Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyrok dla Dariusz P. Podpalacza z Jastrzębia. Dożywocie za śmierć żony i czworga dzieci

Bartosz Wojsa
Dariusz P. nie przyznaje się do winy
Dariusz P. nie przyznaje się do winy Bartosz Wojsa
Z OSTATNIEJ CHWILI: Wyrok brzmi: dożywocie za podpalenie domu i śmierć rodziny. Dariusz P. z Jastrzębia-Zdroju został skazany za to, że celowo podpalił dom rodzinny 10 maja 2013 roku, co w efekcie doprowadziło to do śmierci jego żony oraz czwórki dzieci. Teraz wysłał 6-stronnicowy, odręcznie napisany list do dziennikarza DZ. Pisze w nim, że nie było podpalenia. Dziś w sądzie w Rybniku zapadł wyrok w jego sprawie.

Dzisiaj o godz. 9.30 w sądzie w Rybniku odbyła się ostatnia rozprawa w procesie Dariusza P., podczas której zapadł wyrok w sprawie mieszkańca Jastrzębia-Zdroju, który jest oskarżony o to, że 10 maja 2013 r. celowo podłożył ogień w domu rodzinnym i w efekcie doprowadził do pożaru, w którym zginęła jego żona oraz czworo dzieci.

Wyrok: dożywocie. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. jest winny tej zbrodni. "Tylko to, że syn Wojtek się szczęśliwie obudził sprawiło, że nie został kolejną z ofiar" - powiedział sędzia.

Dariusz P. będzie mógł ubiegać się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie po upływie 35 lat.

Dlaczego Dariusz P. dostał dożywocie?

CZYTAJ KONIECZNIE:
WSTRZĄSAJĄCE WYZNANIA DARIUSZA P. ZANIM ZOSTAŁ ARESZTOWANY

Okoliczności sprawy, naruszone dobra, rażący sposób zachowania. To wpłynęło na karę dożywocia. Motywem działania były nie tylko pieniądze, ale chęć uzyskania wolności od rodziny. Po kilku miesiącach po tak wielkiej tragedii Dariusz P. już szukał innych kobiet i proponował im wspólne życie - mówił sędzia.

Obrońca Dariusz P. zapowiedział apelację. "Będziemy składać wniosek do Sądu Apelacyjnego" - zapowiada obrońca. Wyrok jest nieprawomocny.

Tymczasem „podpalacz” jakiś czas temu wysłał 6-stronnicowy, ręcznie napisany list do naszego dziennikarza, w którym wytyka błędy śledczych.

Dariusz P. na procesie
Proces Dariusz P.

- Prawda obroni się w swoim czasie (…) Nie było żadnego podpalenia, absurdalnym jest moje oskarżenie, ponieważ nie ma ani jednego punktu podpalenia - pisze w pierwszych akapitach oskarżony.

Dalej podkreśla, że biegły pożarnictwa przygotował „zakłamaną i ukierunkowaną przez śledczych opinię”, która powstała dopiero pół roku po tragedii. Sugeruje także, że biegły bazował na SMS-ach, które Dariusz P. sam do siebie pisał, próbując zmylić wówczas śledczych i wskazać, że podpalaczem była jakaś osoba z zewnątrz.

Zobaczcie fragment reportażu o podpalaczu z Jastrzębia.

- Przecież na nim (mowa o SMS-ie, który oskarżony sam do siebie wysłał - red.) oparła się cała hipoteza rzekomego podpalenia, za co sam jestem odpowiedzialny swoim zachowaniem po tej koszmarnej tragedii, lecz zapewniam pana, że to wszystko jest kompletnie nielogiczne - przyznaje Dariusz P.

Oskarżony porusza również w liście kwestie związane z polisami na życie i dom, które miał zawrzeć niedługo przed tragicznym pożarem.

- Pan prokurator w akcie oskarżenia podaje kwotę zadłużenia ok. 360 tys. zł, a moje zadłużenie jest prawdopodobnie dziesięciokrotnie wyższe - podkreśla, starając się obalić tezę, jakoby powodem podpalenia domu był motyw finansowy. Za pieniądze po tragedii, według śledczych, Dariusz P. miał bowiem spłacić ogromne długi. Jego zdaniem, gdyby nawet otrzymał odszkodowanie w maksymalnej stawce, nie pokryłoby ono nawet 30 proc. jego zadłużenia.

Jak dodaje, wystarczyłoby także, by choć jeden wierzyciel hipoteczny nie wyraził zgody na wypłatę odszkodowania, a Dariusz P. nie otrzymałby nawet złotówki.

- Planując tak koszmarną zbrodnię wypadałoby ubezpieczyć dom na przykład na 700 tys. zł, a nie na 300 tys., ale nie będę wchodził głębiej w ten temat, bo naprawdę serce boli z tych absurdów - opisuje. Dodaje też, że w areszcie „wreszcie przeżył żałobę”, przed którą miał się bronić, i nigdy nie przestanie kochać swojej rodziny.

- Czynu, o który oskarża mnie prokuratura nie zrobiłbym największemu wrogowi, a co dopiero całej mojej miłości i takim radosnym słodziaczkom - pisze.

List został wysłany do naszego dziennikarza w dwóch częściach. W drugiej, po dwóch miesiącach przerwy, Dariusz P. wskazuje, że na pewno zostanie uniewinniony i wróci do ukochanego syna. Pisze także o oszczerstwach, jakich rzekomo miały dopuszczać się media w trakcie całego procesu jastrzębianina.

- Mój zbawiciel przestrzega, że za takie „zagrania” przygotował miejsce, gdzie będzie „płacz i zgrzytanie zębów” - podkreśla na koniec, w liście adresowanym do naszego dziennikarza.

Zwróciliśmy się do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach z prośbą o ustosunkowanie się do oświadczeń Dariusza P. zawartych w liście, ale prokuratura nie chciała sprawy komentować. - Co do zasady, prokurator jako strona postępowania sądowego, równoważna z samym oskarżonym, nie wchodzi w polemikę z oskarżonym na łamach środków masowego przekazu, a odnosi się wyłącznie do jego oświadczeń procesowych - mówi Joanna Smorczewska, rzeczniczka PO Gliwice.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto