11 lipca 1971 roku – ten dzień już na zawsze zapisał się w historii polskiego sportu żużlowego i miasta Rybnika. Na ulicach było wtedy pusto. W drodze na stadion kibice kupowali na szybko lody Bambino i pędzili co sił, by zająć co lepsze miejsce na łuku stadionu. - Pamiętam, że to było morze głów. Trudno było odróżnić jednego człowieka od drugiego – wspominał w jednej z rozmów z nami Andrzej Wyglenda, wybitny przed laty żużlowiec z Rybnika.
Decyzja o tym jacy zawodnicy pojadą we wspomnianych mistrzostwach w Rybniku w polskiej parze, zapadała na najwyższym szczeblu w żużlowej centrali. O ile powołanie dla Andrzeja Wyglendy nikogo nie dziwiło, bo to wówczas jedne z najlepszych zawodników ścigający się na żużlu w kraju, tak miejsce dla Szczakiela to była niespodzianka.
- Wszyscy myśleli, że pojedzie Antek Woryna. To był nasz tor, znaliśmy go, więc wybór był oczywisty. Ale oni chcieli Szczakiela. I jak to się skończyło? Na pierwszym i jedynym wspólnym treningu który mieliśmy przed tymi zawodami Jurek praktycznie wpakował mnie w płot – wspomina w wywiadach Wyglenda. Na wspomniany trening młokos z Opola zresztą też się spóźnił ponad dwie godziny. - Tłumaczył nam, że musiał mamie pomóc siano z pola zwieść. Ostateczne ustalenia przed zawodami były takie, że ja zawsze startowałem z pól wewnętrznych, Jurek z zewnętrznych. Dlaczego? Bo on był młodym zawodnikiem i tylko po szerokiej umiał wtedy jeździć – dodaje pan Andrzej.
">
Wszystkie wyścigi tych wspaniałych zawodów Polacy wygrali 5:1. To absolutny, nie pobity do dziś wynik. A tłem dla fantastycznych wówczas biało-czerwonych stanowili stawiani w roli murowanych faworytów do złota zawodnicy z Nowej Zelandii - Briggs i Mauger. Ci dwaj zresztą po dekoracji, ku uciesze kibiców, wywieźli się ze stadionu sami… na taczce.
">
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?