Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gawliczek: Kolarz pracuje ciężej niż górnik. Mnie nie dał rady Kapitonow WYWIAD

Redakcja
Arkadiusz Gola
Rozmowa z 81-letnim Józefem Gawliczkiem, byłym świetnym kolarzem, wybranym przez kapitułę plebiscytu Dziennika Zachodniego Sportowiec Roku nestorem śląskiego sportu. - Jako młody chłopak poszedłem pracować na kopalnię, żeby nie iść do wojska. Praca górnika jest ciężka, ale daleko jej do wysiłku sportowca - mówi legenda polskiego kolarstwa.

Kolarską karierę zakończył pan blisko pół wieku temu, a jednak kibice wciąż pamiętają o Józefie Gawliczku i jego kolarskich wyczynach.

Gdy dostałem informację o wyróżnieniu mnie przez Dziennik Zachodni to bardzo się ucieszyłem, że znajdę się na jednej scenie z młodymi sportowcami i trenerami, którzy cały czas pracują na niwie sportu. Waszą gazetę czytam od lat od deski do deski, ale nie spodziewałem się na podsumowaniu plebiscytu na Sportowca Roku takich tłumów, zawodników reprezentujących tyle dyscyplin sportu. Karierę skończyłem w 1974 roku, a jednak okazało się, że wiele z osób obecnych na gali na Stadionie Śląskim o mnie słyszało. Sam zaczynając karierę sportową wzorowałem się na idolach z lat młodzieńczych. Pomyślałem sobie wtedy, że spróbuję swych sił w kolarstwie, a może mi to jakoś wyjdzie i już dwa lata później trafiłem do kadry narodowej. Teraz łatwiej jest zacząć trenować, bo mamy dostępny sprzęt i lepsze warunki, ale z tych wielu dzieciaków, którzy zaczynają ćwiczyć, później większość ginie gdzieś po drodze i nie mamy teraz takiej fali kolarskiej jaką mieliśmy w Polsce np. w latach 70-tych.

Wtedy kolarskim matecznikiem były LZS-y. To właśnie z tych klubów wywodzili się czołowi polscy kolarze.

W większych miastach zawsze mieszkało więcej inteligentów, którzy gonili dzieci o nauki chcąc zapewnić im jak najlepsze wykształcenie. W wioskach przywiązywało się do nauki mniejszą wagę, za to było się bardziej przyzwyczajonym do ciężkiej pracy, stąd nie przypadkiem najlepsi sportowcy pochodzili właśnie z tych mniejszych miejscowości. Nikt nie ma przecież chyba wątpliwości, że aby zostać dobrym sportowcem trzeba wcześniej bardzo ciężko harować.

Zanim został pan kolarzem pracował pan na kopalni. Da się porównać pracę górnika i profesjonalnego cyklisty.

Jako młody chłopak poszedłem pracować na kopalnię, żeby nie iść do wojska. Praca górnika jest ciężka, ale daleko jej do wysiłku sportowca. Po wyczerpującym treningu nie raz nie miałem ochoty nawet na jedzenie. Coś takiego nigdy nie zdarzyło mi się po pracy w kopalni. Po dniówce na dole bywało, że siadałem na rower i robiłem na nim jeszcze 100 km. Dopiero wtedy byłem naprawdę zmęczony.

Pan był w kolarskim peletonie specjalistą od jazdy po górach, więc im było na trasie ciężej, tym dla pana było lepiej, a pańskie zwycięstwo na najtrudniejszym etapie Tour de l’Avenire do Andor-ry przeszło do historii.

Dopiero startując we Francji poznałem te wielkie góry. Początkowo było mi bardzo ciężko, ale z każdym kolejnym etapem szło mi coraz lepiej. Na słynnym Tourmalet byłem czwarty, a potem przyszedł ten etap do Andorry po krętych pirenejskich dróżkach. Rywalizował ze mną Wiktor Kapitonow, który był mistrzem olimpijskim z Rzymu, a później wieloletnim trenerem kadry Związku Radzieckiego. Pomyślałem sobie zobaczymy na ostatnich 200 m jakie będziesz miał możliwości. No i okazało się, że Rosjanin nie miał wtedy żadnych szans.

Nie miał pan dobrych warunków fizycznych, a jednak zdołał wygrać w 1966 roku Tour de Pologne.

Mogłem sobie pozwolić na zwycięskie finisze w górach, ale gorzej było na stadionach czy ulicach, gdzie zawsze mnie ktoś wyprzedził, bo wtedy na finiszu decydowała waga.

W tym roku czekają nas igrzyska w Tokio. Liczy pan na sukces kolarzy w Japonii?

Po pierwsze teraz na igrzyska trzeba się najpierw zakwalifikować. Po drugie wydaje mi się, że mamy tylko dwóch dob-rych zawodników Rafała Majkę i Michała Kwiatkowskiego, a to na taki wyścig jaki mamy na ig-rzyskach jest stanowczo za mało. W moich czasach konkurencja w reprezentacji Polski była dużo większa. Jeśli już myślę o olimpijskim medalu kolarzy to raczej o torowcach, którzy po wybudowaniu w Pruszkowie nowoczesnego toru robią stałe postępy i w kilku konkurencjach są w światowej czołówce.

Kolarzy nie mamy na Śląsku zbyt wielu, za to kibice mogą co roku oglądać u nas TdP.

Tour de Pologne w wydaniu Cześka Langa to jest wspaniała impreza. Jest kolorowo, jest ciekawie, przyjeżdżają światowe gwiazdy. Przydaliby się nam jeszcze tylko w tym wyścigi mocniejsi Polacy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto