczą między sobą cichą wojnę. Nie chcą mówić o niej głośno, żeby się nikomu nie narazić i nie stracić prawa do handlu. — Proszę przyjechać i zobaczyć, jaki tu jest porządek! Używana odzież leży obok produktów spożywczych. Nie da się przejść, bo w przejściach ustawiane są stoliki, za które płaci się mniej niż za miejsce na straganach. Tworzy się bałagan i sztuczny tłok, w którym grasują złodzieje! — grzmiał jeden z mieszkańców, który zadzwonił do nas w tej sprawie.

To nie Rybnik, ale Pekin

Jego zdaniem, na boguszowickim targu łamany jest regulamin, bo wbrew prawu miesza się tutaj towary różnej branży. — Śledź, mydło i powidło, a na dodatek wszędzie, na każdym kroku stoją ciucholandy — oburza się nasz Czytelnik. — Tego nie ma na targu ani w Rybniku, ani w Żorach, ani w Jastrzębiu, gdzie dawno się wyzbyli stoisk z używaną odzieżą. A u nas uczciwy handlowiec nie zarobi, bo u niego majtki kosztują 5 złotych, a w szmateksie 50 groszy! I gdzie tu jest jakieś prawo wolnego rynku? Tu dżungla, a nie rynek! — oburzał się nas z rozmówca.

— Pani, to nie Rybnik, ani Żory, tylko Pekin! Tu się ludzie wieszają, bo nie mają za co żyć — odpowiada na zarzuty Stanisława Smolińska, jedna z handlujących używaną odzieżą. Dodaje, że jej towar jest bezpieczny i przebadany przez sanepid. — Zaopatruję się w centrali na ul. Pszczyńskiej w Jastrzębiu. Mam papiery, wszystko jest legalnie — dodaje kobieta.

Garść utargu

Obok jej stoiska rozłożyli podobny towar inni handlowcy. — W Rybniku czy w Żorach faktycznie nie ma szmateksów, bo tam ludzi jeszcze stać na kupowanie nowych rzeczy. A tu na naszym osiedlu są bieda i bezrobocie. Ludzie są zadowoleni, jak mogą sobie wybrać sweterek za 2 złote czy kurtkę za 5 złotych — argumentują kobiety. Klienci przerzucają stosy ubrań. Ale zarobku z tego nie ma wiele. — Proszę zobaczyć, to jest cały mój dzisiejszy utarg — pokazuje garść drobnych monet pani Stanisława.

Obok kobieta prowadząca stoisko z normalną odzieżą pokazuje zupełnie pustą kasę. — A to jest mój utarg. Nie zarobiłam jeszcze ani grosza. A to wszystko przez tych ze szmateksem. Jak ich tu nie było, to jeszcze żyliśmy normalnie. Teraz nie wiem, co będzie. Skąd wezmę na opłaty? — pyta.

Nie biorę łapówek

Agnieszka Dudek od trzech lat jest administratorem boguszowickiego targowiska. Nie wie, skąd się wzięły zarzuty dotyczące nieporządku na bazarze. — Co chwilę przychodzą tutaj kontrole z sanepidu, więc nie ma mowy o łamaniu przepisów, czy mieszaniu towarów różnej branży — mówi. Domyśla się jednak, skąd biorą się pretensje handlujących. — To dlatego, że nie idę z nikim na układy. Pilnuję porządku i bezwzględnie przestrzegam przepisów. Raz wyrzuciłam starszych handlowców, bo chcieli mi dać łapówkę. Koleżanka jest świadkiem. I od tej chwili mam tutaj wrogów — uważa administratorka.

Dodaje, że nie ma przepisu, który by zakazywał handlowania używaną odzieżą. Nie ma więc podstaw do tego, żeby stąd wyrzucić tych handlowców. — Faktycznie u nas jest tych stoisk najwięcej, ale to dlatego, że tutaj jest popyt na takie rzeczy. Nic na to nie poradzimy, że ludzie wolą kupować używane i tańsze ubrania. To jest takie środowisko — tłumaczy Agnieszka Dudek.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto