- Dokładnie 1 października 1986 roku rozpocząłem studia na wydziale prawa i administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Wtedy nie było łatwo dostać się na studia zaoczne, trzeba było wcześniej pracować przez 2 lata - mówi Adam. A motywację miał konkretną.
- Dla mnie głównym motorem pójścia na studia była chęć uniknięcia wojska. Taka możliwość rysowała się zwłaszcza w przypadku studiów zaocznych - dodaje. Wspomina jak egzaminy z administracji zdawał u Ireny Lipowicz, która obecne jest Rzecznikiem Praw Obywatelskich, zaś z logiki u Jerzego Koniecznego, byłego zastępcy szefa Urzędu Ochrony Państwa.
Kawka w Kryształowej
Wolny czas studencka ekipa Drewnioka spędzała najczęściej w Kryształowej - kultowej katowickiej kawiarni, gdzie chodziło się przede wszystkim na kawę i ciastka. - Zdarzało nam się wyciągać tam profesorów, m.in. z filozofii i wspólnie toczyliśmy długie dyskusje po zajęciach. Nie zapomnę też smaku czerwonych kabanosów, które można było kupić na katowickim dworcu PKP. wtedy przemieszczałem się głównie pociągami i to z przesiadkami - opowiada.
Między sesjami Adam Drewniok miał namiastki życia studenckiego, głównie dzięki zespołowi. - Carrantuohill narodził się, gdy byłem na drugim roku studiów. Szybko pojawiły się wyjazdy m.in. do Belgii. Zespół w pełni rekompensował mi imprezy - dodaje z uśmiechem.
Dla Jadwigi Demczuk-Bronowskiej, dyrektor artystycznej rybnickiej OFPY, okres studencki dzieli się na dwa okresy. W latach 1974-1976 studiowała bibliotekarstwo w Katowicach , zaś między 1979 a 1981 zdobywała dyplom Państwowego Studium Oświaty i Kultury Dorosłych o specjalności teatralnej w Warszawie.
- W obu przypadkach kierunki nauki wynikały z mojej autentycznej pasji - opowiada. Z przyjemnością chodziła na zajęcia związane z przygotowaniem do pracy w teatrze. Projektowała też scenografię i kostiumy do spektakli.
Nigdy nie "kułam"
Była bardzo aktywną i dobrą studentką. - Nigdy jednak nie ,,kułam", uczyłam się do egzaminów z tzw. dodatkowych przedmiotów na niezbędne minimum, a zawodowych miałam już przygotowanie. Pomimo, że jednocześnie pracowałam w szkole, miałam rodzinę, dwoje małych dzieci dyplom obroniłam jako jedna z pięciu osób. Kierunek zaczynało 30 osób i tylko 5 zdołało go ukończyć na ocenę bardzo dobrą - wspomina Jadwiga Demczuk- Bronowska .
Na studenckie prywatki nie uczęszczała.
- Miałam rodzinę i po zajęciach jechałam do domu. Wbursie najczęściej spały osoby, które miały kłopotliwy dojazd, ale zmęczeni po całodziennych zajęciach miało się ochotę tylko na rozmowy przy herbatce przed snem, bo od rana były bardzo intensywne, fizycznie wyczerpujące zajęcia - dodaje.
"Lemoniadowy Joe"
Studenckie imprezy jak najbardziej, ale bez używek - to dewiza jaką wyznawał Damian Mrowiec, starosta rybnicki.
- Miałem ksywę "Lemoniadowy Joe", którą nadała mi koleżanka z Raciborza. Ksywka pochodziła z jakiego czeskiego filmu i zawsze wywoływała duże zdziwienie. A ma imprezy najczęściej chodziłem do "prawników", ci to potrafili się dobrze bawić - uśmiecha się.
W latach 1980-85 Damian Mrowiec studiował socjologię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.
- Byłem typowym Ślązakiem na studiach, nauczonym, że kiedy się coś zaczyna, to należy skończyć w regulaminowym terminie - podkreśla. Pytany o wspomnienia, wymienia praktyki studenckie (wtedy trzeba było się ostro napracować). Już w studenckich czasach dało o sobie znać jego zamiłowanie do muzyki, granej na żywo.
- Chodziłem już na koncerty, choć wtedy nie było ich aż tyle co teraz. Najczęściej bywałem w Spodku lub w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca - dodaje.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?