Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy rybnickie restauracje przetrwają dzięki dowozom dań? Właścicielka Basztowej: "Nie mamy uroczystości, musimy się jakoś ratować"

Aleksander Król
Aleksander Król
Właściciele restauracji i lokali gastronomicznych próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, na szybko zmieniając profil swojej działalności, rzucając wszystkie siły na dowożenie dań do klienta. Czy dzięki takiej formie są w stanie przetrwać czas epidemii koronawirusa? Rozmawiamy z Magdaleną Hodór, właścicielką popularnej restauracji Basztowa w Rybniku.

Czy rybnickie restauracje przetrwają dzięki dowozom dań? Właścicielka Basztowej: "Nie mamy uroczystości, musimy się jakoś ratować"

Dawniej w niedzielę przed Waszą restauracją na ul. Nadbrzeżnej nie można było zaparkować. Trudno było znaleźć stolik w porze obiadowej. Teraz pusto...

Jest to dla nas bardzo trudny okres. Obroty spadły nam o 80% a mówię o sytuacji obecnej, odkąd wprowadziliśmy system dowozu dań do klienta, bo pierwszy tydzień po wprowadzeniu zakazu, gdy restauracja była zamknięta – mieliśmy obroty zerowe. To interes rodzinny, który odziedziczyłam po rodzicach. Nie mamy żadnego innego zaplecza, na którym moglibyśmy się wspierać, bo niektóre restauracje mają takie zaplecze w postaci np. drugiej firmy. Są w stanie przerzucić koszty i zabezpieczyć się z innej strony. My niestety bazujemy tylko na restauracji i to, co wyprodukujemy i dostarczymy do klienta, to jedyne pieniądze, które jesteśmy w stanie zarobić.

Zanim w związku z zagrożeniem koronawirusem wprowadzono zakazy dla "stacjonarnej działalności" restauracji, ile mieliście klientów? Ile obiadów sprzedawaliście w niedzielę?

Gdy akurat nie mieliśmy przyjęć i mieliśmy wyłącznie klientów indywidualnych, a dodam, że w lato działał zawsze u nas ogródek letni, to klientów było jeszcze więcej - potrafiliśmy ponad 200 takich obiadków sprzedać. Ale to nie jest tak, że bazujemy tylko na kliencie indywidualnym.

Przecież oprócz tego były jeszcze przyjęcia, które robimy na 100 lub więcej osób jednorazowo. To jest inna wartość. Taki klient potrafi zostawić wówczas na przyjęciu 6 czy 8 tysięcy złotych a teraz gdy sprzedam nawet 150 obiadów na dowóz to raptem jest 3,5 tysiąca. To nieporównywalne. To nie pozwala pokryć kosztów stałych jak wynagrodzenia, podatki, zus, raty kredytów."
My głównie żyjemy z imprez. Jak nie mamy imprez, to musimy się czymkolwiek ratować. Na szczęście klienci nas rozumieją i zamawiają u nas obiady.

Sprzedajecie teraz 150 obiadów na dowóz?

Tak było w niedzielę. Mieliśmy taki pierwszy weekend, kiedy klienci do nas dzwonili. Niedziela była rzeczywiście "robocza", bo było troszkę tych zamówień. Nie ukrywam, że była to dla nas nowość, teraz już wiemy jak się przygotować na przyszłość. Wiemy, że odzew od społeczeństwa jest, że chcą nas wspomagać i rozumieją naszą trudną sytuację i obiad niedzielny u nas zamawiają.

A na co dzień, w tygodniu, ile dowozicie teraz obiadów?

Teraz około 10 – 15 obiadów zdarza się w ciągu dnia, które dowozimy do klientów. Zanim wydarzyła się ta sytuacja to my sprzedawaliśmy wszystko stacjonarnie. Nie woziliśmy pojedynczych obiadów do klientów. Owszem, robiliśmy katering ale przyjęciowy bądź spotkaniowy na większą liczbę osób. Dla nas to jest nowość.

To jak zorganizowaliście te dowozy pojedynczych obiadów technicznie?

Mamy samochody do tego przystosowane, świadczymy usługi kateringowe jeździmy do szkół gotować (to też nam teraz ubyło bo szkoły zamknięte).

Mam pracowników, których muszę utrzymać. Dlatego kucharze gotują a kelnerki rozwożą. Czymś się musimy ratować. Te osoby, które są u nas zatrudnione muszą gdzieś te godziny zrobić,

Dowóz dań do klienta nie jest dla nas problemem. Tym bardziej, że dogadujemy się w taki sposób, że klienci mają przedziały czasowe – w danych przedziałach dojeżdżamy do nich. Gdy zbierzemy kilka zamówień, dziewczyna pakuje jedzenie i jedzie, obsługując trzy punkty po kolei.

Ponosimy także dodatkowe koszty zabezpieczenia produkcji i pracowników dowożących posiłki. Oprócz systemu HACAP który stosujemy na co dzień obecnie musieliśmy wprowadzić dodatkowe zabezpieczenia w postaci jednorazowych rękawiczek dla każdej dostawy, maseczek, dezynfekcję pojazdów i kontenerów transportowych po każdym wyjeździe, dezynfekcję rąk po każdorazowym kontakcie z jakimkolwiek elementem z zewnątrz np.: przycisk na domofonie, klamka w drzwiach, gotówka itd...

Czy dzięki takiej formie jesteście w stanie przetrwać czas epidemii koronawirusa?

Ratujemy się własnymi siłami, by na naszych pracowników zarobić. Zatrudniamy 8 osób. Jesteśmy świadomi tego, że z własnej kieszeni będziemy musieli do tego wszystkiego dopłacić, by się w jakiś sposób utrzymać, i utrzymać personel. Niestety cała ta sytuacja trafiła się w wyjątkowo trudnym okresie dla branży gastronomicznej. Marzec to trochę czas zastoju. A np. ZUS trzeba było opłacić, dopiero w kwietniu nie zapłacimy. A maj?
W maju zawsze mieliśmy 20 komunii, mogliśmy coś odłożyć na gorszy czas. Co teraz będzie? Nie wiadomo ile to jeszcze potrwa.

Zamów jedzenie na dowóz:
Zamów jedzenie na dowóz BAZA LOKALI W RYBNIKU

SERWIS SPECJALNY KORONAWIRUS W RYBNIKU:
Koronawirus w Rybniku Serwis Specjalny

Masz pytania dotyczące koronawirusa lub chcesz zgłosić temat? Pisz: [email protected]

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rybnik.naszemiasto.pl Nasze Miasto