Wczorajszej nocy w jastrzębskiej kopalni "Borynia" 327 metrów pod ziemią nastąpiło rozszczelnienie rurociągu, którym przepływa powietrze pod ciśnieniem 5 atmosfer. Potężny strumień zdmuchnął górników. Jeden z nich, 28-letni ślusarz, zginął. Jego 36-letni kolega trafił do szpitala. Trzeci górnik nie odniósł obrażeń. Pomógł rannemu wydostać się na powierzchnię.
- Wypadek wydarzył się, kiedy trzech ślusarzy szybowych dokonywało oględzin nieszczelności rurociągu - mówił wczoraj Franciszek Niezgoda, dyrektor kopalni.
Przedstawiciele zakładu podkreślali, że nic nie wskazuje na to, by górnicy naruszyli przepisy. Byli odpowiednio zabezpieczeni. Sprawę pęknięcia rurociągu ma wyjaśnić specjalna komisja, która przystąpiła do pracy jeszcze w nocy. Rozszczelniony rurociąg znajduje się w 936-metrowym szybie wydobywczym. Służy do zasilania urządzeń przyszybowych i maszyn wyciągowych oraz do zwalczania zagrożenia metanowego.
Ranny górnik przebywa na oddziale urazowo-ortopedycznym jastrzębskiego szpitala. Lekarze mówią, że jego stan jest średnio ciężki, ale stabilny.
- Ma obrażenia klatki piersiowej, tułowia i kończyn. Obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówił wczoraj lekarz dyżurny Tomasz Wodecki.
Zabity górnik pracował w kopalni od 10 lat. Był kawalerem. Jest 33. śmiertelną ofiarą górnictwa węgla kamiennego w tym roku.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?