Trzydziestu działkowców z ulicy Podhalańskiej w Jastrzębiu drży o swoje ogrody. Miasto chce sprzedać na razie jedną z działek, ale jastrzębianie są przekonani, że to początek likwidacji całego ogrodu.
Trzy kury i kogut
Irena Rejbicz ma 61 lat, przez ćwierć wieku pracowała w hucie Silesia w Rybniku. Teraz, razem z mężem, są już na emeryturze. Mieszkają w jednym z bloków przy ulicy Małopolskiej w Jastrzębiu. — Każdą wolną chwilę spędzamy na naszej działce, tutaj mamy kwiaty, drzewa owocowe, a także trzy kury i jednego koguta. Nie wyobrażam sobie, żeby nas stąd wyrzucono — mówi jastrzębianka.
Działki przy ulicy Podhalańskiej powstały na początku lat 80. — Tu było zupełnie dzikie miejsce — wspomina pani Irena. Właśnie ona razem z grupą jastrzębian postanowiła uprzątnąć teren. — Władza obiecała nam, że jak doprowadzimy to wszystko do porządku, to będziemy mogli urządzić działki.
Harówa dzień i noc
Jastrzębianie zakasali rękawy. — Harowaliśmy dzień i noc, wywoziliśmy śmieci — wspominają dzisiaj. Po wielu dniach ciężkiej pracy teren został posprzątany. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się altanki, dumni ze swojego dzieła ludzie sadzili drzewka owocowe, kwiaty.
W połowie lat 90. mieszkańcy dogadali się z urzędem miasta, podpisali umowy dzierżawy. Kilka lat temu na działkach zawrzało. Pojawiły się pierwsze zakusy na ich likwidację. Mieszkańcy protestowali, organizowali czarne dożynki. Władze miasta wycofywały się z pomysłów.
Teraz sytuacja jest poważna. — Firma, która funkcjonuje przy Podhalańskiej, chce rozszerzyć działalność. Wystąpiła do gminy z wnioskiem o zakup gruntu — informuje Marian Janecki, prezydent miasta.
Miejscy urzędnicy przygotowali uchwałę o sprzedaży ziemi. Na tym kawałku działkę ma Stanisław Sobczyk. — Od kiedy miasto wypowiedziało mi umowę dzierżawy, nie inwestuję w tę działkę. Mam tu ok. 50 drzewek , altankę, gołębnik, całość jest otoczona siatką — wylicza Sobczyk.
Ziemia pod młotek
Jastrzębianin uważa, że sprzedaż jego działki będzie początkiem takich transakcji. Dlatego nie chce się zgodzić na sprzedaż tej ziemi. Inni działkowcy go popierają.
Sobczyk poskarżył się na działanie władz miasta do wojewody. Rada miasta uznała jednak skargę za bezzasadną. Ponieważ jastrzębianin nie chce opuścić działki, urzędnicy zwrócili się z prośbą o pomoc do sądu.
Walka na argumenty
Władze miasta mówią, że działki są brzydkie, że altany się walą. Działkowcy odpowiadają, że nie inwestują, ponieważ nie wiedzą, kiedy zostaną wyrzuceni z ulicy Podhalańskiej. Miejscy urzędnicy twierdzą, że na terenie miasta jest wystarczająco dużo ogrodów działkowych i działkowcy mogą się tam przenieść. Jastrzębianie odparowują, że nie po to ciężko pracowali, by teraz tak po prostu odejść.
Marian Janecki, prezydent Jastrzębia
Oczywiście, że nie potraktujemy mieszkańców naszego miasta spychaczami. Ale ci ludzie muszą zrozumieć, że działka zostanie sprzedana. Ogłosimy przetarg nieograniczony, działkowcy mogą w nim wziąć udział i kupić ziemię.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?