Darmowa A1: biorą kasę z Unii, więc nie mogą od nas

Część z nich uważa, że wolny od opłat powinien być nie tylko odcinek łączący subregion rybnicki z aglomeracją katowicką, ale cały fragment między rejonem Rybnika a Pyrzowicami.

W dyskusji do tej pory przeważały argumenty wskazujące na straty, jakie poniosą mieszkańcy regionu. Tymczasem niewykluczone, że takie rozwiązanie nie opłaciłoby się również drogowcom. Budowa prowadzącego z Pyrzowic do Gorzyczek odcinka autostrady A1 finansowana jest bowiem w dużej mierze z unijnych pieniędzy. W przypadku odcinka Bełk-Świerklany to ponad 2/3 kosztów inwestycji, w przypadku fragmentów Sośnica-Bełk oraz Zabrze-Piekary Śląskie owo dofinansowanie przekracza 80 procent! A w myśl unijnych przepisów, korzystanie z takiej pomocy wyklucza pobieranie opłat na drodze przez 5 lat od jej oddania do użytku. Oznacza to, że najwcześniej w roku 2014 można by zacząć pobierać opłaty na odcinku Sośnica-Bełk (ukończony w r. 2009), zaś na pozostałych, spornych fragmentach autostrady pieniędzy od kierowców będzie można żądać dopiero około roku 2016-2017. Jeśli drogowcy - zgodnie ze swoimi zapowiedziami - ustawią bramki na A1 wcześniej, to będą musieli zwrócić część unijnej dotacji (mogą przesunąć te pieniądze na inne inwestycje, pod warunkiem, że mają na nie gotowe projekty). Marcin Hadaj, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, przekonuje, że o jakimkolwiek zwrocie unijnej dotacji nie ma mowy. Nie zaryzykował jednak odpowiedzi na pytanie o to, czy Skarbowi Państwa bardziej opłaci się "kasować" kierowców, czy może w pełni skorzystać z oferowanych przez UE pieniędzy.

Naszą akcję poparli już parlamentarzyści, samorządowcy, tysiące internautów oraz śląskie media: TV Silesia, Radio Katowice, Nowiny Rybnickie i Radio 90.